🐷 Adwentyści Dnia Siódmego A Świadkowie Jehowy

Kazanie zarejestrowane w Kościele Adwentystów Dnia Siódmego w Warszawie przy ul. Foksal 8. Adwentyści Dnia Siódmego - Warszawa Centrum Nov 03, 2020. Share. Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:21 Baptyści mają rację. Ja na starość nie żałuję pasów, które w dzieciństwie dostałem Bez nich nie wiem co by ze mnie wyrosło! Xxxx Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:23 Klecho wy***aj,sam bij swoje dzieci bo pewnie je na boku masz Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:31 Moi sąsiedzi wychowują syna bezstresowo, bez klapsów. Rośnie mały terrorysta, wchodzi im na głowę a ma dopiero 10 lat. Nic dobrego z niego nie będzie. Jula Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:32 a co na temat karcenia dzieci sądzą Świadkowie Jehowy? BIDROŃ Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:36 Czy dzieci mogą bić rodziców? belfer Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:38 a czy Adwentyści Dnia Siódmego też karcą swoje pociechy klapsem? Jakie zachowania dzieci tolerują? Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:46 Nikt tak pięknie, z premedytacją i wyrachowaniem nie potrafi "odwracać kota ogonem", łgać, przeinaczać, zmyślać, przemilczać niewygodnie dla siebie fakty, jak lewacy. To prawdziwi mistrzowie manipulacji! Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:54 Nie kocha syna, kto rózgi żałuje, kto kocha go - w porę go karci. (Prz 13,24) Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:55 W sercu chłopięcym głupota się mieści, rózga karności wypędzi ją stamtąd. (Prz 22,15) Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:57 Jeśli przyjmiemy, że celem jest zbawienie, to każdy środek, zapobiegający zatraceniu przez grzech, jest właściwy. pastor Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 09:57 do Xxxx : cytat: Klecho wy***aj,sam bij swoje dzieci bo pewnie je na boku masz. Pastor z Ohio - autor książki - pewnie ma dzieci, a w każdym razie mieć je powinien nie koniecznie na boku - Bracie Xxxx. poszukajcie na yt Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 10:05 @belfer: "a czy Adwentyści Dnia Siódmego też karcą swoje pociechy klapsem? Jakie zachowania dzieci tolerują?" Niestety czasami robią dużo gorsze rzeczy - afera pedofilska w Australii. Oficjalnie zanim ktokolwiek ze wspólnoty zgłosi sprawę na policję musi odbyć rozmowę ze starszymi wspólnoty a potem przyprowadzić 2 świadków na potwierdzenie swojego oskarżenia. Czy ktoś w życiu codziennym (nie wspólnotowym) przyprowadził 2 świadków gwałtu? Gwałt przy dwóch świadkach? Dobre sobie. młody ojciec.... Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 10:37 ....czy mnie, osobie bezwyznaniowej, można każdego napotkanego Baptystę (lub innego wierzącego oszołoma) znokautować bezkarnie za to np. że uważam taki czyn za "sprowadzający" go na ścieżkę zbawienia? Jadwiga Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 10:40 Przykro mi, ale po raz kolejny przekonuję się, że osoby religijne (nie mylić z wierzącymi) - to skończeni idioci. ania Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 11:49 Karma powraca. Bijecie to miejcie świadomość, że na starość też będą wad lały. obserwator Użytkownik niezarejestrowany Napisano 24 lutego 2020 r. o 13:26 Bicie bez względu na wiek czy płeć jest przestępstwem bo do upominania mamy mowę zwłaszcza jeśli chcemy uchodzić za ludzi inteligentnych a nie jaskiniowców gdzie szturchanie było formą komunikacji. Ja Użytkownik niezarejestrowany Napisano 26 lutego 2020 r. o 08:08 Pewnie dostanę masę krytyki... Jestem przeciwny biciu ale moje dzieci dostały klapsa w jednym przypadku... Próba wkładania czegokolwiek do gniazdka. Był klaps i informacja, że następnym razem będzie bardziej bolało. Tylko jedno próbowało drugi raz.

🙏 Transmisja nabożeństwa z Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego przy ul. Zeylanda w Poznaniu z dnia 11 listopada 2023 r. w ramach zjazdu młodzieży adwentystycznej „Mądry wybór”. Kazanie pt. „Wypasani wiatrem” wygłosił Piotr Żyziński.

- Może powiesz kilka słów o sobie. -Mam 23 lata, właśnie ukończyłam studia, cztery lata byłam świadkiem Jehowy, od pewnego czasu jestem w jednym z ruchów katolickich w Białymstoku. - Pochodzisz z rodziny katolickiej, rodzice są katolikami... -Tak, mam też zdecydowanie religijnych dziadków. Babcia wiele nam opowiadała i na podstawie wydarzeń z jej życia mogliśmy dostrzec jej żywą wiarę, odczytywać znaki ingerencji Boga w jej życie. To właśnie babcia uczyła mnie Boga. Rodzice jakby dziadkom pozostawili sprawę wychowania religijnego dzieci. - I któregoś dnia spotkałaś Świadków Jehowy? -Najpierw przychodzili kilka razy do naszego domu. Wtedy cały ciężar rozmowy spoczywał na babci. Oczywiście nie replikowała cytatami z Pisma Św. Po prostu mówiła o przywiązaniu do katolickiej tradycji, o swych przeżyciach, w których znajdowała życiowe potwierdzenie prawdziwości wiary. My, dzieci, nie włączaliśmy się do rozmowy. Intrygowało mnie ich pismo Przebudźcie się, przyciągające ilustracjami i prostymi artykułami. Dość sprytnie i przystępnie redagowane. Te wizyty sprowokowały mnie do czytania Pisma Świętego. Potem uczyłam się w szkole średniej w odległym mieście wojewódzkim. Odczuwałam już potrzeby duchowe, nie wiedziałam, co ze sobą zrobić. Lekcje religii nie zachęcały do dyskusji. W dodatku, jako osoba dość zamknięta, nie potrafiłam dyskutować w szerszym gronie. W klasie maturalnej, jeszcze przed Nowym Rokiem, do drzwi mojej stancji zastukali Świadkowie Jehowy. Zaimponowali mi swobodnym wysnuwaniem wniosków w oparciu o biblijne cytaty. Sama nie potrafiłam dotąd powiązać różnych wątków. Umówiliśmy się na następne spotkanie, a potem na kolejne. Rozmowy były miłe, bo przychodzili młodzi ludzie, którzy, jak twierdzili, także „poszukiwali prawdy”. Dyskusje prowadziliśmy według ich książki Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi. Prosty układ tematów z odnośnikami do Pisma. Raz, potem dwa razy w tygodniu - i tak do wakacji. - A jak reagowano w domu na wieści o tych spotkaniach? -Niestety uważano, że jest to niegroźne i przejściowe. Zresztą, wzorowałam się właśnie na domu rodzinnym, gdzie rozmawiano z nimi. - Jak w tym czasie wyglądały twoje praktyki religijne? -Jeszcze kilka miesięcy chodziłam do Kościoła i przystępowałam do sakramentów. Jednak potem stałam się bardziej radykalna. Na spotkaniach przekonano mnie, że Msza święta nie znajduje podstaw w Biblii, że nie mają uzasadnienia sakramenty, kult obrazów itd, a nauka Kościoła bezzasadnie opiera się na tradycji. Autorytet Kościoła został w moich oczach skutecznie podważony. Doszliśmy do wniosku, że należy głosić Dobrą Nowinę i świadczyć. Wiele nie było trzeba. Byłam wówczas w okresie młodzieńczego zbuntowania. Sądziłam, że wielu ludzi chodzi do Kościoła, aby pokazać nową garderobę lub „zaliczyć” obecność na Mszy św. Nie dostrzegałam wzorców żywej wiary, a ruchów kościelnych jeszcze nie znałam. Hierarchia Kościoła była umiejętnie przez moich rozmówców oczerniana. W Kościele przestawałam dostrzegać duchowość, a jedynie instytucję, czy wręcz jakąś machinę. To było straszne - odrzucałam przecież to, czego na dobre nie znałam. Byłam jednak bardzo zagubiona. - A oni sami przychodzą do ciebie, są sympatyczni, chcą ci pomóc odnaleźć prawdę, to miłe... -Cudowne. Na każde pytanie otrzymujesz odpowiedź, jeśli nie dzisiaj, to za tydzień. Wątpliwości szybko są rozwiewane. Rodzą się koleżeńskie więzi; nowe środowisko, przyciągające emocjonalnie, akceptujące. Wszystko dokonuje się błyskawicznie, bo czas wypełnia praca nad podawanymi tekstami. Wkrótce przestaje działać krytyczne myślenie. Na początek chcesz tylko posłuchać, a nie wiadomo kiedy masz za sobą kilkadziesiąt spotkań. Już po kilku miesiącach zaczynasz całkowicie żyć światem Świadków Jehowy. - A co w tym czasie działo się w domu? -W głębi duszy oczekiwałam pomocy, zrozumienia, ale zamiast spokojnej rozmowy rozpętało się piekło. Spodziewałam się niezaakceptowania i od pierwszych rozmów ze Świadkami Jehowy byłam na to przygotowywana i choć ta reakcja mnie nie zdziwiła, to jednak bardzo zabolała, zraniła. To, z czym dotąd kojarzyła mi się rodzina, zaczęło rozsypywać się w gruzy. Dla dobra rodziny postanowiłam zrezygnować ze „studiów biblijnych” ze Świadkami Jehowy; poszłam też do spowiedzi. Nie dla „świętego spokoju”, lecz czując, że jednak tak trzeba. Jeszcze się we mnie wszystko mieszało. Niestety miałam pewnie nadmierne oczekiwania wobec księdza, a on zbagatelizował sprawę. Może sądził, że skoro się spowiadam, to rzecz jest niegroźna? Może ja nie potrafiłam dostatecznie wyrazić tego, jak wielki to problem dla mnie? Dobry skądinąd ksiądz wypowiedział się krytycznie o Świadkach Jehowy i polecił mi czytać prasę katolicką. Ja nie zwróciłam się po spowiedzi o dodatkową rozmowę, ani ksiądz mi jej nie zaproponował. Moja sytuacja w okolicy była powszechną tajemnicą. Z powodu domowego konfliktu chciałam zawiesić spotkania ze Świadkami Jehowy, ale przyjęłam ich sugestię, aby spotykać się w tajemnicy. Studium więc trwało. - Czy Świadków Jehowy przybywa? -Tak. Widać to po liczbie tzw. pionierów w zborze czyli osób, które określoną liczbę czasu przeznaczają na „służbę publiczną”, na rozmowy z ludźmi. Przeważnie są to ludzie młodzi - oni są motorami i głównie oni rekrutują nowe osoby. To wymaga dużej pracy i poświęcenia. Powszechne opinie głoszą, że robią to dla zysku, ale ja się z tym nie spotkałam. - Jak działa pionier? -Pionier podejmuje zobowiązania miesięczne, wypełnia kwestionariusz wpisując, ile godzin zobowiązuje się spełnić w służbie; np. 60 godzin (pionier pomocniczy) lub 90 (pionier stały). Ci, którzy spędzają ok. 120 godzin, otrzymują z Towarzystwa Strażnica zasiłek, bo faktycznie nie wykonują już wtedy pracy zawodowej. Na koniec miesiąca zdaje się sprawozdanie podając liczbę rozpowszechnionych czasopism, książek, odwiedzonych ludzi i czas jaki temu został poświęcony. Jeśli ktoś prowadzi z osobami tzw. studium biblijne, powinien przekazać dane tych osób, wskazać publikacje i materiały, jakie analizowano. Każdy ma przydzielony na jakiś czas teren cząstkowy np. dwa bloki i prowadzi dla siebie notatki na temat mieszkańców, np. o tym, co interesuje danego rozmówcę, co go niepokoi itp., by w następnym spotkaniu do tego nawiązać. - Kiedy zaczęłaś uczęszczać do zboru? -Najpierw trwało u mnie na stancji tzw. studium biblijne prowadzone przez młodą dziewczynę i zmieniające się osoby towarzyszące. Pewnego dnia postanowiłam pójść na zebranie całego zboru, to była już konsekwencja wybierania tej drogi. -Czy jest jakaś forma oficjalnego, może uroczystego, przyjęcia do zboru? -Po jakimś czasie na zebraniu zboru zwyczajnie ogłasza się, że ktoś jest głosicielem i udaje się na określony teren. Naturalnie, ja także wyruszałam. Z natury jestem bardzo nieśmiała, byłam jednak przekonana, że Bóg oczekuje tego ode mnie. Gdy odmawiano rozmowy, utwierdzałam się w przekonaniu, że ludzie ci nie mają argumentów. - I co robiłaś dalej? -Zdałam na studia i w nowym miejscu zgłosiłam się w zborze do „starszych”. Zwykle do nowego zboru przesyłana jest też karta głosiciela. Mojej jeszcze nie było, bo ledwie zaczęłam głosić. Musiałam tu poznać dwie publikacje. Po przeszło roku przyjęłam chrzest w zborze i odtąd byłam ordynowanym Świadkiem Jehowy. - Jak wygląda ceremonia chrztu? -Na kongresie letnim lub wiosennym, na wynajętym zwykle basenie, w stroju kąpielowym i przez całkowite zanurzenie. Ze mną chrzczono kilkadziesiąt osób. - To nabór jest spory... -Działalność jest prężna. Co jakiś czas zbory dzielą się, gdyż są zbyt duże. Normalnie zbór liczy 70-100 osób. Kilka zborów ma wspólną „Salę Królestwa”. Nie używa się innych określeń typu dom modlitwy, czy kościół. - Ile osób może odwiedzić w miesiącu średnio aktywny głosiciel? -Jeśli rozmowa średnio trwa godzinę, a poświęca się 60-90 godzin w miesiącu, to rachunek jest prosty. Oczywiście puka się niemal do każdego, wychodząc z założenia, że każdy potrzebuje tego orędzia. - Odwiedzający nasze domy Świadkowie Jehowy starają się być bardzo mili, czy to wynika z jakiegoś przeszkolenia? -Przede wszystkim w zborze zwraca się uwagę, aby całym sobą potwierdzać wyznawaną naukę. I swoiście to pojmują. Wszyscy starają się być grzeczni, mili, porządnie się ubierać, bo to zwraca uwagę i jest skuteczne. Są też zebrania, na których uczą się techniki konwersacji, znaczenia gestów, odpowiadania na najczęściej spotykane zarzuty. Oprócz tego są zwyczajne niedzielne spotkania w zborze, gdy analizuje się wybrany artykuł ze Strażnicy i są godzinne zebrania w tygodniu małych grup przerabiających wyznaczone publikacje. - Kiedy zaczęłaś mieć wątpliwości? -Właściwie od początku się pojawiały. Irytowały mnie niektóre artykuły w Strażnicy. Jest to podstawowe pismo tego wyznania; ma formować, wychowywać itd. Przebudźcie się pełni jedynie rolę „zaciekawiacza”. Otóż pewne argumenty nie przekonywały mnie, były zbyt naciągane. W tekstach raził natłok biblijnych cytatów, nie zawsze pasujących do tematu lub twierdzenia. Czasem myślałam, że po prostu nie rozumiem. Postanowiłam kogoś wypytać, ale to się odwlekało. Miałam mieszane uczucia, gdy krytykowano Kościół katolicki. Posługiwano się ogólnymi opiniami i dość nachalnie. Np. czytałam krytykę celibatu kapłanów w Kościele. Cytaty dobierano jednostronnie, przemilczając te o bezżenności dla Królestwa Niebieskiego. A przecież wśród Świadków Jehowy są pionierzy, którzy także się nie żenią, aby w pełni poświęcić się głoszeniu, lecz o tym pisano już w innym kontekście i jako rzeczy chwalebnej. Taka agresywna krytyka Kościoła odpowiada tym, którzy są w konflikcie z Kościołem i głoszonymi przez niego zasadami. Raziło mnie też, jak wszystko starano się bezwzględnie wyjaśnić, od początku do końca, jak małym dzieciom, jakby nieuprawnione były żadne wątpliwości. - Czy wątpliwości się nasilały? -Po dwóch, trzech latach zastrzeżeń i wahań przybywało. Zaczęłam delikatnie rozmawiać o tym z innymi. Czułam, że uprawiam jakąś partyzantkę; na przykład już nie stroniłam od wydawnictw katolickich. Czytałam Niedzielę, W drodze, Miłujcie się... Szukałam różnych opinii. Dostałam Pismo Święte przeczy nauce Świadków Jehowy i Strzeżcie się fałszywych proroków, ale te książki nie trafiały do mnie. Nie wszystkich Świadków Jehowy można posądzać o złą wolę, przede wszystkim nie można ich obrażać, zaczynać dyskusji od napaści. Jeśli wyczuwałam ton agresywny, odkładałam lekturę. Są to książki raczej dla katolików. Szczęśliwie napotkałam dwie osoby, które pomogły mi wiele rzeczy zrozumieć. Otrzymałam nowy Katechizm Kościoła Katolickiego. To była cudowna lektura, wspaniale opracowane tematy z odnośnikami do Pisma. Do tego Sakramentologia biblijna biskupa Romaniuka, także duże KUL-owskie dzieło Jezus Chrystus - historia i tajemnica i inne. Szybko uświadomiłam sobie, że wiedza Kościoła jest bardzo głęboka i godna podziwu. Tymczasem nas zapewniano, iż w Kościele wszystkie prawdy są przyjmowane wyłącznie na wiarę, bez rozumowej refleksji. Coraz bardziej uświadamiałam sobie, że to, co podają Świadkowie Jehowy, jest wyłącznie kwestią ślepej wiary. Zaczęłam porównywać Biblię Tysiąclecia z Przekładem Nowego Świata i znalazłam wersety, w których imię Jezus zamieniono na Jehowa, przesunięto znaki interpunkcyjne itp. - Czy byłaś osamotniona z tymi wątpliwościami w swej grupie? -Spotykałam się z podobnymi reakcjami u innych, ale raczej każdy się konspirował. To wynikało z jakiegoś mechanizmu psychologicznego. Zdarzały się różne reakcje, np. znajomą zachwyciła lektura książki de Mello, którą dostała od kogoś na zasadzie: my weźmiemy wasze Przebudźcie się, jeśli wy weźmiecie coś od nas. Gdy dowiedziała się jednak, że autor jest katolikiem, odrzuciła ją, jakby trzymała w ręku węża. Inna przyznała mi się kiedyś, iż przeczytała protestancką książkę o Świadkach i odtąd jej wątpliwości się nasilają. Na przykład Świadkowie Jehowy wyznaczali kilka razy koniec świata. Strażnica starała się to tłumaczyć, jednak doza nieufności pozostała - także, co do nieomylności w innych sprawach. Jeśli nauka jest prawdziwa i Boża, to nie powinny mieć miejsca takie błędy, a jeśli jest ludzka i omylna, to traci swój sens. Jednak Świadkowie wystrzegają się tego, co może zachwiać ich wiarą. - Wspomniałaś, że w poszukiwaniach bardzo ważne były rozmowy... -Teraz wiem, że mój powrót wcale nie był moją zasługą, że Bóg mnie prowadził, także posłużył się osobami, które postawił na mej drodze. W rozmowach z nimi uderzała mnie ich pokora, czego nie odczułam wśród Świadków. Tam była wyłączność na zbawienie, pycha. Uważano, że nie można kogoś kochać, bo robił to lub tamto. Mój pierwszy katolicki rozmówca opowiadał o swej wierze, dawał świadectwa, które przypominały mi żywą wiarę mojej babci, zawierzenie Bogu w trudach życia. Inny, z którym omawiałam konkretne zagadnienia, studiował teologię. Gdy pojęłam, iż Trójca Święta jest złączona absolutną miłością, przestałam mieć problem z oddzielaniem Osób Bożych, hierarchizowaniem Ich. Bardzo ważne było dla mnie, że w tych rozmowach nie byłam przekreślana jako Świadek Jehowy. Porównywałam to z reakcjami, jakie w analogicznych sytuacjach przejawiają Świadkowie Jehowy i doszłam do wniosku, że miłość do ludzi słabych i grzesznych - przy wszystkich niedoskonałościach - jest tu, w Kościele katolickim. I to nie był wniosek etyczny, ja tego dobra doświadczałam na sobie. Delikatnie zachęcana byłam, aby zwyczajnie zajść do kościoła. Nie od razu, ale któregoś dnia poczułam taka potrzebę. Weszłam, uklękłam w kąciku i mówiłam Jezusowi o wszystkim, co się ze mną dzieje. Poczułam, jakbym przyszła do domu. Po raz pierwszy odczuwałam bliską obecność Boga i tak mocno doświadczyłam Jego miłości. To było niebywałe. Tak wiele wątpliwości się nagle rozjaśniło. Taka malutka i pokorna trwałam przed Nim, bo objawiła mi się Jego wielkość. Byłam szczęśliwa, przejęta odkryciem, jak bardzo w tych wszystkich doświadczeniach On mnie prowadził i nie przestawał kochać. Płakałam. Przyszły odpowiedzi na wszystkie moje poszukiwania i tęsknoty. Potem wszystko stało się proste. Msza św. i sakramenty stały się dla mnie dobrodziejstwem. I już nie jest to forma, ale osobowe spotkanie z Jezusem. Rozmawiał Roman Czepe opr. ab/ab
Tłumaczenie słowa 'Adwentyści Dnia Siódmego' i wiele innych tłumaczeń na angielski - darmowy słownik polsko-angielski. bab.la - Online dictionaries, vocabulary, conjugation, grammar share
ADWENTYŚCI DNIA SIÓDMEGO interesujące zdarzenia: list od adwentysty: w86/9 21 pastor: yb10 113 podstawowe informacje: g90 18 twierdzenie, że Ellen White była natchniona: g87/10 8; g87/12 16 wierzenia: sabat: w10 13; yb01 237 sąd śledczy: w97 25-29
Badacze spodziewali się otrzymać wówczas nagrodę niebiańską” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 632). W skorowidzu do publikacji Świadków Jehowy też o tym napomknięto, wymieniając ten rok, obok innych dat z czasem odrzuconych:

obejrzyj 01:38 Thor Love and Thunder - The Loop Czy podoba ci się ten film? Pogrubueniem zaznaczono religię głowy państwa. Dembia Islam 97% Prawosławie 2% Katolicyzm 1% Tiamoland Ateizm 55% (kraj jest postkomunistyczny, wiele osób się nie nawróciło) Protestantyzm 30% Prawosławie 12% Foxyzm (religia w gminie Fox) 3% Północna Republika Lisów Ateizm 70% (kraj się zbuntował od Francji z powodu religii) Islam (Tereny przygraniczne z Dembią) 15% Prawosławie 10% Katolicyzm 5% Diewappen Ateizm 99,9% Protestanyzm 0,1% Dekrauchen Ateizm 60% Nieznane Religie 40% (religie nieznane z powodu Kubotańskiego Ateizmu Państwowego) Hrabstwo Michelo Katolicyzm 91% Protestantyzm 6% Prawosławie 3% Królestwo Tamulisów Ateizm 89% Anglikanizm 11% (dawniej kolonia brytyjska) Południowa Republika Lisów Ateizm 80% Islam 20% (tylko w Autonomicznym Chanacie Czarnym Pochodzenie Religii/Ateizmu Dziedziczne 50% Młodzieżowobuntownicze 30% Korzenne 20% Bermudy (Wielka Brytania) protestatyzm – 46,2%: Nurty Protestanyzmu: anglikanie – 15,8%, metodyści – 11,3%, adwentyści dnia siódmego – 6,7%, zielonoświątkowcy i Kościół Boży – 5,1%, prezbiterianie – 2,0%, baptyści – 1,2%, Armia Zbawienia – 1,1%, anabaptyści – 1,0%, Ateizm – 17,8%, katolicyzm – 14,5%, inni chrześcijanie – 9,1%, nieokreśleni – 6,2%, świadkowie Jehowy – 1,3%, Islam – 1,0%, inne religie – 3,9%. Podsumowanie Większość krajów Atlantydy jest Ateistyczna (z wyjątkiem Bermud, Hrabstwa Michelo i Dembii). W dużych miastach w krajach ateistycznych naucza się katechezy i odpowiedniki w innych religiach

adwentyści dnia siódmego: 775 0,04% bahaiści: 405 0,02% baptyści: 248 0,01% Judaizm: Świadkowie Jehowy w Słowenii; Zielonoświątkowy Ewangeliczny
Wystąpienie to zapoczątkowało Reformację. Stała się ona początkiem końca jedności chrześcijaństwa zachodniego, zapoczątkowując kolejne podziały w coraz to słabszych i mniejszych Kościołach. Wspomnienie tego wydarzenia dotyczy w zasadzie głównie luteran, ale nawiązują doń również ewangelicy, reformowani i metodyści. Dołącz do nas na Facebooku Według samych ewangelików wspominanie Reformacji nie jest świętowaniem rozdarcia w Kościele, ale ma ono swój wymiar teologiczny, który może być bliski wszystkim chrześcijanom. Pamiątkę Reformacji obchodzi się po to, by wciąż na nowo uświadamiać sobie, co przyniosła ona dobrego. Luteranie i inni ewangelicy uważają, że odnowa, która dokonała się w XVI wieku, nie była wydarzeniem jednorazowym, ale jest procesem. Kościół jako społeczność, złożona równocześnie ze świętych i grzeszników, wciąż na nowo wymaga oczyszczenia i odnowienia, czyli reformy. Potrzebuje jej każdy, niezależnie od przynależności wyznaniowej. Istotą prawdziwego życia z Bogiem jest nieustanne nawracanie się do Niego, ciągłe, żmudne naprawianie swego życia według zasad Ewangelii. Święto Reformacji jest dla ewangelików dniem wolnym, zagwarantowanym ustawowo. Na całym świecie spotykają się oni zwykle w tym dniu na uroczystym nabożeństwie, ale wspominają Reformację również podczas nabożeństwa w jedną z sąsiadujących ze świętem niedziel. Dołącz do nas na Facebooku Toczący się od lat dialog teologiczny między obu Kościołami doprowadził do zbliżenia stanowisk na przykład w kwestiach usprawiedliwienia. 31 października 1999 r. - właśnie w święto Reformacji - podpisano w Augsburgu, kolebce Reformacji, wspólną Deklarację katolicko-luterańską nt. nauki o usprawiedliwieniu. Różnice dotyczą roli i znaczenia Pisma Świętego, interpretacji ofiary mszy św. czy urzędu w Kościele - te właśnie zagadnienia na początku XVI w. podzieliły katolików i zwolenników Lutra. Protestantyzm, którego luteranizm jest częścią, stanowi drugą pod względem liczby wyznawców, po katolicyzmie, gałąź chrześcijaństwa. Liczy ok. 400 mln członków. Powszechnie przyjmuje się, że protestantyzm jako odrębny odłam chrześcijaństwa wyłonił się po 1517 r., przy czym za symboliczną datę jego narodzin przyjmuje się dzień 31 października tegoż roku, kiedy to niemiecki mnich augustiański Marcin Luter miał przybić na drzwiach kościoła katolickiego w Wittenberdze 95 tez podważających katolickie prawdy wiary, a zwłaszcza naukę o odpustach. Pierwszą historycznie i genetycznie gałęzią protestantyzmu jest ewangelicyzm lub Kościoły reformacyjne, tzn. wywodzące się bezpośrednio z reformacji. Są to luteranie i ewangelicy reformowani (pochodzący od uczniów Jana Kalwina). Kościoły ewangelickie są najliczniejsze w protestantyzmie: obecnie na całym świecie żyje ok. 60 mln luteran i ponad 70 mln ewangelików reformowanych. Do nurtu ewangelickiego zaliczają się też metodyści, choć ich powstanie przypada na rok 1738. Drugim wielkim prądem w protestantyzmie są tzw. Kościoły wolne, zwane też niekiedy ewangelicznymi lub ewangelikalnymi dla odróżnienia od ewangelickich. Powstanie ich wiąże się z tzw. II reformacją, jaka dokonała się już wśród samych protestantów, głównie w Stanach Zjednoczonych na przełomie XVIII i XIX wieku. Istniejące do tego czasu Kościoły reformacyjne coraz bardziej kostniały w swych doktrynach i życiu duchowym, co wywoływało niezadowolenie wielu, co wrażliwszych jednostek, którym nie odpowiadała albo nadmierna surowość Kościoła oficjalnego, albo - odwrotnie i częściej - nadmierny jego liberalizm i zeświecczenie. W ten sposób powstały takie wspólnoty wyznaniowe jak baptyści, uczniowie Chrystusa, wolni chrześcijanie (darbyści), chrześcijanie ewangeliczni, adwentyści dnia siódmego, mennonici, itp. Są w tej grupie duże wspólnoty, jak baptyści, których jest ok. 40 mln czy adwentyści - 10-12 mln, ale są też grupy niewielkie, jak wspomniani mennonici - niespełna milion wyznawców. Trzecim dużym, a przy tym bardzo dynamicznie rozwijającym się obecnie, nurtem protestantyzmu jest pentekostalizm, czyli ruch zielonoświątkowy. Powstał on na przełomie XIX i XX stulecia na fali wspomnianej II reformacji. Zielonoświątkowców cechuje wielka spontaniczność w modlitwie oraz - jak u wszystkich protestantów - uznawanie Pisma Świętego za jedyne źródło nauki chrześcijańskiej, chrzest w wieku dojrzałym, a w niektórych przypadkach także dar mówienia różnymi językami (glossolalia). Na całym świecie Kościoły i związki zielonoświątkowe, bardzo zresztą zróżnicowane wewnętrznie, liczą ok. 100 mln wiernych. Oddzielną grupę stanowią wspólnoty, wywodzące się z protestantyzmu, ale które tak daleko odeszły w swym nauczaniu od wielu podstawowych zasad chrześcijaństwa, że trudno je zaliczać do chrześcijańskich, więc i protestanckich. Są to świadkowie Jehowy - podważający wiarę w Trójcę Świętą i bóstwo Chrystusa, mormoni - mający własną Biblię w postaci Księgi Mormona (złożonej zresztą z 11 innych ksiąg) i uznający w praktyce swego założyciela Josepha Smitha za równego Chrystusowi, kwakrzy (Towarzystwo Przyjaciół) - odrzucający liturgię i sakramentologię i szereg innych ugrupowań.
Adwentyści Dnia Siódmego, tak jak Świadkowie Jehowy, mają swoich protoplastów. Dziś opisujemy jednego z nich. Adwentyści Dnia Siódmego przywołują
Adwentyści dnia siódmego i Świadkowie Jehowy - niektóre podobieństwa i różnice w ich naukach (cz. 2) Autor: Włodzimierz Bednarski Adwentyści dnia siódmego i Świadkowie Jehowy - niektóre podobieństwa i różnice w ich naukach (cz. 2) W tej części artykułu przedstawiamy następujące rozdziały: Obie grupy umiejscawiały lub umiejscawiają Boga i Jego Królestwo na jakiejś gwieździe Obie grupy różnie obchodzą szabat Obie grupy zwalczają niedzielę Obie grupy mają różne dziesięciny Obie grupy zwalczają wiarę w duszę nieśmiertelną Obie grupy zwalczają wiarę w piekło Obie grupy zaliczają Kościół Katolicki i inne kościoły chrześcijańskie do Babilonu Wielkiego Obie grupy papieża zaliczają do swych największych wrogów Obie grupy niezbyt pochlebnie wypowiadały się o Maryi Obie grupy różnie wypowiadają się o obecności Piotra w Rzymie Obie grupy umiejscawiały lub umiejscawiają Boga i Jego Królestwo na jakiejś gwieździe Adwentyści i Świadkowie Jehowy umiejscawiają lub umiejscawiali Boga i Jego Królestwo na jakiejś gwieździe. Pierwsi na Orionie, a drudzy na Plejadach. Adwentyści „Ciemne, ciężkie chmury nadciągnęły i zaczęły się łączyć ze sobą. Atmosfera rozstąpiła się. Wówczas przez otwartą przestrzeń spojrzeliśmy w stronę gwiazdozbioru Oriona, skąd doszedł głos Boga. (EW 41; 1851)” (Wydarzenia czasów końca E. G. White, Warszawa 1995, s. 182). „Atmosfera dzieliła się i kłębiła. Wówczas przez otwartą przestrzeń w Orjonie zobaczyć mogliśmy, skąd pochodzi głos Boży. Przez tą otwartą przestrzeń upuści się również i święte miasto” (Doświadczenia i widzenia oraz dary Ducha 1930 s. 28). Świadkowie Jehowy „Pleady, na północy, od dawna uważane były za centrum wszechświata, za tron Jehowy” (Nowe Stworzenie 1919 [1904] s. 768). „Naturalnie, że wierzch głębiny musiał być zwrócony w stronę ku Plejadom, które jak rozumiemy są mieszkaniem Jehowy” (Stworzenie 1928 [ang. 1927] s. 110). „Musiała tam być wielka radość w niebie i śpiewy nieograniczonej chwały Bogu, na widok gdy on potężny zastęp aniołów rozpoczął swą podróż na ziemię. Być może, że zachodziła potrzeba kilku dni do odbycia tej podróży z Plejadów na ziemię” (Strażnica 1931 s. 316). Dziś Świadkowie Jehowy piszą, że jest konkretne „miejsce, w którym przebywa” Bóg: „Skoro Bóg jest osobą mającą ciało duchowe, to musi też być miejsce, w którym przebywa. (...) Elektrownia stoi w określonym miejscu w mieście lub gdzieś w pobliżu, ale wytwarzany przez nią prąd elektryczny jest rozprowadzany po całej okolicy. Podobnie ma się rzecz z Bogiem” (Będziesz mógł żyć wiecznie w raju na ziemi 1990 s. 36-37). Obie grupy różnie obchodzą szabat Obie grupy obchodzą szabat, choć każda inaczej. Świadkowie Jehowy twierdzą, że ‘symbolicznie’ „święcą nieprzerwany »sabat«”. Adwentyści zaś literalnie odpoczywają w sobotę. Adwentyści „Gdyby powszechnie święcono sobotę, myśli i uczucia ludzi skierowane byłyby ku Stworzycielowi, jako Temu, któremu należy się cześć, i nie byłoby bałwochwalców, ateistów i odstępców. Przestrzeganie soboty jest znakiem wierności wobec prawdziwego Boga (...) Poselstwo, wzywające ludzi do oddania czci Bogu i zachowywania Jego przykazań, skłania ich do przestrzegania szczególnie czwartego przykazania” (Wielki bój E. G. White, 1983, s. 338-339). Świadkowie Jehowy „Chrześcijańscy Świadkowie Jehowy święcą nieprzerwany »sabat« ku chwale Boga Jehowy. W jaki sposób? Przez to, że odpoczywają w sensie powstrzymywania się od próby usprawiedliwienia siebie przed Bogiem własnymi dziełami, które by miały im zapewnić wieczne zbawienie. Odpoczywają z wiarą w zasługę Chrystusa, czyli w zbawienną wartość jego ofiary okupu, będącą dla nich podstawą życia wiecznego. Tak oto stosują się do wielkiego siódmego »dnia« tygodnia twórczego Jehowy, podczas którego to symbolicznego »dnia« odpoczywa sam Bóg” (Strażnica Rok CII [1981] Nr 16 s. 9). Obie grupy zwalczają niedzielę Adwentyści i Świadkowie Jehowy zwalczają niedzielę, która dla prawie całego chrześcijaństwa jest „dniem Pańskim” (Ap 1:10), w którym upamiętniają zmartwychwstanie Jezusa i naśladują pierwszych chrześcijan w sprawowaniu Eucharystii (Dz 20:7). Adwentyści „»Przez dwie błędne nauki – nieśmiertelność duszy i święcenie niedzieli – szatan zwodzi ludzi. Pierwszy błąd stwarza podatny grunt dla spirytyzmu, natomiast drugi jest pomostem, łączącym z Rzymem. Protestanci Stanów Zjednoczonych będą pierwszymi, którzy wyciągną rękę nad przepaścią, aby uchwycić dłoń spirytyzmu« (E. G. White, dz. cyt., s. 455)” (Apokalipsa A. Godek, Warszawa 1988, s. 311). „Czym jest piętno bestii? Janowi kazano zwrócić uwagę na ludzi, którzy czczą bestię i jej obraz, zachowując pierwszy dzień tygodnia. Zachowywanie tego dnia jest piętnem bestii. (TM 133; 1898) Piętnem bestii bowiem jest papieska niedziela. (Ew 158; 1899) (...) Znakiem albo pieczęcią Bożą jest święcenie siódmego dnia tygodnia, sabatu, Pańskiej pamiątki stworzenia... W przeciwieństwie do tego piętnem bestii jest zachowywanie pierwszego dnia tygodnia. (8T 117;1904)” (Wydarzenia czasów końca E. G. White, Warszawa 1995, s. 150-151). Świadkowie Jehowy „Biblia nigdzie nie nakazuje święcenia niedzieli” (ang. Strażnica 1939 s. 252). „Święta chrześcijaństwa obrzydliwością w oczach Jehowy” („Upewniajcie się o wszystkich rzeczach” ok. 1957 [ang. 1953] s. 63). „Ale niedziela nie jest ani chrześcijańska, ani żydowska. W gruncie rzeczy jest świętem pogańskim, obchodzonym ku czci boga słońca...” (Strażnica Rok CII [1981] Nr 16 s. 10). „Kościół rzymski wprowadził więc celebrowanie święta wielkanocnego w pogańską niedzielę” (Strażnica Rok CV [1984] Nr 9 s. 6). Obie grupy mają różne dziesięciny Adwentyści i Świadkowie Jehowy uczą o dziesięcinach, choć rozumieją je inaczej. Ci drudzy symbolicznie, a ci pierwsi literalnie. Adwentyści „W roku 1859 wprowadzono pojęcie »systematycznej dobroczynności« na potrzeby Kościoła. Wkrótce uświadomiono sobie, że było to połowicznym rozwiązaniem i że w świetle Słowa Bożego wciąż jeszcze »oszukiwano« Boga »w dziesięcinach i ofiarach«. Studia nad tym zagadnieniem trwały kilkanaście lat, aż w roku 1878 ogłoszono i wprowadzono oficjalnie system dziesięcin” (Adwentyzm Z. Łyko, Warszawa 1970, s. 44, 46). Świadkowie Jehowy „W przeszłości dziesięciny przynoszono rokrocznie, natomiast my ofiarowujemy wszystko Jehowie tylko raz - gdy Mu się oddajemy i symbolizujemy to chrztem w wodzie. Odtąd to, czym dysponujemy, należy do Jehowy. Jednak pozwala On nam decydować, jaką część naszych zasobów - symboliczną dziesięcinę - wykorzystamy w służbie dla Niego. Jej wielkość zależy od naszych warunków i od pobudek serca. Dajemy Jehowie swój czas, siły i środki, spożytkowując je w dziele głoszenia o Królestwie i czynienia uczniów. Prócz tego w skład naszej dziesięciny wchodzi obecność na zebraniach, odwiedzanie chorych i starszych wiekiem współwyznawców oraz finansowe wspieranie prawdziwego wielbienia” (Strażnica Nr 24, 2007 s. 28). Obie grupy zwalczają wiarę w duszę nieśmiertelną Adwentyści i Świadkowie Jehowy z całą mocą zwalczają wiarę w duszę nieśmiertelną. Jednak i jedni i drudzy też mają w swoich naukach wiarę w egzystencję po śmierci pewnych grup osób. U adwentystów są to święci Starego Testamentu (nie dotyczy to świętych Nowego Testamentu), którzy już zmartwychwstali, a u Świadków Jehowy są to pomazańcy z ich organizacji, którzy zostali niewidzialnie wzbudzeni w roku 1918 i nadal dokonuje się to wskrzeszanie do dziś. Adwentyści „Jedynym, który obiecał Adamowi życie dzięki nieposłuszeństwu, jest wielki oszust, a oświadczenie węża do Ewy w raju: »Na pewno nie umrzecie«, było pierwszym kazaniem na temat nieśmiertelności duszy. To właśnie oświadczenie, oparte wyłącznie na autorytecie szatana, rozbrzmiewa z ambon chrześcijaństwa, a większość ludzi przyjmuje je tak chętnie, jak to uczynili pierwsi rodzice” (Wielki bój E. G. White, Warszawa 1983, s. 414-415). Oto zaś nauka adwentystów o obecnej egzystencji świętych Starego Testamentu: „Kim są ci starcy i skąd wzięli się w niebie? Kościół adwentystów dnia siódmego powszechnie identyfikował te postacie ze świętymi, którzy powstali z grobów w czasie zmartwychwstania Chrystusa (patrz. Mat. 27, por. Ef 4,8)” (Apokalipsa A. Godek, Warszawa 1988, s. 76). „I chociaż główne zmartwychwstanie jest w dalszym ciągu kwestią przyszłości (1 Tesal. 4,16), to jednak Jezus Chrystus pragnął niejako potwierdzić, że nie tylko sam zmartwychwstał, ale, że jest »zmartwychwstaniem i życiem« dla tych, którzy pracowali w imię Boże (...) Oni byli jego »towarzyszami«, którzy powstali z Nim z grobów. (...) 24 kapłanów pojawia się z Chrystusem w Jego kapłańskiej służbie” (Apokalipsa A. Godek, Warszawa 1988, s. 78). Jeśli według adwentystów obecnie żyją tylko osoby ze Starego Testamentu, a nie egzystuje nikt z Nowego Testamentu, to jak sprawdzają się następujące słowa Pisma, które mówią, że „wszyscy” dla Boga żyją: „Bóg nie jest [Bogiem] umarłych, lecz żywych; wszyscy bowiem dla Niego żyją” (Łk 20:38). Świadkowie Jehowy „(...) w 1 Mojżeszowej 3:4: »I rzekł wąż do niewiasty: ‘Żadną miarą nie umrzecie śmiercią’« (Wu). Z tego widać, że nauka o wrodzonej duszom ludzkim nieśmiertelności pochodzi od węża Diabła” („Niech Bóg będzie prawdziwy” 1954 [ang. 1952] rozdz. 6, akapit 21). „Biblia demaskuje również głównego inspiratora nauk o nieśmiertelności duszy oraz o reinkarnacji; jest nim Szatan Diabeł, »ojciec kłamstwa« (Jana 8:44; por. Rodzaju 3:4)” (Strażnica Nr 22, 1990 s. 28). Oto zaś nauka Świadków Jehowy o obecnej egzystencji zmarłych pomazańców z ich organizacji: „Z wyjaśnienia tego oraz ze wszelkich dostępnych dowodów wynika, że wierni pomazańcy, którzy pomarli, od roku 1918 dostępują zmartwychwstania i zajmują przyobiecane im miejsce w niebiańskim sanktuarium” (Strażnica Nr 3, 1989 s. 12). Obie grupy zwalczają wiarę w piekło Adwentyści i Świadkowie Jehowy wprost prześcigają się w zwalczaniu wiary w istnienie piekła. Równocześnie nauczają, że Jezus będzie ‘mordował’ tych co nie należą do wybranych, wyprawi im „rzeź”. Adwentyści „Dominującym błędem była wiara w nieśmiertelność duszy ludzkiej i jej życie po śmierci. W następstwie powstała nauka o wiecznych mękach piekielnych” (Wielki bój E. G. White, Warszawa 1983, s. 46). „Nie będzie wiecznie płonącego piekła, które przypominałoby zbawionym straszliwe następstwa grzechu” (jw. s. 517). Oto nauka adwentystów o mękach ‘czasowych’: „Ale ogień od Boga z nieba pada na nich i wielcy i możni, biedni i nędzni zostają razem straceni. Widziałam, że niektórych ogień strawił prędko, inni zaś dłużej cierpieć musieli. (...) Niektórzy całymi dniami znajdowali się w ogniu i tak długo, dopóki najmniejsza choćby część nie była jeszcze strawiona, odczuwali zupełnie swe cierpienia. Anioł rzekł: »Ich męka nie ustanie i ogień nie zagaśnie, dopóki ostatnia choćby cząstka jeszcze pozostała, która może być spalona«. (...) Szatan i jego aniołowie musieli długo cierpieć. (...) Widziałam potem, że szatan i cały bezbożny tłum został wreszcie przez ogień strawiony, a sprawiedliwości Bożej stało się zadość” (Doświadczenia i widzenia oraz dary Ducha E. G. White, Warszawa 1930, s. 255-256; por. Wczesne pisma E. G. White, 1999, s. 233). Świadkowie Jehowy „doktryna o wiecznych mękach nikomu nie była znana. Ona jest raczej wynalazkiem samego Djabła” (Gdzie są umarli? 1932 s. 31). „Szatan zdążył wszczepić w umysły swych czcicieli podstawowe koncepcje religii fałszywej. Należały do nich wiara w istnienie piekła” (Strażnica Nr 23, 1991 s. 10). Oto nauka Świadków Jehowy o „rzezi” wyprawianej chrześcijanom przez Jezusa: „Chrystus Jezus kierować będzie nieopisaną rzezią, jakiej przedtem nie było (…) Tyle leżeć będzie trupów od jednego końca ziemi do drugiego końca, że nikogo nie będzie, ktoby je zagrzebał (Jeremiasza 25:33)” (Światło 1930 t. 1, s. 343). „W czasie Armagedonu Chrystus użyje zmartwychwstałych członków swego ciała i wszystkich swoich aniołów dla dokonania prawdziwej rzezi w stosunku nieprzyjaciela” (Strażnica 1931 s. 295). „Namaszczeni chrześcijańscy »niewolnicy«, którzy pomnażają duchowe dobra swemu niebiańskiemu Panu, Królowi Jezusowi Chrystusowi, unikną rzezi czekającej nieprzyjaciół Króla” (Strażnica XCV [1974] Nr 5 s. 14). „(...) zaczyna się od ukazania Baranka, Jezusa Chrystusa, na białym koniu. Wyrusza on na czele wojsk niebiańskich, aby wykonać na narodach wyrok będący następstwem gniewu Bożego (wersety 11-16). Przed przewidywaną rzezią anioł zwołuje ptaki padlinożerne, które mają jeść ciała zabitych” (Strażnica Rok CI [1980] Nr 18 s. 13). „Opuszczą ich siły fizyczne, które pozwoliły im śmiało ruszyć do ataku. Ogarnięci trwogą, zwrócą się jeden przeciw drugiemu i dokona się wielka rzeź. W ten sposób zostaną wytępieni wszyscy ziemscy wrogowie czystego wielbienia Boga. Każdy naród będzie w końcu zmuszony uznać zwierzchnią władzę Jehowy nad wszechświatem” (Strażnica Nr 13, 1996 s. 22). Obie grupy zaliczają Kościół Katolicki i inne kościoły chrześcijańskie do Babilonu Wielkiego Adwentyści i Świadkowie Jehowy prawie wszystkie bestie występujące w Biblii i Babilon Wielki łączą z Kościołem Katolickim i innymi kościołami chrześcijańskimi. Oczywiście siebie nawzajem też zaliczają do Babilonu. Adwentyści „Ellen G. White tak interpretuje tę część proroctwa: »Babilon nazwany jest ‘matką wszetecznic’. Jej córki symbolizują kościoły, które zachowują nauki matki i jej tradycje oraz idą za jej przykładem, poświęcając prawdę i akceptację przez Boga w celach zawarcia nieprawego związku ze światem. Poselstwo z 14 rozdziału księgi Objawienia musi dotyczyć tych społeczności religijnych, które niegdyś były czyste, a potem wkradło się do nich zepsucie. Ponieważ poselstwo to występuje po ostrzeżeniu mówiącym o czasie sądu ... nie może dotyczyć jedynie Kościoła rzymskokatolickiego, gdyż ten pogrążony jest w stanie odstępstwa już od wielu stuleci...«” (Apokalipsa A. Godek, Warszawa 1988, s. 282-283). „Tak więc smok – w tym przypadku cały zestaw religii pogańskich, zwierzę – papiestwo jako władza religijno-polityczna oraz fałszywy prorok, uosobienie upadłego protestantyzmu oto owa »trójca«” (Apokalipsa A. Godek, Warszawa 1988, s. 310). Świadkowie Jehowy „W następnym roku, to jest 1963, poszerzono znaczenie pojęcia »Babilon Wielki« (Obj. 17:5). Przewertowanie kart historii świeckiej i religijnej doprowadziło do wniosku, iż wpływy starożytnego Babilonu rozciągnęły się nie tylko na chrześcijaństwo, ale wręcz na cała ziemię. Babilon Wielki okazał się więc ogólnoświatowym imperium religii fałszywej” (Świadkowie Jehowy – głosiciele Królestwa Bożego 1995 s. 147). „Kler chrześcijaństwa bez trudu można utożsamić z »człowiekiem bezprawia«! (2 Tesaloniczan 2:3). Ta główna część Babilonu Wielkiego zostanie odarta z wszelkich osłonek i spustoszona, a z nią reszta religii fałszywej” (Strażnica Nr 2, 1990 s. 18-19); „Kto jest »człowiekiem bezprawia« i jak zostanie zgładzony? Ów zbiorowo pojęty »człowiek« symbolizuje duchowieństwo nominalnego chrześcijaństwa.” (Strażnica 2008 s. 30). Obie grupy papieża zaliczają do swych największych wrogów Adwentyści i Świadkowie Jehowy nie ukrywają swego wrogiego stosunku do papieży. Adwentyści Adwentyzm z pełną determinacją naucza o tym, że „bestią”, którego liczbą jest „666” (Ap 13:18), jest papież (patrz np. Apokalipsa A. Godek, Warszawa 1988, s. 227-238). Oto słowa ze wskazanej publikacji książkowej: „Ale w czyim imieniu przemawia rzekomy »Vicarius Filii Dei«? Oficjalnie w imieniu Ojca, Syna i Ducha świętego. Ale czy Bóstwo może mieć coś wspólnego z tak wysoko postawioną osobistością, która według wypowiedzi oficjalnych i przez nikogo nie zdementowanych przewyższa Boga, Jezusa Chrystusa; której nie wiąże »ani nauka apostołów, ani słowa ewangelii, które nie mają prawa mu rozkazywać« bowiem »robi cokolwiek sam chce, nawet rzeczy ludziom niedozwolone«?” (Apokalipsa A. Godek, Warszawa 1988, s. 237-238). Świadkowie Jehowy Towarzystwo Strażnica kiedyś z pełną determinacją nauczało o tym, że „bestią”, którego liczbą jest „666” (Ap 13:18), jest papież (patrz np. Dokonana Tajemnica 1925 s. 257-258). Oto słowa ze wskazanej publikacji książkowej: „[Ap 13:18] Albowiem jest liczba człowieka. – Człowieka grzechu, papiestwa...” (Dokonana Tajemnica 1925 s. 257). W roku 1930 zmieniono interpretację dotyczącą liczby 666, ale co do papiestwa nie zmienił się stosunek Świadków Jehowy. Nauczano nawet kiedyś, że papiestwo już upada, a Benedykt XV jest ostatnim papieżem: „Papieskie państwo (i większość poszanowania u ludzi dla ogółu kościelnictwa) jak to już wykazano (Tom III, strona 40) zostało złamane z początkiem ‘Czasu Końca’ 1799, a chociaż następny proces zniszczenia był powolny, a nawet od czasu do czasu były objawy widocznego uzdrowienia, co nigdy nie było bardziej widoczne jak w czasie obecnym, to jednak zapewnienie ostatecznego zniszczenia Papiestwa jest nieubłagane, a jego śmiertelna walka będzie bardzo gwałtowna” (Walka Armagieddonu 1919 s. 61). „Zobacz Z. ‘03-325 na dowód, że Benedykt XV nigdy nie będzie miał następcy. (Jest on osobiście ósmym papieżem panującym od roku 1799. Pięciu tych papieży umarło przed rokiem 1878. Tu mamy dobre uboczne wypełnienie się.)” (Dokonana Tajemnica 1921 [duży format] s. 99); „Wyjątek Z. ‘03-325 daje do zrozumienia, że Benedykt XV nigdy nie będzie miał następcy. (Jest on osobiście ósmym papieżem panującym od roku 1799. Pięciu tych papieży umarło przed rokiem 1878. Tu mamy dobre uboczne wypełnienie się.)” (Dokonana Tajemnica 1923 [duży format] s. 102); [„Z. ‘03-325” tzn. ang. Strażnica 1903 r. s. 325] Widzimy, że zapowiedź Towarzystwa Strażnica okazała się fałszywym proroctwem. Po Benedykcie XV (1914-1922) było już kilku papieży (Pius XI, Pius XII, Jan XXIII, Paweł VI, Jan Paweł I, Jan Paweł II), aż po Benedykta XVI i Franciszka. Pewnie dlatego w kolejnych polskich edycjach omawianej książki Towarzystwo Strażnica usunęło ten fragment! Każdy kto zaglądnie do książkowego nakładu (zwykły format) z roku 1923 i 1925 może się o tym przekonać (patrz s. 320). Obie grupy niezbyt pochlebnie wypowiadały się o Maryi Adwentyści i Świadkowie Jehowy wielokrotnie atakują katolickie wierzenia dotyczące Maryi. Tym samym obie te grupy są podobne w tych działaniach. Poniżej przytaczamy po jednej dziwnej ich wypowiedzi dotyczącej matki Syna Bożego. Adwentyści Adwentyści kierują wobec Maryi nieuzasadnione zarzuty: „Maria często zwracała Jezusowi uwagę i namawiała, aby stosował się do zasad rabinów” (Życie Jezusa E. G. White, Warszawa 2000, s. 57). „Istniało bowiem niebezpieczeństwo, że Maria może uważać swoje pokrewieństwo z Jezusem za dające jej legalnie pewne prawo do kierowania Nim w Jego misji” (jw. s. 98). Adwentyści zaliczyli cześć dla Maryi do „bałwochwalstwa”, choć nie wspomnieli o czci dla Niej, a tylko dla obrazów: „(...) poganie jednoczyli się z chrześcijanami. Chociaż ci czciciele bałwanów wyznawali, że są nawróceni, wraz z sobą sprowadzili do zboru swoje bałwochwalstwo, zamieniając jedynie przedmiot swojej czci na obrazy świętych, a nawet Chrystusa i Marii, Jego matki” (Wczesne pisma E. G. White 1999, s. 160). Świadkowie Jehowy „Matka jego chciała dopomóc mu w jego posłannictwie, przez pokazanie, że posiada władzę czynienia cudów. Lecz nie była ona pod kierunkiem ducha świętego, i nie mogła działać inaczej jak podług umysłu naturalnego. Szatan mógł użyć matki Jezusowej, aby skusić go uczynienia pierwszego cudu według ciała a nie według ducha. Stąd też nagana Jezusowa” (Strażnica 1923 s. 235). Obecnie Świadkowie Jehowy uczą, wbrew faktom, że Maryja wydała Jezusowi „polecenie”, a nie wyraziła prośbę, które nie zostało spełnione (!): „Teraz jednak, jako dorosły mężczyzna, uprzejmie, lecz stanowczo odmówił wykonania polecenia matki” (Prowadzenie rozmów na podstawie Pism 2001 s. 171). Już od samego początku swego istnienia, aż do dziś, Towarzystwo Strażnica wmawia katolikom, że Maryja jest u nich „boginią”, czy że przypisano Jej „bóstwo”: „W tym czasie powstała doktryna o trzech Bogach - Bóg Ojciec, Bóg Syn i Bóg Duch Święty, a także bóstwo Marii [w ang. Also the Goddess Mary]” (ang. Strażnica czerwiec 1882 s. 359 [reprint]). „Z czasem przypisano boskość Marii...” (Strażnica Nr 13, 1988 s. 23). Obie grupy różnie wypowiadają się o obecności Piotra w Rzymie Adwentyści i głosiciele Towarzystwa Strażnica w pewnym okresie czasu zgodnie potwierdzali to, że Apostoł Piotr był w Rzymie i tam zginął w mękach. Później Świadkowie Jehowy przez wiele lat zaprzeczali temu, że on był kiedykolwiek w stolicy Cesarstwa Rzymskiego. Ostatnio jednak jakby powoli wycofują się ze swego negowania obecności Piotra w Rzymie. Adwentyści „Opatrzność Boża pozwoliła Piotrowi zakończyć służbę w Rzymie, gdzie cesarz Neron kazał go uwięzić w czasie, kiedy apostoł Paweł został uwięziony po raz drugi. W ten sposób obaj sędziwi weterani apostołowie, którzy przez wiele lat swej działalności byli od siebie oddaleni, zostali wezwani, by złożyć swe ostatnie świadectwo dla Chrystusa w tej metropolii świata i na jej ziemi przelać krew, nasienie obfitego żniwa świętych i męczenników” (Działalność Apostołów E. G. White, Warszawa 1989, rozdz. 52 [ed. 1989 PDF, s. 140]; por. ed. 1961 s. 397). „W celi więziennej przyszły mu na myśl słowa, które Chrystus wypowiedział do niego: „Zaprawdę, zaprawdę powiadam ci: Gdy byłeś młodszy, sam się przepasywałeś i chodziłeś, dokąd chciałeś; lecz gdy się zestarzejesz, wyciągniesz ręce swoje, a kto inny cię przepasze i poprowadzi, dokąd nie chcesz” (Jan 21,18). Tak oto przedstawił Jezus swemu uczniowi sposób śmierci, przepowiedział nawet wyciągnięcie rąk na krzyżu. Piotr, jako Żyd i cudzoziemiec, skazany został na męki i ukrzyżowanie” (Działalność Apostołów E. G. White, Warszawa 1989, rozdz. 52 [ed. 1989 PDF, s. 140-141]; por. ed. 1961 s. 397-398). Świadkowie Jehowy Piotr był w Rzymie „Że św. Piotr, a także św. Paweł byli w Rzymie nie ulega wątpliwości, lecz byli oni tam jako cierpiący, jako męczennicy, a nie jako papieże” (Co kaznodzieja Russell odpowiadał na zadawane jemu liczne pytania Chicago 1947 [ang. 1917] s. 391 [wypowiedź z 1911 r.]). „Tradycja podaje, że wszyscy Apostołowie ostatecznie rozeszli się w różne strony, głosząc Ewangelię – (…) Tomasz do Persji i Indii, Piotr do Babilonu i Rzymu. Wnosimy jednak, że do owego czasu pozostawali jeszcze w Jerozolimie” (ang. Strażnica 1903 s. 3188 [reprint]). Piotr nie był w Rzymie „(...) jest wysoce nieprawdopodobną rzeczą, że podejmowałby on długą i przykrą podróż, mając powiedzmy, lat siedemdziesiąt pięć. Nie ma żadnego powodu do przypuszczenia, że w ogóle widział on Rzym kiedykolwiek, nie potrafił bowiem mówić ani po grecku, ani po łacinie, a jest wiele powodów do przypuszczenia, że zakończył on dni swoje w Babilonie” (Strażnica Nr 3, 1922 s. 47). „Nie ma absolutnie żadnego historycznego dowodu, że Piotr kiedyś przybył do Rzymu” (Odsłonięte 1937 s. 30). „A zatem nie ma żadnego przekonującego dowodu archeologicznego ani historycznego na potwierdzenie pobytu apostoła Piotra w Rzymie” (Strażnica Rok XCV [1974] Nr 7 s. 21). „Piotr (...) nigdy nie był w Rzymie” (Skorowidz do Publikacji Towarzystwa Strażnica 1986-2000, 2003 s. 362). Piotr był w Rzymie? Ostatnio Towarzystwo Strażnica jakby pośrednio potwierdziło, że Piotr był w Rzymie, a bynajmniej złagodziło swoje stanowisko, co do zaprzeczania jego obecności w tym mieście: „Nawet jeśli Piotr rzeczywiście głosił w Rzymie, jak to sugerują niektóre świeckie źródła z I i II stulecia, nie ma dowodów na to, że był zwierzchnikiem tamtejszego zboru” (Strażnica 2011 s. 25). Obecnie Towarzystwo Strażnica przeczy tylko temu, że Piotr przewodził chrześcijańskiej gminie rzymskiej: „A zatem ani Biblia, ani historia nie potwierdzają, że Piotr był pierwszym biskupem zboru w Rzymie” (jw. s. 26). W części trzeciej i czwartej tego artykułu będziemy kontynuować omawianie nauk adwentystów i Świadków Jehowy. Północnej [11]. Kościół Adwentystów Dnia Siódmego ma około 25 milionów wyznawców na świecie [11], w Polsce jest ich około 9600 [12], z czego większość mieszka w południowej Polsce w Diecezji Południo-wej. Oficjalnie przyjmuje się, że Kościół Adwentystów Dnia Siódmego w Polsce funkcjonuje od 1888 roku Dieta Adwentystów Dnia Siódmego ma zagwarantować dobre zdrowie, a ponieważ obfituje w warzywa, w wielu przypadkach powoduje także spadek masy ciała. Na czym polega ten model żywieniowy i czy ma jakieś minusy? Dieta Adwentystów Dnia Siódmego jest sposobem żywienia stworzonym i przestrzeganym przez Kościół Adwentystów Dnia Siódmego. Opiera się głównie na roślinach i produktach koszernych. Z menu wykluczone jest mięso. Członkowie Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego promowali odmiany diety Adwentystów Dnia Siódmego od momentu powstania kościoła w 1863 r. Uważają, że ich ciała są świątyniami i należy je karmić najzdrowszymi pokarmami. Dieta opiera się na biblijnej Księdze Kapłańskiej. Podkreśla pokarmy roślinne, takie jak rośliny strączkowe, owoce, warzywa, orzechy i zboża, i zniechęca do spożywania produktów pochodzenia zwierzęcego w jak największym stopniu. Na czym polega dieta Adwentystów Dnia Siódmego? Istnieje kilka odmian tej diety i choć w teorii powinno to być menu wegańskie, coraz częściej spotykane są pewne modyfikacje, np. włączenie jaj czy ryb. Należy jednak wyeliminować używki takie jak alkohol, narkotyki, papierosy. Niektórzy adwentyści unikają również rafinowanej żywności, słodzików i kofeiny. Zdarzają się także osoby sięgające po mięso, ale tylko według podziału na „czyste” i „nieczyste mięso”. Wieprzowina, królik i skorupiaki są uważane za „nieczyste”, a zatem zakazane przez adwentystów. Jednak niektórzy adwentyści wybierają niektóre „czyste” mięsa, takie jak ryby, drób i czerwone mięso inne niż wieprzowina, a także inne produkty zwierzęce, takie jak jajka i niskotłuszczowe produkty mleczne. Jakie są plusy? Wielu adwentystów stosuje dietę wegetariańską i okazuje się, że żyją znacznie dłużej niż przeciętny człowiek. Diety roślinne są dobrze znane z tego, że zmniejszają ryzyko przedwczesnej śmierci z powodu chorób serca. Dodatkowo dieta Adwentystów Dnia Siódmego może sprzyjać odchudzaniu i utrzymaniu prawidłowej masy ciała. Czy ta dieta ma jakieś minusy? U amatorów tej diety może dojść do niedoboru kilku składników odżywczych, ponieważ nie jedzą również wegetariańskich pokarmów bogatych w białko, witaminę D i B12, kwas tłuszczowy omega-3, żelazo, cynk, magnez, wapń i jod. Kościół Adwentystów Dnia Siódmego zdał sobie sprawę i zaleca, aby wzbogacić dietę w mleko roślinne, płatki zbożowe i drożdże. Mogą również dodatkowo przyjmować codzienną tabletkę multiwitaminową. Czytaj też:Dieta paleolityczna dobrze wpływa na układ krążenia Źródło: Medical Daily/HealthLine
  • Еጢα κ էцιջሒկу
  • Агուտаጤеሡ щիб էሮ
    • Լαсիрсα መрωπ ችдо пуሻፒդавել
    • Ιнускը ктուցежу νች վωրоςሤцሟዛо
  • Σωλеቴ ሏሄиτօв овсጤкօщυς
Położenie Burundi w Afryce. Burundi ( b u ˈ ɾ u n d i ), oficjalnie Republika Burundi ( rundi Republika y’Uburundi; fr. République du Burundi) – małe państwo śródlądowe położone w Afryce Wschodniej. Graniczy z Rwandą od północy, Tanzanią od wschodu i południa, oraz z Demokratyczną Republiką Konga od zachodu.
i Świadkowie Jehowy to jedni z najbardziej tajemniczych wyznawców religijnych. Mijamy ich codziennie na ulicy nawet nie zdając sobie z tego sprawy. W Polsce jest ich ok. 120 tys., a na całym świecie ponad 8 milionów. Ich wierzenia, praktyki dla wielu Chrześcijan są niezrozumiałe. Kim są i jak działają świadkowie Jehowy? Na to pytanie odpowiedzą goście programu „Skandaliści” prowadzonego przez Agnieszkę Gozdyrę. Jej gośćmi będą Tomasz Smolarek, Maciej Trębacz i Agata Szudzik. Odpowiedzą na pytanie czy świadkowie Jehowy mogą kształcić się na wyższych uczelniach. Okazuje się, że wśród wyznawców tej religii niemile widziane jest studiowanie, choć wielu świadków decyduje się na studia. Konsekwencji jednak nie ponoszą sami studenci a np. ich rodzice, którzy w zborach pełnią ważniejsze funkcje. Transmisja programu „Skandaliści” dziś od w Polsat News.
L i t e r a c k a w i z j a Adwentystów Dnia Siódmego Koniec świata według Świadków Jehowy Istotę eschatologicznych opisów występujących w doktrynie Świadków Jehowy wyraża najlepiej tytuł opracowania poświęconego tej problematyce, opublikowa- nego w wersji książkowej6, a także dostępnego we fragmentach na oficjalnej stronie Od Redakcji. Niniejsza publikacja jest relacją opartą na osobistym doświadczeniu. Nie rości sobie ona prawa do bycia uznaną za publikację naukową - to wymagałoby szerokich badań, które byłyby sprawą bardzo trudną lub wręcz niemożliwą, z racji na brak jawności w funkcjonowaniu organizacji Świadków Jehowy. Osobiste doświadczenie ma jednak również swój walor poznawczy, pokazując aspekty, do których badacz z zewnątrz mógłby nigdy nie dotrzeć lub nie zrozumieć ich należycie. Zachęcając więc do lektury, prosimy czytelników o wzgląd na to, że jest to zapis osobistego doświadczenia, a nie praca naukowa - nie należy więc wyciągać z tekstu zbyt uogólniających wniosków. ŚWIADECTWO AUTORA Flp 4:13 (Bw) "Wszystko mogę w tym, który mnie wzmacnia, w Chrystusie. Drogi czytelniku, oddaje w Twoje ręce książkę która składa się z dwóch części. Pierwsza część demaskuje fałszywe nauki świadków jehowy którzy mienią się jedynymi posłańcami Boga na ziemi a prawda jest niestety zupełnie inna, tak naprawdę polegają tylko i wyłącznie na naukach wygenerowanych przez Towarzystwo Strażnica mające swoją siedzibę w Stanach Zjednoczonych. Ta część książki ma na celu otworzyć oczy wielu ludziom żeby nie wierzyli w nauki głosicieli innej ewangelii jak siebie określają świadkowie jehowy. Natomiast część druga jest poświęcona ludziom którzy byli w organizacji i z niej odeszli, dlatego że znaleźli prawdziwego Boga i Jezusa Chrystusa, ale również dlatego że spadła im zasłona z oczu i uwolnili się od fałszywej nauki Towarzystwa Strażnica. Ale są tam świadectwa też innych ludzi którzy będąc na różnych zakrętach życiowych odnaleźli Boga i Jezusa Chrystusa i teraz podążają za Nim. Zapraszam serdecznie do lektury. Autor Denis Aldo Na początku chciałbym przybliżyć swoją osobę, tym którzy będą tą książkę czytali, oto moje świadectwo. Pozdrawiam wszystkich i Niech Pan Nasz Jezus Chrystus Wam błogosławi. Byłem Świadkiem Jehowy. Na początek chciałbym napisać coś o sobie. Czyli trochę wspomnień. Urodziłem się r. w małej miejscowości nad morzem, jako pierwszy z dzieci moich kochanych rodziców. Z początku mieszkaliśmy w małym mieszkanku na czwartym piętrze, dokładnie nie pamiętam kiedy przeprowadziliśmy się do większego na tym samym piętrze. Tata pracuje w największym przedsiębiorstwie w naszej miejscowości, a swego czasu było ich trochę. A mama zajmowała się domem. Nasza rodzina była rodziną katolicką i jest, ale chodzi mi o to że jak w normalnej rodzinie obchodziliśmy wszystkie święta, chodziliśmy do kościoła i byliśmy szczęśliwą rodziną. Nie powiem że było idealnie ale tylko w serialach jest idealnie a w normalnym życiu są normalne problemy i kłopoty. W roku 1971 przychodzi na świat mój brat Marcin, cieszyłem się że nie będę sam że będę miał się z kim bawić. Niestety życie nie zawsze układa się tak jak my byśmy chcieli. Mój brat był chory i mimo leczenia, niestety zmarł jak wam się wydaje jaki to miało wpływ na mnie, no cóż do końca nie rozumiałem tak naprawdę co się stało i przyznam szczerze że nie bardzo pamiętam to co się wtedy działo. Jedno jednak pamiętam mojego malutkiego brata w trumnie ubranego na biało. Na zdjęciach z tamtego okresu jakie oglądałem to, pamiętam że tata trzymał mnie wtedy na rękach. Po tym coś zgrzytnęło w rodzinie, tata chyba nie bardzo sobie radził z tym wszystkim i uciekł trochę do alkoholu. W roku 1972 na świat przychodzi moja pierwsza siostra, jest super w końcu mam się z kim bawić. Ale przyszedł też czas szkoły, mama opowiadała że jak mnie zaprowadziła do szkoły pierwszy raz to myślała że jestem najmniejszy w klasie ale okazało się że był chłopiec mniejszy ode mnie. W szkole jak to w szkole na początku wszystko jest łatwe nie było dużo nauki więcej zabawy. Pamiętam swoją pierwszą książkę w szkole to Elementarz. W drugiej klasie trochę zamieszania no bo to czas komunii, jak przystało na chłopca z katolickiej rodziny też przystępowałem do tej ważnej uroczystości w życiu, przyznam się drogi czytelniku że nie pamiętam tych zdarzeń, no cóż byłem mały a i czas już robi swoje. Później zostałem ministrantem, pamiętam jaka mama była dumna wtedy ze mnie. Jako ministrant byłem bardzo oddany temu co robiłem, zresztą to lubiłem po głowie tłukło mi się nawet żeby zostać księdzem i muszę przyznać szczerze że nawet byłem w tym utwierdzany przez kapłanów naszej parafii a i rodzice nie odwodzili mnie od tego pomysłu. Szkoła podstawowa szybko dobiegała końca i trzeba był dokonać wyboru gdzie iść dalej do szkoły, jak już wspomniałem był czas kiedy miałem powołanie, ale jak to młody człowiek u którego w tym okresie zaczyna się burza hormonów ja też nie jestem obojętny na dziewczęce wdzięki i w tym okresie przeżywam swoją pierwszą miłość. Moja wybranka miała na imię Dorota i co ciekawe poznaliśmy się w kościele. Ale ja niestety jeszcze w tamtym czasie nie potrafiłem na stałe ulokować swoich uczuć i były inne dziewczyny, doprowadziło to do tego że moje powołanie gdzieś zostało stłumione. W tym miejscu muszę nadmienić że miałem święcenia lektoratu, pamiętam ten dzień jakby to było wczoraj, uroczystość bez udziału ludzi ale był biskup który nas wyświęcał było nas chyba ośmiu, z tej grupy dwóch jest księżmi z czego jeden z nich jest biskupem. A pozostałym los zgotował inne życie. Ja po ukończeniu szkoły podstawowej poszedłem dalej uczyć się do szkoły gastronomicznej. Okres nauki trwał trzy lata, czas mijał szybko, były kolejne dziewczyny i kolejne złamane serca. W tym czasie moje powołanie wracało do mnie ale jakoś nie zdecydowałem się pójść tą drogą tak naprawdę to nie wiem dlaczego i co było powodem że nie wybrałem kapłaństwa i pewnie już się nie dowiem. Po trzech latach nauki idę dalej się uczyć podejmuję naukę w technikum, i w tym czasie poznaję dziewczynę o imieniu Bożena, teraz wiem że była to moja pomyłka byłem tak zaślepiony miłością że przez tą miłość przysporzyłem wiele problemów swoim rodzicom. Tak łącznie z tym że posunąłem się do tego że ukradłem z domu pieniądze żeby zaimponować dziewczynie i nakupiłem jej pierścionków, a potem ze wstydu uciekłem z domu nie było mnie dwa dni. Przez to wszystko stracili rodzice do mnie zaufanie i tak naprawdę to nie wiem czy odzyskałem to zaufanie mimo że upłynęła już wiele lat. No cóż uczucia dziewczyny okazały się słabe i mnie zostawiła wpadła w objęcia innego ale nie żałuję widocznie tak miało być. Bo teraz patrząc na to wszystko dochodzę do wniosku że poza seksem nic nas nie łączyło. Oczywiście przez to wszystko technikum nie skończyłem. I co dalej. Dorwało mnie wojsko, tak mi się to spodobało że zachciało mi się zostać żołnierzem zawodowym. I tak po okresie unitarnym trafiam do jednostki wojskowej gdzie kadra odpowiednio mnie pokierowała. Chciałem iść do szkoły kwatermistrzowskiej ale okazało się że zmienili zasady i trzeba było mieć wykształcenie średnie, a ja go nie miałem a że nie chciałem się wycofywać wybrałem szkołę pancerną, wiedziałem że jako gastronom będę miał ciężko ale myślałem sobie jakoś to będzie. Jak zwykle znowu wpadam w złe towarzystwo nie będę się rozpisywał co się stało ale wyleciałem ze szkoły. I żeby wyjść z twarzą zostaję w wojsku jako podoficer zawodowy. Można powiedzieć że spełniłem swoje marzenie. Ale nie do końca tak był w pierwszej jednostce pracowało mi się dobrze ale znowu splot różnych wydarzeń spowodował że zmieniłem jednostkę, można by było powiedzieć że jak do tej pory miałem pod górkę. No ale okres pecha myślałem że mam za sobą, mieszkałem w hotelu wojskowym blisko kasyna było dobrze. Życie kawalera i to jeszcze wojskowego było fajne. Aż do momentu kiedy na mojej drodze stanęła córka wojskowego, właściwie traktowałem ją wtedy jako nic zobowiązującego ale życie miało pokazać, że będzie inaczej i tak też było okazało się że nasza chwila zapomnienia zaowocowała dzieckiem, a że ja nie chciałem uciekać od odpowiedzialności, wziąłem ten obowiązek na siebie. Był ślub i wesele, wszystko odbyło się tak jak trzeba. Ale nie było to z miłości, tylko z obowiązku i z własnej głupoty. Czułem że to małżeństwo nie będzie szczęśliwe, ale robiłem wszystko żeby było takie. Mimo swoich wad byłem dobrym mężem i ojcem. Niestety moja żona była młoda i nie wyszumiała się wcześniej, ja chciałem domu z prawdziwego zdarzenia, a jej w głowie była zabawa, a przy tym musiała skończyć szkołę. Kiedy syn miał sześć lat, ja się rozchorowałem, w sumie nic wielkiego, ale wylądowałem w szpitalu i niestety moja żona tej próby nie wytrzymała. Po wyjściu ze szpitala nasze małżeństwo uległo rozpadowi. No cóż, nastąpił rozwód i czas życia w samotności - było to dla mnie ciężkie przeżycie tym bardziej, że z tego związku miałem syna. Załamałem się, zacząłem sięgać po alkohol i to coraz częściej. Prawie stoczyłem się na dno, ale wtedy moi przyjaciele, małżeństwo, podali mi pomocną dłoń i wyciągnęli mnie z dołka: muszę przyznać że zawdzięczam im wiele, a przede wszystkim to, że nie pozwolili mi się stoczyć na dno. No cóż, byłem jeszcze przecież młody, więc całe życie nie będę żył w samotności. Poznałem kobietę, też po przejściach, też jej się nie udało pierwszy raz. Bałem się tego związku z początku, bo moja wybranka miała dziecko, córkę, i nie wiedziałem czy zostanę zaakceptowany. Moje obawy prysły jak bańka mydlana, córka Marzeny mnie zaakceptowała a nawet zaczęła wołać tato. Byłem szczęśliwy. Po krótkim okresie znajomości postanowiliśmy się pobrać, żeby było wszystko tak jak należy. I r. wzięliśmy ślub. Z wiadomych powodów był to tylko ślub cywilny. Zamieszkaliśmy razem w naszym mieszkaniu. W życiu, jak to w życiu są wzloty i upadki, i u nas też tak było. W roku 2002 przychodzi na świat nasz ukochany syn Kuba, powinno być od tego momentu wszystko dobrze, ale było inaczej - nie wszystko układało się tak jak powinno, ale ja nie traciłem nadziei, że w końcu się ułoży i że będziemy szczęśliwą kochającą rodziną. W tym czasie oczywiście chodziłem do kościoła jak każdy katolik co niedziela, mimo tego że nie wszystko mi się podobało i że nie ze wszystkim się zgadzałem. Zaufanie do instytucji kościelnej straciłem po tym jak Kościół zamiast zajmować się aspektami wiary zaczął zajmować się polityką i to tak, że którejś niedzieli w wybory kiedy trzeba było oddać swój głos na prawicę czy lewicę, ksiądz po płomiennym politycznym kazaniu wypowiada słowa, cytuję z pamięci: szatanie idź zrób co masz zrobić... Według niego ci, co oddadzą głos na lewicę są prowadzeni przez szatana - to przelało moją czarę goryczy wstałem wtedy i wyszedłem i już do kościoła nie poszedłem. W tym czasie jest jakiś dziwny okres wzmożonej aktywności Świadków Jehowy, o których jeszcze nic nie wiedziałem aż do chwili kiedy zapukali do nas pierwszy raz. Tak jak napisał David A. Reed w swojej książce, przychodzą w najbardziej nieodpowiednim momencie, kiedy jesteś w łóżku, gdy z rodziną właśnie zasiadasz do niedzielnego obiadu, lub kiedy dotknęła ciebie jakaś tragedia, albo gdy straciłeś zaufanie do kogoś lub czegoś, tak jak ja na przykład, kiedy straciłem zaufanie do instytucji Kościoła. Pamiętam jak dziś, że przyszło do mnie dwóch elegancko ubranych panów w garniturach, byli mili i grzeczni. Nasza pierwsza rozmowa była bardzo krótka, po prostu podziękowałem im twierdząc że mnie to nie interesuje. No cóż, myślałem że będę miał spokój, nawet nie wiecie jak bardzo się myliłem. Panowie niestety byli natrętni jak mucha w upalny dzień, gdzieś za tydzień przyszli znowu i znowu ta sama śpiewka, ale ja z uporem maniaka znowu powiedziałem, że dziękuje bardzo. Na dłuższy czas miałem spokój - myślałem sobie "co to za ludzie - mówisz im dziękuje a oni jak bumerang wracają". Takie wizyty się powtarzały, aż już nawet żona była zła. W końcu przy którejś wizycie mówię sobie: "no dobra wysłucham co mają do powiedzenia". Przyszli jak zwykle elegancko ubrani, grzeczni, wysłuchałem, co mają do powiedzenia, pamiętam że wtedy wręczyli mi traktat, taką małą, można powiedzieć, reklamę tego co mi powiedzieli w skrócie. Oczywiście grzecznie zapytali czy mogą mnie odwiedzić ponownie, no powiedzmy za tydzień, ja nieświadomy podstępu zgodziłem się. W tym czasie cały czas pracowałem w wojsku, i kiedyś kiedy wracałem z pracy autobusem zobaczyłem grupę ludzi ładnie ubranych, a wśród nich jednego z tych, którzy mnie odwiedzali, gdy tak się przyglądałem ten człowiek po prostu bardzo niekulturalnie zaczął się zachowywać a wręcz nawet użył bardzo niewybrednego słownictwa przy tym używając niecenzuralnych gestów. No cóż, pokazał dwa swoje oblicza. Tak bardzo utkwiło mi to w pamięci, że postanowiłem nie rozmawiać więcej z tymi osobami, powiedziałem żonie, że ma im powiedzieć, że nie chcę z nimi rozmawiać. Oczywiście przyszli, żona powiedziała im że nie mam ochoty z nimi rozmawiać i że dziękuję. Jak myślicie - dali za wygraną? Nic z tego, przychodzili z uporem maniaka, żona w końcu ma dość i mówi żebym to ja im powiedział że nie chcę z nimi rozmawiać. Wychodzę do nich i mówię, niestety wszystko fajnie ale ja pracuję w wojsku i nic z tego nie będzie, dopóki tam pracuję, tak że dziękuję. Grzecznie podziękowali ale zadali pytanie kiedy odchodzę z wojska, powiedziałem że nie wiem i że jak odejdę to może wtedy porozmawiamy i tak jak powiedziałem na tą chwilę dziękuję. No cóż dali mi spokój na dłuższy czas, sytuacja w moim życiu zmieniła się, w wojsku zachodziły zmiany, ja jakoś nie potrafiłem sobie poradzić z tym wszystkim, i stało się że pod wpływem emocji podejmuję nie do końca przemyślaną decyzję. Tą decyzją jest moje odejście z wojska. Zachowałem się bardzo nierozsądnie ale wtedy niestety emocje wzięły górę nad rozsądkiem. Zaczął się nowy etap w moim życiu, etap cywila, z początku tryskałem energią, nie sądziłem że to będzie takie trudne. Chodzi mi o to że w tym czasie z pracą zaczynało być coraz gorzej ale jakoś sobie radziłem. W domu jak to w domu, nie było sielanki, problemy z piciem alkoholu przez moja żonę zaczęły mnie przytłaczać, po prostu zaczynałem sobie z tym wszystkim nie radzić. Kochałem żonę bardzo i nie chciałem jej stracić, tym bardziej że mieliśmy tak wspaniałego synka. Do tego wszystkiego dochodzą jeszcze problemy z córką żony, zaczęła wchodzić w okres dojrzewania i niestety zaczęła się buntować, do tego jeszcze doszło jej nieodpowiednie towarzystwo, z tym akurat sobie poradziłem, ale z buntowniczym charakterem już sobie nie radziłem. Nie potrafiłem pomóc żonie w jej problemie, dochodziło do tego że jak nigdy tego nie robiłem zaczęłam używać przemocy w chwilach kiedy żona była pod wpływem alkoholu. Nawet nie wiecie jak bardzo mi wstyd z tego powodu, zapadłbym się pod ziemię, gdybym mógł. W tej całej swojej niemocy uciekłem do swojego świata, zająłem się intensywnie sportem, zacząłem chodzić na siłownię, wszystkie wolne pieniądze inwestowałem w ten sport. Nie wiedziałem wtedy że tak naprawdę powinienem szukać pomocy u Boga i modlić się do niego tak jak na przykład psalmista Dawid „Panie, wysłuchaj modlitwy mojej i wołanie moje niech dojdzie do Ciebie! Nie ukrywaj oblicza swego przede mną w dniu niedoli mojej, nakłoń ku mnie swe ucho, w dniu, kiedy cię wzywam, śpiesznie mnie wysłuchaj!”( BW Ps 102 :3) Czyż to nie piękna modlitwa? Ale ja w ogóle zapomniałem że istnieje ktoś taki jak Bóg. Jest to przykre ale tak było. No cóż wtedy jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zjawiają się oni. Kto? Oczywiście Świadkowie Jehowy. Przyszli jak zwykle we dwóch: jeden niższy, szczuplejszy, drugi trochę wyższy i słusznej postury, tak jakoś się chował za tego niższego. Pamiętam że się przedstawili - jeden miał na imię Mariusz, drugi Maciek, ujęli mnie spokojem i ciepłem jakie od nich emanowało. Z początku rozmowa przebiegała na korytarzu, ale ja naiwnie zaprosiłem ich do przedpokoju, wzbraniali się mówiąc że przyszli tylko na chwilę ale w końcu weszli, rozmowa była serdeczna i rzeczywiście krótka w czasie rozmowy zaproponował mi Mariusz studium Biblii na podstawie książki „Czego naprawdę uczy Biblia”, wtedy nie wiedziałem jakie to będzie miało skutki, ale się zgodziłem. Moja żona sceptycznie podchodziła do tego, ja natomiast powiedziałem jej że to nic strasznego, i że można posłuchać co mają do powiedzenia. Żona zadzwoniła do swojej mamy i jej o tym powiedziała, że zwąchałem się ze Świadkami jehowy, ja zapewniłem wtedy swoją teściową, że mnie nie przekabacą. Nawet nie wiecie jak bardzo się wtedy myliłem. Już wtedy przypominałem ślepca. Rozpoczęło się studium u mnie w domu, najpierw była to broszura, której tytułu nie pamiętam, a dopiero po niej książka, której tytuł wymieniłem wcześniej. Wiedzę chłonąłem bardzo szybko, w tym czasie otrzymałem od Mariusza przekład Pisma Świętego wydanego przez Świadków. Twierdził że jest to jedyny wierny przekład i że inne są przekłamane, ja oczywiście mu uwierzyłem. Muszę przyznać że bardzo sprawnie posługiwali się Biblią i zawsze potrafili odnaleźć właściwy werset, myślałem wtedy że rzeczywiście znają Biblię. Coraz bardziej byłem przekonany do słuszności tego co mi mówili. Następnym etapem było zachęcenie mnie do przyjścia na zebranie, ja oczywiście się zgodziłem. Na pierwsze zebranie poszliśmy całą rodziną. Ja ubrałem się elegancko w koszulę krawat, nawet nabyłem czarną teczkę w którą zapakowałem Biblię świadków i z małym wówczas synkiem i żoną poszliśmy. Na zebraniu wspaniała serdeczna atmosfera, wszyscy mili, serdeczni, wszyscy podchodzili, witali się. Pomyślałem: to jest to, prawdziwa chrześcijańska rodzina, niczego podobnego wcześniej nie doświadczyłem. Byłem zauroczony, żona niekoniecznie, podchodziła do wszystkiego z rezerwą, ja wtedy jej nie słuchałem. Byłem zaślepiony tym wszystkim i tak naprawdę żadne rozsądne argumenty do mnie nie trafiały. Zacząłem uczęszczać na zebrania, czasami z żoną, czasami tylko z synem. Żona w końcu przestała ze mną chodzić, ja byłem na nią zły, tłumaczyłem jej że tam ma dobre towarzystwo, ale żona nie chciała mnie słuchać, powiedziała że jej to nie odpowiada i koniec. No cóż dałem sobie na razie spokój. Studium trwało, ja coraz bardziej się wciągałem, mimo nieraz niektórych wątpliwości, ale Mariusz skutecznie obalał moje rozterki, jak nie wersetami to logiczną argumentacją, tak mi się wtedy bynajmniej wydawało. Pierwszy zgrzyt pojawił się kiedy doszliśmy do momentu na czym umarł Jezus Chrystus, świadkowie twierdzili że umarł na palu, a ja jakoś nie mogłem tej argumentacji przetrawić i zacząłem szukać informacji. Pracowałem wtedy w Uniwersytecie jako pracownik ochrony. Mając dostęp do komputera i internetu znalazłem sporo informacji, które nie potwierdzały słów świadków, wydrukowałem to wszystko i dałem Mariuszowi żeby przejrzał to wszystko i się do tego ustosunkował. Jak myślicie, czy przeczytał to co mu dałem? Otóż nie, przyszedł do mnie z drugim bratem bo tak na siebie mówili i stwierdził że jest to literatura odstępcza, a ja mam sam pojąć decyzję czy zgadzam się z tym czy z naukami które on mi do tej pory przekazał. Powiedział jeszcze że jeżeli przyjmę tamto, to kończy studium. Powiem szczerze, że z początku byłem w szoku, zadawałem sobie pytanie: dlaczego tego nie przejrzał, nie wiem co tak naprawdę spowodowało że wyrzuciłem wszystko, może to był strach przed utratą tak mi się zdawało” prawdziwych przyjaciół”. Jak się później okazało, bardzo się myliłem, dlatego celowo w cudzysłów wziąłem słowa "prawdziwych przyjaciół". No dobrze, studium było kontynuowane, a w międzyczasie, zostałem zachęcony, żeby zostać nieochrzczonym głosicielem i żeby przystąpić do teokratycznej szkoły. Co to jest? Ni mniej ni więcej jest to pranie mózgu i doskonalenie technik skutecznego głoszenia w różnych sytuacjach. To tak w skrócie, czym zajmuje się szkoła prowadzona przez Świadków. Zaczynam głosić, tak mi się wydawało prawdę, prawdę którą oczywiście przedstawiali świadkowie. Zacząłem wmawiać ludziom, że ich wiara jest zła, że jedyna droga do zbawienia prowadzi poprzez jedyną organizację wybraną przez Boga na ziemi. Oczywiście była to bzdura ale ja tak bardzo w to wierzyłem że reagowałem różnie na ludzi którzy mówili co innego. Zanim zakończyliśmy studium, zdecydowałem się na chrzest w wydaniu świadków, gdyż twierdzili że tylko tak mogę osiągnąć zbawienie i odpuszczenie grzechów. . .....:Bóg jest światłością i nie ma w Nim żadnej ciemności. Jeżeli mówimy, że mamy z Nim łączność, a chodzimy w ciemności, to kłamiemy i nie postępujemy zgodnie z prawdą. Jeżeli zaś chodzimy w światłości, tak jak i On jest w światłości, to wtedy pozostajemy w łączności ze sobą, a krew Jezusa, Jego Syna, oczyszcza nas z wszelkiego grzechu. Jeżeli mówimy, że nie mamy grzechu, to sami siebie zwodzimy i nie ma w nas prawdy.(BP 1 : 5-8). Szkoda że wtedy nie przeczytałem tego wersetu z właściwym zrozumieniem, bym wiedział, jak bardzo grzeszę przeciwko Bogu i Jezusowi Chrystusowi. W międzyczasie, oczywiście za namową swojej nowej wielkiej rodziny, zacząłem pozbywać się z domu wszystkiego, co było związane z religią żony, nie brałem pod uwagę jej uczuć, jej argumentów tylko mówiłem że tak ma być i koniec. Pozbyłem się wszystkiego, łącznie z krzyżem, po prostu wyrzuciłem go do śmieci. Powiecie zapewne: co za potwór, ale wtedy nic innego się nie liczyło, tylko organizacja. Okazja do chrztu nadarzyła się podczas zgromadzenia na Stadionie Legii, było pochmurno, ale na czas samego chrztu wyszło słońce, wszyscy mówili, że to znak od Boga. Zacząłem nowy etap, stałem się ochrzczonym głosicielem i w pełni mogłem brać udział w życiu zboru. Za namową braci zaczynam prowadzić studium ze swoim synem. Żona mówi, że nie ma nic przeciwko temu ale prawda jest inna, boli ją to. że ja tak bardzo oddalam się od rodziny. A oddalałem się rzeczywiście, przestałem uczestniczyć w uroczystościach rodzinnych, przestałem obchodzić święta, a nawet powiadomiłem rodziców, o tym kim zostałem. No, ale jestem tylko człowiekiem i przychodzi na mnie pierwszy kryzys, związany z moimi problemami w domu z utratą pracy i brakiem pieniędzy i wtedy narzekam na wszystko i na wszystkich swoje żale wylewam do napotkanych przypadkowo sióstr myśląc że nic nie wypłynie dalej. Myliłem się. Starsi oczywiście się dowiedzieli i miałem pierwszą rozmowę wychowawczą w celu skorygowania mojego myślenia. Oczywiście poddaję się skorygowaniu i przepraszam tych, na których narzekałem. W tym czasie robię się bardzo aktywny, staram się koniecznie zmusić żonę do wypisania naszego syna z religii twierdząc, że nie uczą go tam prawdy o Bogu tylko wpajają mu same kłamstwa. Żona się broni ale tak naprawdę nie znajduje żadnych argumentów. Tak naprawdę to nie wiem co mnie powstrzymuje przed podjęciem tej decyzjim ale ostatecznie syn chodzi na religię. Moje stosunki w domu są w tym czasie nie najlepsze, żona jeszcze bardziej się zaczęła pogrążać, a ja miałem swoją tak zwaną rodzinę która zaczęła mi doradzać co zrobić, a jedyne wyjście jakie znaleźli to rozwód. Nie chciałem tego kochałem żonę i wtedy zacząłem się modlić i prosić Boga o pomoc. I wierzę, że moje modlitwy zostały wysłuchane, w domu wszystko się zmienia i to na lepsze - cieszę się z tego i na pewno to zauważam, w każdym razie jestem szczęśliwy, że tak się stało, że żona przestała pić i że wszystko zaczęło się układać. W końcu mam rodzinę, no ale co dalej. Moja żona w międzyczasie przeżywa również ataki na swoją osobę ze strony Świadków, o których ja nie miałem zielonego pojęcia, ale niestety to prawda. Świadkowie tak naprawdę nikogo z twojego domu nie pozostawią w spokoju - będą do tej pory innych twoich domowników gnębić, aż nie przeciągną ich na swoją stronę a jeżeli im się to nie uda to po prostu będą ich uznawać za odstępców i będą unikać ich towarzystwa, twierdząc, że nie jest budujące. Jest to niestety brutalna prawda. Prawda, która niektórym może się wydać niezrozumiała, ale muszę to napisać, wbrew temu co mówią świadkowie, że kierują się miłością. Tak naprawdę nie mają w sobie miłości do drugiego człowieka, nawet powiem, że są pozbawieni jakichkolwiek uczuć. Tak naprawdę dbają tylko o swoje interesy i interesy organizacji. Staję się tak gorliwy, że po jednym ze zgromadzeń składam deklarację ustną że chcę zostać sługą pomocniczym. Oczywiście wszyscy mi przyklasnęli, ale jednym z warunków zasugerowanych mi przez jednego ze starszych było to, że powinienem wypisać syna z religii. Ja znowu nie przyjmuję tego do wiadomości, a nawet mówię że szanuję wiarę żony i będzie tak jak jest. Po zakończeniu studium z synem książki „Ucz się od wielkiego nauczyciela”wydanie Świadków Jehowy, oznajmiam że nie będzie dalszego studiowania z moim synem, i wtedy bracia próbują mnie przekonać, żebym jednak studiował z nim coś, ale ja byłem uparty i podtrzymałem swoją decyzję, co zresztą żona przyjęła z zadowoleniem i radością. Żona zaczęła przygotowywać syna do pierwszej komunii, ja nie brałem w tym udziału bynajmniej z początku. Poświęciłem się pracy zawodowej i to tak bardzo że przestałem chodzić na zebrania i do służby. Jeszcze udało mi się też podjąć dodatkowe zajęcie, tak że już całkowicie zaprzestałem bywać z „braćmi”. Czyli ni mniej ni więcej przychodzi kryzys, w tym czasie odwiedzają mnie tylko dwie siostry, a tak poza tym to żywej duszy nie zobaczyłem. W październiku albo na początku listopada poszedłem na zebranie niedzielne, i poczułem się obco, jak nie wśród swoich i zadawałem sobie pytanie: co ja tu robię? Na tym zebraniu oczywiście rozmawiam z Mariuszem, mówię mu, że chciałbym porozmawiać tak szczerze, ale on nie ma czasu i obiecuje, że kiedy indziej. Wtedy dojrzewa u mnie myśl, że trzeba z tym skończyć, zrozumiałem że tak naprawdę to świadkowie interesują się tobą do czasu kiedy jesteś im potrzebny do statystyk tak zwanego wzrostu w organizacji, a później ich zainteresowanie twoją osobą spada do zera. Zacząłem czytać w internecie różne informacje od tak zwanych "odstępców" i zrozumiałem w końcu, że w organizacji jest fałsz i obłuda. W grudniu 2010 r. pierwszy raz biorę udział wraz z rodziną w świętach Bożego Narodzenia, dzielę się opłatkiem i jestem szczęśliwy jak nigdy od prawie sześciu lat. Zdałem sobie sprawę, jak wiele straciłem przez te lata i jak o mały włos nie straciłem tego wszystkiego do końca. O mały włos nie straciłem bezpowrotnie swojej rodziny. Przez ten czasu co się nie zjawiałem na zebraniach i nie chodziłem do służby, tak naprawdę to nikt nie przyszedł nie zapytał się, czy chociażby jestem zdrowy. Pewnego razu na gg odezwał się jeden z „braci”, i z udawaną szczerością zapytał, co się dzieje, że mnie nie widać, bo bardzo się martwi o mnie razem ze swoją żoną, ja mu odpisałem, że ja, jak się o kogoś martwię, to go odwiedzam albo dzwonię, a ty się nie odzywasz prawie wcale i raptem piszesz na gg, że się martwisz, wybacz ale nie wierzę w szczerość twoich intencji. Odpisał, że mi wybacza, że nie wierzę w szczerość jego intencji i ma nadzieję, że się spotkamy na zebraniu. Nic mu nie odpisałem, bo wiało od niego obłudą i fałszem. Minęło ponad pół roku, odzywa się starszy Mariusz i też nie przyszedł i nie zadzwonił tylko przysłał esemesa. Pytał się, co się dzieje ze mną i że chciałby się spotkać i porozmawiać. Ja odpisałem że nic się nie dzieje i o czym chce rozmawiać. On odpisał że no przecież mu obiecałem, że porozmawiamy. Ja odpisałem, czy pamięta, kiedy to było. On odpisał, że poco te gierki jak chcę się spotkać, to żebym podał termin, to spotkamy się u mnie lub u niego. Ja znowu odpisałem "czy pamiętasz kiedy to było". On znowu napisał "po co te pytania - albo się chcę spotkać albo nie". Ja wtedy nie wytrzymałem i zadzwoniłem do niego i znowu powtórzyłem pytanie, "Mariusz czy pamiętasz, kiedy to było, jak ja chciałem porozmawiać, on znowu swoje po co te gierki, jak po co grać na dwa fronty, jak mam się męczyć to żebym napisał list o odejściu". Ja mu odpowiedziałem, że się nie męczę i że w przeciwieństwie do innych w zborze ja na dwa fronty nie działam. Coś tam próbował odpowiedzieć, ale dokładnie nie pamiętam co - więc nie będę wymyślał. W każdym bądź razie finał tej rozmowy był taki, że ja powiedziałem do niego, że w końcu odzyskałem rodzinę i do widzenia. Ta rozmowa utwierdziła mnie tylko w przekonaniu, że tak naprawdę to wcale im na mnie nie zależy, a w swoim życiu nie kierują się wcale miłością. Bo zamiast przyjść wcześniej porozmawiać, czy w ogóle się zainteresować co się dzieje, ograniczyli się tylko do rozmowy za pomocą gg i esemesów. To jest tak zwana rodzina, która ponoć kieruje się w swoim życiu zasadami zawartymi w Biblii. Co, jak pokazuje życie, jest nieprawdą. Potrafią pozostawić samych sobie osoby starsze, twierdząc że nie prowadzą domów starców, pozostawiają wielu swoich członków z własnymi problemami i tak naprawdę im nie pomagają a wręcz przeciwnie potrafią udzielać rad niekoniecznie mających związek z naukami Chrystusa, ale wygenerowanych przez towarzystwo strażnica. Po tym wszystkim nie miałem już żadnych oporów i w ten sam dzień po rozmowie z Mariuszem wysłałem list o odejściu z organizacji, który zamieszczam poniżej. Drodzy bracia Piszę ten list do Was, gdyż dojrzałem już do tej decyzji. Na początek chciałbym zamieścić fragment z Pisma Świętego:”Nie sądźcie, abyście nie byli sądzeni. Albowiem jakim sądem sądzicie, takim was osądzą, i jaką miarą mierzycie, taką i wam odmierzą „(Mt 7:1, 2). Celowo zamieściłem ten fragment, żebyście nie osądzali mnie krytycznie z podjętej przeze mnie decyzji. Czytając Pismo Święte i psalm 32:8, który mówi „Pouczę ciebie i wskażę ci drogę, która masz iść”, doszedłem do wniosku, że Pan Jezus nie jest stworzeniem ani archaniołem, lecz jedynym w swoim rodzaju Synem Bożym w którym mieszka cieleśnie „cała pełnia Boskości”(Kolosan 2:9).Ponadto propagowany przez organizację dogmat o dwóch klasach ludzi zbawionych, niebiańskiej i ziemskiej nie znajduje swojego oparcia i uzasadnienia i jest przez organizację mylnie interpretowany, zresztą jak wiele innych nauk. Świadkowie Jehowy są ograbieni z dobrodziejstw Nowego Przymierza, udziału w Wieczerzy Pańskiej i nadziei niebiańskiej. Nadzwyczajna pozycja, jaką przypisuje sobie kierownictwo organizacji oparta jest na fanatycznym oddaniu członków organizacji, będących ślepo posłusznymi, jak i zarazem na chronologicznych i prorockich spekulacjach. Te jakże burzliwe w moim życiu parę lat w organizacji poczyniło ogromne spustoszenie w moim życiu rodzinnym, a właściwie mnie go pozbawiło. Myśląc o tym, że Wasze nauki są słuszne i stosując się do Waszych rad praktycznie odizolowałem się od rodziny nie biorąc udziału w ich życiu, w ich radościach i smutkach, skupiając się tylko na organizacji. Dopiero po czasie zrozumiałem jak wielkim było to błędem, bo chociażby składając dziecku życzenia z okazji urodzin głowy nie stracę, a poza tym sprawiam mu tym radość i nie ma w tym nic złego, a podawanie za powód nie obchodzenia urodzin dwóch negatywnych zachowań akurat opisanych w Piśmie Świętym wcale nie przekreśla tego wydarzenia i nie stawia go w świetle negatywnym. Poza tym namawianie a nawet wymuszanie na mnie prowadzenia studium z synem też nie wpłynęło korzystnie na relacje z rodziną;dochodziło na tym tle do sporów i to czasami dość burzliwych, gdyż ja byłem przekonany co do słuszności tego kroku, ale przez wypaczone myślenie ukształtowane przez organizację nie brałem pod uwagę uczuć innych i przede wszystkim nie starałem się zaakceptować faktu, że rodzina jest w innej wierze. Czego zresztą Wy również nie robicie, a dowodem są Wasze ataki na inne wyznania i przedstawianie siebie i swojego wyznania jako tej jedynej drogi podobno prowadzącej do zbawienia. To wszystko dało mi dużo do myślenia, zresztą wiele razy podkreślałem że jestem pilnym obserwatorem, ale nikt na to nie zwracał uwagi. Od grudnia 2010 roku postanowiłem całkowicie pójść za Panem (Jozuego 14:8). Jezus Chrystus zapłacił zbyt wielką cenę za moją wolność, bym pozostawał jedna nogą w organizacji. Próbowałem jeszcze chodzić na niektóre zebrania, ale nie czułem już radości, źle się czułem. Poza tym gorszyć mnie zaczęły niebiblijne poglądy przedstawiane na zebraniach. Wiem, że będę traktowany jak odstępca lub antychryst, że będziecie mnie unikać, ja jednak nie mam do nikogo urazy, nie czuję goryczy. Nie jestem Waszym wrogiem, lecz przyjacielem. Nie chcę też, żebyście opowiadali o mnie jakieś oszczerstwa, gdyż ja nic złego nikomu z Was nie zrobiłem ani nikomu nie wyrządziłem żadnej krzywdy. Jeżeli jednak będzie inaczej, to niestety ale będę musiał zareagować, gdyż nie pozwolę opluwać siebie i mojej rodziny. Bardziej sobie cenię poznanie Syna Bożego(Flp 3:7-11) od przynależności do organizacji uzależnionej od nauk wygenerowanych przez Ciało Kierownicze, które nie mają nic wspólnego z Pismem Świętym. Jedno muszę przyznać wpoiliście mi wielki szacunek dla Słowa Bożego, do bojaźni Bożej. W przyszłość jednak spoglądam z nadzieją, wierząc, że Pan użyje mnie w swej służbie dla innych ludzi, ale nie w organizacji, która tak bardzo oddaliła się od wielu podstawowych nauk. Nie odchodzę od Boga Jahwe, ale jak już wspomniałem od organizacji, od nauk wygenerowanych przez Russella i innych prezesów, oraz nauk opisanych w Strażnicy czy innych publikacjach Towarzystwa. Dalej będę pełnił służbę na rzecz Boga Jahwe, w pełni korzystając z Jego Słowa, Pisma Świętego, ale już nie w organizacji. Dlatego mając przed oczami słowa ap. Pawła z 1 listu do Koryntian 8:6 oraz listu do Rzymian 14:4 i w związku z konfliktem mojego sumienia oraz będąc posłuszny nakazowi z 2 listu do Koryntian 6:17 z bólem w sercu i ze łzami w oczach podjąłem decyzję o odłączeniu się i wycofaniu ze współpracy z Towarzystwem Strażnica. Tym samym wygasa wszelka Wasza władza nade mną. Ponadto w myśl słów z Psalmu 31:19, nie chciałbym żeby moja osoba lub nazwisko było zniesławiane w jakikolwiek sposób, co tyczy się też mojej rodzinny, i tutaj muszę powołać się na prawo cywilne, do przestrzegania którego jesteście zobligowani: KK. Rozdział XXVII art. 212. Mając na uwadze to że, macie na uwadze troskę o jedność zboru proszę, abyście odczytali mój list do braci oficjalnie, aby mój wizerunek oraz intencje, którymi się kieruję opuszczając zbór były wszystkim znane, nie tylko Wam, i żeby nie było niedomówień i niepotrzebnych plotek. Włożyłem w ten list sporo trudu, wiele mnie on kosztował bólu, łez i smutku, dlatego chciałbym, żeby był odczytany słowo w słowo, nie w skrócie, gdyż sami dobrze wiecie, że przestawienie słów, czy zastąpienie ich innymi wyrazami zaciera zrozumienie i myśli piszącego. Będę wdzięczny, jeżeli spełnicie moją prośbę, chociaż przyznam szczerze, że w to nie wierzę, ograniczycie się raczej do suchego komunikatu, że nie jestem Świadkiem Jehowy, pozostawiając szeregowych członków organizacji w niewiedzy. A powinniście wiedzieć, że przez takie milczenie dajecie powód do różnych plotek i pomówień, które to z kolei mogą się źle skończyć. Mimo wszystko niech Bóg Ojciec Wam błogosławi, a Jezus Chrystus Was nie opuszcza. Pozdrawiam. Ostatnie wydarzenia, a w szczególności to, że jeszcze zanim komukolwiek wyjawiłem swoją decyzję, już jakaś osoba ze zboru zaczęła fałszywie świadczyć przeciwko mnie i mówić nieprawdę przeciwko mojej osobie. Nie wiem, co chciała ta osoba osiągnąć, ale jej się to udało, chodzi o zamęt i napięcia. Ale nie to jest najgorsze w tej całej sprawie, tylko to, że w te plotki i bądź co bądź fałszywe pomówienia uwierzył brat Adam, który jest sługą pomocniczym, a mając wyszkolone sumienie na Biblii nie powinien dawać posłuchu tego rodzaju plotkom. Natomiast powinien, zanim powtórzył, a właściwie zanim rzucił mi nimi w twarz, porozmawiać ze mną najpierw na spokojnie, kierując się przy tym tak głoszoną przez Was miłością braterską. Jednak stało się inaczej; ktoś, kto twierdził kiedyś, że jestem jego przyjacielem pokazał, iż nie kieruje się w swoim postępowaniu miłością braterską i przeczy jakimkolwiek zasadom, publicznie wobec obcych osób rzuca mi w twarz, że ja rozpowiadam jakoby przez niego nie chodzę na zebrania, co oczywiście jest wierutnym kłamstwem, wyssanym z palca przez kogoś. Tym bardziej że od długiego już czasu z nikim nie rozmawiałem ze zboru. Niestety zarówno brat, jak i ta osoba, której imienia nie chciał mi brat ujawnić, wydali swoim postępowaniem świadectwo całej organizacji. Tą osobę mogę śmiało porównać do Żydów, którzy fałszywie świadczyli przeciwko Jezusowi po to tylko, aby został skazany i aby wprowadzić zamęt. Nie porównuję się tutaj do Pana Jezusa, ale ta cała sytuacja to przypomina. To boli i to tym bardziej, że wielu z Was darzyłem szacunkiem, bo wiem, ile dobrego od Was otrzymałem (chodzi o szacunek do Pisma Świętego, jak i do samego Stwórcy). Nigdy też nie powiem na nikogo z Was złego słowa, mimo tego, że nie wszystko jest idealnie. To wszystko, co się wydarzyło tylko utwierdziło mnie w mojej decyzji o odejściu, ale też przywołuje na myśl słowa z Psalmu 4:3-5, w którym czytamy: „Ludzie, dopókiż lżona będzie cześć moja? Dokąd miłować będziecie próżność i szukać kłamstwa? Wiedzcie, że cudownie okazał mi Pan łaskę, że Pan słyszy, gdy do Niego wołam” (BW). [Wszystkie wersety użyte w tym liście pochodzą z Biblii Warszawskiej lub z Biblii Tysiąclecia.] Teraz u mnie w domu jest krzyż, są inne przekłady Pisma Świętego i wcale mi to nie przeszkadza a wręcz przeciwnie pomaga mi. I tak już zostanie bo swoje życie powierzyłem Bogu i Panu naszemu Jezusowi Chrystusowi. Jak widzicie list nie jest pełen nienawiści czy goryczy a wręcz przeciwnie. Bo co by nie mówić to rzeczywiście nauczyli mnie szacunku do Słowa Bożego ale tylko tego, i nic poza tym. W tym okresie Pan postawił na mojej drodze wspaniałych ludzi którzy tak jak ja byli w organizacji ale poznali prawdziwego Jezusa Chrystusa i którym tak jak i mi spadła przesłona z oczu. Są to kochani ludzie którzy są dla mnie wsparciem, zarówno duchowym jak i takim prawdziwym cielesnym. Zacząłem poszukiwania prawdziwej ewangelii, jak na razie byłem na jednym takim spotkaniu ale cóż tam jakoś nie odnalazłem tego czego szukam. Szukam cały czas, mając wsparcie od moich wspaniałych przyjaciół, między czasie przeżyłem wspaniałą uroczystość mojego kochanego synka, komunię jego, i wiem że nie mógł bym uczestniczyć w tym wszystkim gdybym był w organizacji. A tak miałem całą rodzinę przy sobie i przeżyłem wspaniałe chwile. W tej chwili cieszę się wolnością, umysł mam nie skażony naukami towarzystwa i jest mi z tym dobrze. Moja rodzina jest szczęśliwa że wróciłem na jej łono. A temu wszystkiemu błogosławi Pan Nasz Jezus Chrystus. Moi drodzy w liście pierwszym Jana 5 – 20, apostoł napisał takie słowa : „Wiemy też, że Syn Boży przyszedł i dał nam rozum, abyśmy poznali tego, który jest prawdziwy. My jesteśmy w tym, który jest prawdziwy, w synu jego, Jezusie Chrystusie. On jest tym prawdziwym Bogiem i życiem wiecznym.”(BW) Kochani organizacja w to nie wierzy, a my jeżeli ten werset przyjmiemy i uwierzymy że Jezus Chrystus jest Bogiem i że w nim mamy życie wieczne, poprzez Jego krew i zmartwychwstanie, i jeżeli szczerze zwrócimy się do Niego w modlitwie wyznając szczerze nasze grzechy przeciwko Niemu i Ojcu i Duchowi Świętemu to otrzymamy łaskę przebaczenia i spadnie z naszych oczu zasłona i z powrotem wrócimy na Jego łono, a On otoczy nasz opieką. Część I JAK TO JEST BYĆ ŚWIADKIEM JEHOWY? Świadkowie od środka i ich fałszywe nauki Książka ta ma na celu ujawnić prawdę o Świadkach Jehowy, okazać jaka jest prawda o ich tak zwanej religii prawdziwej, która w wielu przypadkach nie ma nic wspólnego z prawdą a nawet jest ta prawda przeinaczana i dostosowywana do własnych potrzeb. Ma również na celu ostrzec wielu ludzi przed zgubnymi skutkami i wpływami ich nauk głoszonych przez nich. Jest tu zawarta historia powstania ruchu jak i autentyczne fakty z życia świadków. Nikt do tej pory ani z byłych ani obecnych świadków nie zdecydował się tak otwarcie napisać o swoich braciach demaskując ich jak i ujawniając fakty nieznane zwykłym ludziom. Książka ta nie ma również na celu oczerniania kogokolwiek, chodzi tylko o prawdę która jest tak skrzętnie ukrywana przed światem i zwykłymi ludźmi. Wielu świadków powie że to nic trudnego a już na pewno powiedzą że są bardzo szczęśliwi, ale czy aby na pewno tak jest, i czy aby to szczęście nie jest aby u co niektórych udawane tak na pokaz wobec braci i sióstr ?Tak żeby tylko czasem starsi nie zobaczyli że coś jest nie tak bo zaraz będą dociekać co się dzieje i czy aby na pewno wszystko w porządku. Ta ich „troska” spowodowana jest jak mówią miłością i troską o bliźniego. No i znowu wypada zadać pytanie, czy aby na pewno jest to prawda?, a może jest to obawa przed tym żeby za dużo osób nie odeszło od zboru?W moim mniemaniu to raczej ta druga opcja wydaje się bardziej prawdopodobna, a dlaczego, bo świadczyło by to o tym że coś się dzieje niedobrego w organizacji i że nie do końca jest tam tak różowo jak to sami świadkowie przedstawiają. Skąd mam takie wnioski? To proste trzeba być świadkiem i znać to środowisko od środka, żeby móc cokolwiek na ten temat powiedzieć, ale to nie wystarczy trzeba też być wnikliwym obserwatorem zachowań, słuchaczem, a zarazem trzeba umieć wiele rzeczy i faktów analizować. opr. mg/mg Grupa adwentystów w Goleniowie należy do Diecezji Zachodniej Kościoła Adwentystów Dnia Siódmego w RP. Adwentyści to szersze określenie wspólnot protestanckich, 22-letnia Emma Gough zmarła niedawno w szpitalu w Shrewsbury kilka godzin po wydaniu na świat bliźniaków. Ponieważ należała do świadków Jehowy odmówiła zgody na transfuzję krwi, która mogła uratować jej życie. W Wielkiej Brytanii jest 130 tysięcy wyznawców tej wiary, a na całym świecie siedem milionów. W ostatnich 20 latach ich liczba niemal się podwoiła. Świadkami Jehowy, do których należą między innymi gwiazdy tenisa Venus i Serena Williams, modelka Naomi Campbell oraz muzycy Prince i Michael Jackson, zawsze podpisują przed leczeniem szpitalnym oświadczenie, że nie zgadzają się na transfuzję krwi. Twierdzą, że nie pozwala im na to Biblia. Stanowią odłam adwentystów i uważają, że wkrótce nastąpi koniec świata. Ich początki to wiek XIX w Ameryce, kiedy protestancki farmer William Miller zapowiedział drugie nadejście Chrystusa na 22 października 1844 roku. Kiedy tak się nie stało, co nazwano Wielkim Rozczarowaniem, jego zwolennicy podzielili się na różne frakcje, wśród których byli adwentyści Dnia Siódmego. Na tym gruncie powstali świadkowie Jehowy. (W 1966 roku orzekli oni, że świat skończy się prawdopodobnie w roku 1975, co zahamowało rozwój ich ruchu na trzy lata). Odczytują Biblię dosłownie. Jeśli nie mogą tam odnaleźć jakiejś koncepcji, twierdzą, że jest ona błędna. Odrzucają chrześcijańską naukę, mówiącą, że Jezus był Bogiem, że umarł na krzyżu, że fizycznie zmartwychwstał, że dusze żyją po śmierci, że istnieje piekło itd. To, co znajdują w Biblii każe im potępiać hazard, masturbację, aborcję, homoseksualizm i nadmierne publiczne objawianie uczuć. Ruch założył niejaki Charles T. Russell w 1879 roku. Swoich zwolenników nazywał on "badaczami Biblii". Nacisk na głoszenie wiary przez chodzenie od domu do domu zaczęto kłaść od 1922 roku, a w 1931 roku grupa przybrała obecną nazwę (za Izajaszem 43,10). Ich koncepcja polega na tym, że świadkowie Jehowy są "w świecie, ale nie ze świata". Żyją zatem i pracują w społeczeństwie i posyłają swoje dzieci do państwowych szkół, ale każdy wyznawca musi poświęcić co najmniej 70 godzin miesięcznie na działalność misjonarską polegającą na chodzeniu po domach. Świadkowie Jehowy nie mają odrębnej grupy kapłanów - wszyscy ochrzczeni członkowie grupy uważani są za wyświęconych duchownych. W 2005 roku świadkowie Jehowy na całym świecie poświęcili ponad 1,2 miliarda godzin na działalność misjonarską, w ramach której rozdają swoje pismo "Strażnica". Publikowane w 161 językach w około 27 milionach egzemplarzy jest czasopismem o największym nakładzie na świecie. Jehowici często są niemile widziani, gdy pukają do drzwi, także dlatego, że nikt nie lubi, gdy mu przeszkadzać w wieczornym oglądaniu telewizji. Ale chodzi o coś więcej. Ich ostentacyjny separatyzm irytuje lub wręcz złości innych. Oni się nie dostosowują. Nie chcą obchodzić świąt Bożego Narodzenia. Nie głosują w wyborach. Nie oddają honorów flagom narodowym i nie śpiewają patriotycznych pieśni. Podczas I wojny światowej w Wielkiej Brytanii, Kanadzie i USA nie chcieli wstępować do armii. Ich amerykańskich przywódców skazano na 20 lat więzienia za zdradę. W nazistowskich Niemczech odmawiali mówienia "Heil Hitler" i potępiali kult swastyki jako bałwochwalstwo. Połowa z nich została wysłana do obozów koncentracyjnych, gdzie nosili fioletowy trójkąt, oznaczający, że mogą wyjść na wolność, jeśli wyrzekną się swej religii. Niewielu tak postąpiło, a połowa straciła życie w obozach. W USA trzy czwarte protestujących w imię sumienia stanowili świadkowie Jehowy. W Wielkiej Brytanii tarzano ich w smole i pierzu. Obecnie prześladowani są w Rosji, Uzbekistanie, na Białorusi i na Kubie. Inne religie też za nimi nie przepadają, ponieważ świadkowie Jehowy czynią wiele, by je obrażać. Mają własny dość ekscentryczny przekład Biblii i z lekceważeniem traktują przekonania innych jako "ludzkie spekulacje". O Kościele katolickim mówią zaś, że to "półnaga pijana ladacznica staczająca się w ogień i siarkę". A "tak zwani protestanci" i duchowni "jidysz" "jak głupi prostacy" uczestniczą w "światowym imperium fałszywej religii". Można by tak ciągnąć jeszcze długo i oni to robią. Nie są to entuzjaści ekumenizmu. Ich bardzo słabym punktem jest sprawa molestowania dzieci. Dosłownie traktują bowiem Księgę Powtórzonego Prawa 19,15, która domaga się dwóch świadków przestępstwa (nie jest o to łatwo w przypadku molestowania). I cytują pierwszy List do Koryntian (6, 1-11): "Czy odważy się ktoś z was, gdy zdarzy się nieporozumienie z drugim, szukać sprawiedliwości u niesprawiedliwych, zamiast u świętych?", aby uzasadnić zajmowanie się przestępcami przez sąd starszych, a nie prawo. Mają oni podobno pilnie strzeżoną wewnętrzną listę 23 tysięcy 720 osób, które w ich szeregach dopuściły się molestowania. Badania prowadzone w USA wskazują, że wśród świadków Jehowy jest proporcjonalnie cztery razy więcej takich przypadków niż w Kościele katolickim. Dość szczególnie podchodzą świadkowie Jehowy do krwi. Przytaczają cztery fragmenty z Biblii (Rodzaju 9,4, Kapłańska 17,12-14, Dzieje Apostolskie 15,29 i 21,25), twierdząc, że wynika z nich, iż krew, życiodajna siła, należy do Boga i człowiek nie może z niej korzystać. Wierzą, że grzechem jest nie tylko jedzenie kaszanki, ale także mięsa zwierząt, z którego nie została spuszczona odpowiednio krew. Zakaz ten rozciągają też na transfuzje. Nie zgadzają się nawet, by krew tego samego człowieka pobraną przed operacją wykorzystywano po operacji dla uzupełnienia jej ubytku. Krwi nie wolno przechowywać - ma być wylana i wrócić do Boga. Niektórzy świadkowie Jehowy odmawiają z tych powodów zgody nawet na dializę lub przeszczepy tkanek. Inni odrzucają cztery główne składniki krwi, krwinki czerwone, osocze, krwinki białe oraz płytki krwi, ale akceptują drobniejsze frakcje uzyskiwanych z tych czterech elementów. Mamy tu problem filozoficzny. Czy gdy jakaś substancja rozłożona jest na swe komponenty, nadal istnieje? Około 90-96 procent krwi stanowi woda. Reszta to albuminy, globuliny, fibrynogen i czynniki koagulacyjne. Świadkowie Jehowy uważają, że tych składników można używać, wedle indywidualnego sumienia, ale tylko z osobna. Oponenci twierdzą, że to tak, jakby zakazywać kanapki z szynką i serem, ale zezwalać na jedzenie osobno chleba, szynki i sera. Świadkowie Jehowy są też krytykowani za inne niekonsekwencje. Produkty pochodzące z krwi dostępne są tylko dzięki krwiodawstwu, które świadkowie Jehowy potępiają jako nieetyczne. W 2000 roku oznajmiono wprawdzie, że wyznawcy, którzy świadomie pozwolili na transfuzję krwi, nie będą wyrzucani, ale w istocie jest to zbędne, ponieważ postępując w ten sposób, osoby takie same stawiają się poza tą wspólnotą. Wielu świadków Jehowy nosi przy sobie podpisaną kartę z oświadczeniem, że w razie wypadku nie zgadzają się na przetoczenie im krwi. Na stronie internetowej jehowitów można alarmujące materiały mówiące o niebezpieczeństwach wynikających z takiego zabiegu, takich jak AIDS, borelioza i inne choroby. Wyolbrzymia się tam również skuteczność terapii alternatywnych. Lekarze mają z tym problem. Wytyczne Brytyjskiego Stowarzyszenia Anestezjologów stwierdzają bowiem, że wola pacjenta musi być respektowana. Podobny punkt widzenia przyjmują lekarze amerykańscy, bo wiedzą, że danie krwi komuś, kto jej nie chce, może skończyć się procesem - jeden ze szpitali na Florydzie z zasady nie przyjmuje świadków Jehowy. Inne kraje, takie jak Francja, zajmują bardziej zdecydowane stanowisko. W efekcie niedawnego procesu w Dublinie sędziowie uznali, że lekarze mieli rację, podając pewnej rodzącej kobiecie krew, ponieważ prawo jej dziecka do posiadania matki jest wyższe niż jej prawo do odmówienia transfuzji. Pojawiają się tu jeszcze bardziej subtelne dylematy. Powstaje pytanie, czy lekarze mają obowiązek stosowania chemoterapii, której zwykle towarzyszy przetaczanie krwi, wobec pacjentów, którzy nie zgadzają się na to, choć bez transfuzji chemioterapia najprawdopodobniej nie przyniesie skutku. W miarę postępu medycyny sprawy takie staną się jeszcze bardziej, a nie mniej, skomplikowane.

Adwentyści dnia siódmego głoszą, że wypełnieniem jednego z kilku znaków poprzedzających powtórne przyjście Chrystusa (które miało nastąpić między rokiem 1843 a 1844), było bardzo znamienne spadanie gwiazd w roku 1833. W odrębnych opracowaniach przedstawiam kwestie związane z innymi znakami; tu jednak prezentuję czytelnikowi

Od Redakcji. Niniejsza publikacja jest relacją opartą na osobistym doświadczeniu. Nie rości sobie ona prawa do bycia uznaną za publikację naukową - to wymagałoby szerokich badań, które byłyby sprawą bardzo trudną lub wręcz niemożliwą, z racji na brak jawności w funkcjonowaniu organizacji Świadków Jehowy. Osobiste doświadczenie ma jednak również swój walor poznawczy, pokazując aspekty, do których badacz z zewnątrz mógłby nigdy nie dotrzeć lub nie zrozumieć ich należycie. Zachęcając więc do lektury, prosimy czytelników o wzgląd na to, że jest to zapis osobistego doświadczenia, a nie praca naukowa - nie należy więc wyciągać z tekstu zbyt uogólniających wniosków. Chciałbym też pokazać kontrowersje, jeżeli chodzi o tłumaczenie Biblii, jakie między innymi wypowiedział jeden z byłych członków ciała kierowniczego Raymond Franz. Krytycy zwracają uwagę, że wbrew deklarowanemu przez świadków oparciu się tylko na Biblii nauczają, że muszą opierać się na swoim 'Niewolniku' bez którego pośrednictwa poznanie Biblii byłoby znacznie ograniczone, a także którego by nie osiągnęli, gdyby się nie przyłączyli lub odeszli z organizacji i czytali tylko Biblię. Zarzuty wśród wielu biblistów wzbudza przekład Biblii Świadków Jehowy, zwany Pismem Świętym w Przekładzie Nowego Świata. Były świadek Jehowy, kanadyjski historyk James Penton, krytykuje Towarzystwo Strażnica za odmowę ujawnienia nazwisk i wykształcenia tłumaczy ich przekładu. Organizacja stwierdziła, że członkowie komitetu tłumaczenia życzyli sobie pozostać anonimowi, by w ten sposób wywyższyć imię Boga. Towarzystwo Strażnica stwierdziło, że "tłumaczenie samo świadczy o (...) kwalifikacjach [tłumaczy]". Były członek Ciała Kierowniczego Raymond Franz twierdzi, że tylko jeden członek komitetu tłumaczącego, Fredrick W. Franz, posiadał kwalifikacje do tego zadania. Krytycy zwracają uwagę również na fakt, że przekład na język polski "jest przekładem angielskiej wersji językowej", gdzie oryginalne języki jedynie uwzględniono. Z drugiej strony, inny krytyk zauważa, że polski przekład nie reprezentuje wersji angielskiej, lecz tekst hebrajski. Choć część wersetów uznawana jest za wierną źródłom, a wybrane rozwiązania bronią się wobec innych polskich tłumaczeń, niektórzy bibliści zwracają uwagę, że tłumaczenia licznych wersetów - podobnie jak przekłady katolickie, protestanckie i żydowskie - wspierają niektóre praktyki i doktryny Świadków Jehowy. Według Michała Wojciechowskiego, przekład jest miejscami dosłowny, zaś gdzie indziej zmienia brzmienie oryginału, a nawet go fałszuje, zacierając miejsca mówiące o boskości Jezusa. Teologowie skrytykowali także wstawienie przez tłumaczy Przekładu Nowego Świata imienia Jehowa 237 razy w Nowym Testamencie w miejscach gdzie słowo to nie jest użyte w manuskryptach greckich i w większości nie są cytatami ze Starego Testamentu i opiera się jedynie na kilku współczesnych tłumaczeniach na język hebrajski. Publikacje Świadków Jehowy prezentowały wiele przewidywań na temat wydarzeń na świecie w przekonaniu, że zostały one zapowiedziane w Biblii. Brak potwierdzenia się tych wydarzeń, a w szczególności w odniesieniu do dat i czasu końca świata czy wydarzeń – 1914, 1915, 1918, 1920, 1925, 1975, 'Pokolenie 1914' doprowadziła do zmian lub rezygnacji z niektórych doktryn. Ich publikacje twierdziły, że Świadkowie Jehowy (a wcześniej Badacze Pisma Świętego – wcześniejsza nazwa) Bóg używa jako proroków i stopniowo prowadzi jego zwolenników do jaśniejszego zrozumienia jego woli. Część byłych członków Świadków Jehowy oskarża tą religię jako fałszywego proroka za dokonywanie tych przepowiedni, w szczególności z powodu zapewnień, że w niektórych przypadkach te przepowiednia były zapewniane ponad wszelką wątpliwość czy też, że zostały zatwierdzone przez Boga. W publikacjach Towarzystwa Strażnica stwierdzono, że chrześcijanie nie powinni kwestionować tego co Bóg mówi im przez jego organizację tj. Towarzystwo Strażnica. Takie oświadczenia doprowadziły do krytyki religii gdzie od członków oczekuje się "niezachwianego zaufania" co do przewidywań Towarzystwa Strażnica, a stawianie przed możliwością wykluczenia z organizacji za nie akceptowanie jego nauczania mimo, że w późniejszym okresie wiele z ich przepowiedni zostało zaniechanych. Towarzystwo Strażnica odrzuca oskarżenia o to, że jest fałszywym prorokiem, twierdzi, że ich wyjaśnienia proroctw biblijnych nie są nieomylne, a ich przepowiednie nie były nazywane jako "słowa Jehowy".I tutaj też zaprzeczają sami sobie bo przecież zawsze mówią że to co głoszą jest to nie ich nauka i ich słowa, ale że jest to słowo Jehowy. Przyznają, że niektóre z ich oczekiwań potrzebowały korekty w celu dążenia do Królestwa Bożego, lecz te korekty nie są powodem by "podważać całe ciało prawdy". Krytycy również zwracają uwagę na zasadę wyliczeń ponownego przyjścia Jezusa, którą Russell wskazywał na rok 1874. Dopiero później po jego śmierci w trzeciej i czwartej dekadzie datę tę zmieniono na rok 1914, którą Świadkowie Jehowy wiążą ze zburzeniem świątyni za czasów Nabuchodonozora II z rokiem 607 odnosząc się do zapisanych w Biblii 2520 lat. Zwraca się uwagę, że nie ma to potwierdzenia zarówno w źródłach historycznych, które wszystkie wskazują właściwy rok zburzenia świątyni Jerozolimskiej na 586 jak i nie ma to potwierdzenia w wyliczeniach biblijnych, czy też jest to sprzeczne z proroctwem Ezechiela, które dotyczyło czasu od zburzenia Świątyni Jerozolimskiej do wyzwolenia za Machabeusza. Ponadto wskazuje się, iż Towarzystwo Strażnica przyjęło błędne założenia w wyliczeniach 70 lat niewoli Żydów w Babilonie, natomiast teksty Pisma Świętego, mówiące o 70 latach spustoszeń, są przez nich interpretowane pod przyjętą przez siebie wersję historii Izraela. Przy obronie swojej nauki o Niewoli Babilońskiej odwołują się do nielicznych alternatywnych interpretacji, które wskazywać mają słuszność ich twierdzeń co do wyliczeń i interpretacji Świadków Jehowy, które jednak krytykuje wielu innych naukowców. Niestety daje to dużo do myślenia czy aby na pewno świadkowie są tak nieskazitelni jak to się tak wszem i wobec przedstawiają. Ja osobiście mam wątpliwości, zresztą te wątpliwości były od zawsze odkąd zostałem świadkiem. opr. mg/mg

  1. ሾ ኾдուи
    1. Θδифаኽև ሽ ел մо
    2. Ез ու
    3. Мեш εηаψолюшиδ
  2. Иቯከ стιглጁ

Rok 1914 to dla Towarzystwa Strażnica i Świadków Jehowy najważniejsza data w historii świata. Całe dzieje zmierzały do tego roku. Czego wtedy oczekiwano? Zupełnie innych wydarzeń niż dziś. W roku 1914 miał nastąpić "koniec", a dziś Świadkowie Jehowy uczą, że dopiero rozpoczął się wtedy "czas końca".

Byli Świadkowie Jehowy przerywają milczenie Data utworzenia: 12 maja 2018, 11:40. Byli wyznawcy mówią wprost: o zepsuciu, przyzwoleniu na molestowanie czy przemoc w rodzinie. Wyznania byłych Świadków Jehowy, którzy przerwali milczenie są szokujące. Zza wizji religii doskonałej wyłania się przerażający obraz. Odeszły od Świadków Jehowy Krążą od domu do domu i głoszą, że jedynym Bogiem jest Jehowa. Zapraszają na nauki. Są schludnie ubrani, uśmiechnięci, rozdają broszury, a na pytania odpowiadają cytatami z Biblii. Zachęcają do wspólnych rozmów, studiowania Biblii i udziału w uroczystościach. Nie mają innego wyboru, bo każdy świadek musi pełnić posługę. O tym, jak ona wygląda zgodziła się opowiedzieć pani Anna, która przez kilka lat należała do wspólnoty Świadków Jehowy. – Po przyjęciu chrztu, trzeba chodzić na zebrania kilka razy w tygodniu, rozdawać czasopisma i głosić, czyli chodzić od drzwi do drzwi i nagabywać ludzi – mówi pani Anna (45 l.), która odeszła ze wspólnoty Świadków Jehowy gdy miała 21 lat. Była tym zmęczona psychicznie i poznała kogoś „ze świata” – tak świadkowie określają innych ludzi. Utrzymywanie z nimi relacji nie jest mile widziane, chyba że robi się to tylko w celu przeciągnięcia ich na stronę świadków. – To nie jest religia, to jest sekta. Człowiek na zebraniach jest poddawany takiej manipulacji, że nawet trudno ją opisać – opowiada pani Anna. Ze wspomnień byłych świadków dowiadujemy się, że zabiegów, które mają wciągnąć do świata Świadków Jehowy i nakłonić do przyjęcia chrztu jest wiele. – Osobie zainteresowanej wyznaniem świadków nie mówi się o wielu rzeczach. O tym, że nie można mieć transfuzji krwi, że nie będzie choinki, że nie będzie obchodzenia urodzin, imienin, w święta Mikołaja i prezentów. To dopiero wychodzi w trakcie, jak ludzie przyjmą chrzest – tłumaczy nam pani Anna. Jej rodzina uległa urokowi wspaniałej wizji, ciepłych, opiekuńczych ludzi, zrzeszonych w zborach, którzy są w każdej chwili pospieszyć z pomocą, kiedy miała 14 lat. Zobacz także – Pojechaliśmy z tatą na wakacje do rodziny, do Białogardu. Tam poszedł na spotkanie do zboru Jehowych. Po powrocie do domu przez 9 miesięcy spotykał się z rodziną świadków, którzy mieszkali w naszej wsi. Potem zaczęła się w domu rewolucja – wspomina. Skoro jej ojciec wykazał zainteresowanie i zaczął studiować Biblię to oznaczało dla świadków, że cała rodzina jest zainteresowana. W domu pani Anny coraz częściej pojawiali się świadkowie. Studiowali z jej tatą i siostrą, one z mamą nie chciały się przekonać do tej zmiany. – Przez wiele lat byliśmy zagorzałymi katolikami. Jak się ludzie dowiedzieli, że za sprawą taty weszliśmy do wspólnoty Jehowy to ludzie we wsi nas omijali szerokim łukiem, wytykali palcami. Ja straciłam wtedy wszystkie koleżanki, a byłam w ostatniej klasie podstawówki – wspomina pani Ania. W domu rozpoczął się koszmar. – Ojciec ściągał ze ściany krzyże, obrazki świętych, nasze zdjęcia rodzinne z komunii czy urodzin, imienin itd. Wszystko zostało spalone. Obrazy porąbał siekierą i wrzucił do pieca. Mama stała i płakała. Nic nie mogła zrobić – wspomina kobieta. Przyjęła chrzest gdy miała 18 lat, bo tak chcieli rodzice, bo nie miała wyjścia. Wytrzymała w wierze świadków niecałe 4 lata. Ze wspólnoty odchodzi wiele osób, ale nie wszyscy mają siłę rozmawiać o tym co przeżyli. Rzadko zdarzają się takie osoby jak Sara Andrychiewicz, która na swoim blogu opublikowała list pożegnalny, po którym została wykluczona ze wspólnoty Świadków Jehowy. Opowiedziała tam o strachu jaki jej towarzyszył od urodzenia – ponieważ świadkowie wierzą, że wszyscy ludzie na świecie poza nimi zginą. „Już jako mała dziewczynka nie mogłam się pogodzić z myślą, że moje ciocie, moje koleżanki z klasy, wszyscy ci, którzy są dobrymi ludźmi – muszą zginąć” - czytamy w jej liście. To doprowadziło ją do myśli samobójczych i depresji. Po wielu latach przyznała także, że jako nastolatka była molestowana przez mężczyznę ze wspólnoty. – Wzięto mnie na przesłuchanie, które miało wyjaśnić czy na pewno byłam molestowana. Mimo że byłam ofiarą czułam ogromne poczucie winy. Mężczyźni, którzy ze mną rozmawiali nie byli do tego przygotowani. Kilka tygodni nie mogłam dojść do siebie, planowałam wtedy samobójstwo – wspomina Sara w liście. Jej osobiste wyznania na nowo wywołały dyskusję na temat kręgu Świadków Jehowy. O tym co dzieje się wewnątrz tego hermetycznego środowiska. Byli świadkowie mówią, że wszystko co mogłoby popsuć opinię o Świadkach Jehowy zostaje wewnątrz wspólnoty i jest ukrywane. Zapytaliśmy biuro prasowe wspólnoty o komentarz do listu Sary, a także wprost o to, czy wiedzą o przypadkach molestowania, znęcania się psychicznego i fizycznego oraz przyzwolenia na bicie dzieci wśród świadków? – Część zagadnień pozostaje w sferze decyzji sumienia poszczególnych osób, a część w sferze kompetencji rodziców. Nie czujemy się więc upoważnieni, żeby w tej sprawie zabierać głos. Zgodnie z wzorcem biblijnym, to na rodzicach spoczywa odpowiedzialność za wychowywania swoich dzieci – czytamy w odpowiedzi nadesłanej z Biura Informacji Publicznej Świadków Jehowy w Polsce. Policja nie prowadzi statystyk wykroczeń i przestępstw popełnionych przez Świadków. Nieoficjalnie policjanci mówią, że takich spraw nie ma prawie wcale. – Wśród świadków jest dużo patologii, ale wszystkie niewygodne tematy są zamiatanie pod dywan, żeby się tylko nie wydało – wyjaśnia pani Anna. Mimo to wyznawcy mocno trwają w wierze, do tego stopnia, że są w stanie oddać swoje życie. Sara wierzyła w nauki głoszone przez świadków do tego stopnia, że po porodzie odmówiła transfuzji krwi, chociaż była w złym stanie - miała anemię i była bardzo słaba. Mało tego, przyznała, że taką samą decyzję podjęłaby gdyby transfuzji wymagała któraś z jej córek. Mimo że wychowała się wśród świadków dotarły do niej wątpliwości. Zrezygnowała po kilkunastu latach, odeszła. Pani Anna od świadków uciekła po 3 latach od chrztu. Została sama, mimo że jej rodzina mieszkała na wyciągnięcie ręki. – Zabranianie utrzymywania więzi z najbliższymi, tatą czy mamą to jest kara, po to żeby taka osoba wróciła. Po odejściu przychodzi ogromna samotność i często ludzie nie wytrzymują psychicznie i wracają – wyjaśnia. Pani Anna nie wróciła, mimo że świadkowie często pukali do jej drzwi. Gdy jej mama zachorowała, rodzina zgodziła się żeby raz w tygodniu ją odwiedzała w domu, w którym się wychowała. Poza tym czasem nie miała do niego wstępu. To bolało ją najbardziej, bo z mamą zawsze miała dobry kontakt. – Płakałam, bardzo często płakałam. Świadkowie Jehowy zniszczyli moją rodzinę. Nigdy o tym nie zapomnę – mówi. Kim są Świadkowie Jehowy? - Pierwsze wzmianki o Świadkach Jehowy na terenie Polski datowane są na rok 1891. Pierwszy zbór został założony w Warszawie około 1905 roku. Sześć lat później oprócz stolicy zbory zawiązały się w Pabianicach i w Raszynie. Od 1915 roku regularnie ukazywało się czasopismo religijne Świadków Jehowy „Strażnica”. Dziś na terenie Polski żyje około 120 tys. Świadków Jehowy w prawie 1300 zborach. Liczby te ulegają ciągle zmianą ze względu na nowych wyznawców i świadków, którzy odeszli wspólnoty. O tym, dlaczego ludzie porzucają wiarę na rzecz innej i jakie może to mieć dla nich skutki - mówi dr Rafał Bartczuk z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego. – Zmiana wyznania to głęboka zmiana życiowa, obejmująca codzienne zwyczaje, sieć wsparcia, znajomych, system wartości, moralność, pełnione role itd. Problemy związane z kwestionowaniem i zmianą wiary mogą prowadzić do poważnych zaburzeń adaptacyjnych. Na pewno każde opuszczenie grupy, w którą osoba była zaangażowana wiąże się z cierpieniem i trudnością odnalezienia się w nowej sytuacji. Myślę, że można tę sytuację porównać do sytuacji migranta, który opuścił znaną sobie kulturę. Znalazł się w zupełnie nowym dla siebie świecie i musi przystosować się do nowej sytuacji, co często wiąże się z zupełną utratą więzi z dawną grupą religijną bądź nawet wrogością ze strony jej członków – wyjaśnia dr Bartczuk. Makabra w Mielcu. Komornik znalazł dłużnika Pogodowy armagedon w Polsce. Zobacz zdjęcia i filmy Zobacz też: /4 Odeszły od Świadków Jehowy Pani Anna odeszła od Świadków Jehowy już 24 lata temu, ale jak mówi, na zawsze zapamięta życie we wspólnocie, bo wymęczyło ją psychicznie /4 Odeszły od Świadków Jehowy Instagram Sara Andrychiewicz zdecydowała się opublikować list, w którym rozlicza się z przeszłością spędzoną wśród Świadków Jehowy /4 Odeszły od Świadków Jehowy Wojciech Jargiło / Chrzest podczas zgromadzenia Świadków Jehowy /4 Odeszły od Świadków Jehowy Wojciech Jargiło / Chrzest nowych braci w Lublinie podczas zgromadzenia okręgowego Świadków Jehowy Masz ciekawy temat? Napisz do nas list! Chcesz, żebyśmy opisali Twoją historię albo zajęli się jakimś problemem? Masz ciekawy temat? Napisz do nas! Listy od czytelników już wielokrotnie nas zainspirowały, a na ich podstawie powstały liczne teksty. Wiele listów publikujemy w całości. Wszystkie historie znajdziecie tutaj. Napisz list do redakcji: List do redakcji Podziel się tym artykułem: Adwentyści Dnia Siódmego Ruch Reformacyjny, Katowice, Poland. 317 likes · 1 talking about this · 1 was here. Witamy na serwisie poświęconym Kościołowi Adwentystów Dnia Siódmego Ruch Reformacyjny. Zaprasz Stan Wiary w Polsce, 2017 rok[] Kościół Rzymski w Rzeczy Pospolitej obrzątku łacińskiego - 32,91 miliona ochrzczonych Przewodniczący - Arcybiskup Metropolita Poznański Stanisław Gądecki Polski autokefaliczny kościół Prawosławny - 504,4 tysiąca wiernych Przewodniczący - Arcybiskup Metropolita Polski Michał Hrycuniak "Sawa" Świadkowie Jehowy - 118,8 tysiąca głosicieli Przewodniczący - Komitet Oddziału Świadkowie Jehowy,Rutherfordyzm Kościół Ewangelicko-Augsburski w Rzeczy Pospolitej (luteranie) - 61 tysięcy wiernych Przewodniczący - Biskup Jerzy Samiec Kościół Greckokatolicki w Polsce (Rzymscy Katolicy w obrządku wschodnim) - 55 tysięcy wiernych Przewodniczący - Arcybiskup Eugeniusz Popowicz Kościół Zielonoświątkowy - 24 tysiące wiernych Przewodniczący - Biskup Marek Kamińśki Kościół Starokatolicki Mariawitów - 22,8 tysiąca wiernych Przewodniczący - "Biskup" Maria Karol Babi (Marek Babi) Mariawici Kościół Polskokatolicki w RP (Rzymsko Katolicki odłam) - 18 tysięcy wiernych Przewodniczący - Wiktor Wysoczański Kościół Adwentystów Dnia Siódmego - 9, 600 tysiąca wiernych Przewodniczący - Ryszard Janowski Adwentyzm Dnia Siódmego Buddyjski Związek Diamentowej Drogi - 8,3 tysiąca wiernych Przewodniczący - Michał Siwek Kościół Nowoapostolski w Polsce (Irwinginiści) - 5,400 tysiąca wiernych Przewodniczący - Waldemar Starosta Kościół Chrześcijan Baptystów - 5,4 tysiąca wiernych Przeowdniczący - Mateusz Wichary Kościół Chrystusowy w RP - 5,4 tysiąca wiernych Przewodniczący - Andrzej Bajeński Kościół Boży w Chrystusie - 4,9 tysiąca wiernych (charyzmatyzm) Przewodniczący - Andrzej Nędzusiak Kościół Ewangelicko-Metodystyczny w RP - 4,4 tysiąca wiernych Przewodniczący - ksiądz Andrzej Malicki Rodzimy Kościół Polski - 4 tysiące wiernych (poganie) Przewodniczący - Główny ofiarnik Ryszard Zięzio Liga Muzłumańska w RP - 3,8 tysiąca wiernych Przewodniczący - Youssef Chadid Kościół Ewangelicko-Reformowany - 3,4 tysiąca wiernych (kalwinizm) Przewodniczący - Biskup Marek Izdebski Kościół Wolnych Chrześcijan w RP - 3,1 tysiąca wiernych Przewodniczący - Jerzy Karzełek Misja Buddyjska Trzy Schronienia w Polsce - 2,6 tysciąca wiernych Przewodniczący - Jeremi Szczęsny-Maślanowski Międzynarodowe Towarzystwo świadomości Kryszny - 2,4 tysiąca wiernych Przeowdniczący - Przemysław Jadźwiński Kościół Ewangelicznych Chrześcijan w RP - 2,100 tysiąca wiernych Przewodniczący - Cezary Komisarz Adwentyści Dnia Siódmego są uznawani przez innych chrześcijan za chrześcijan właśnie, bo uznają bóstwo Jezusa, chociaż wywodzą się tych samych źródeł XIX-wiecznych, co Świadkowie Jehowy - niejaki Russell, Rutherford i in.). Drukuj Powrót do artykułu31 października 2015 | 09:38 | pb, ej / br Ⓒ ⓅŚwięto Reformacji obchodzą 31 października ewangelicy na całym świecie. Przypada ono w dniu ogłoszenia w 1517 r. przez ks. Marcina Lutra słynnych 95 tez przeciwko odpustom, przeznaczonych do dysputy na uniwersytecie w to zapoczątkowało Reformację. Stała się ona początkiem końca jedności chrześcijaństwa zachodniego, zapoczątkowując kolejne podziały w coraz to słabszych i mniejszych Kościołach. Wspomnienie tego wydarzenia dotyczy w zasadzie głównie luteran, ale nawiązują doń również ewangelicy, reformowani i samych ewangelików wspominanie Reformacji nie jest świętowaniem rozdarcia w Kościele, ale ma ono swój wymiar teologiczny, który może być bliski wszystkim chrześcijanom. Pamiątkę Reformacji obchodzi się po to, by wciąż na nowo uświadamiać sobie, co przyniosła ona i inni ewangelicy uważają, że odnowa, która dokonała się w XVI wieku, nie była wydarzeniem jednorazowym, ale że jest procesem. Kościół jako społeczność złożona równocześnie ze świętych i grzeszników, wciąż na nowo wymaga oczyszczenia i odnowienia, czyli reformy. Potrzebuje jej każdy, niezależnie od przynależności wyznaniowej. Istotą prawdziwego życia z Bogiem jest nieustanne nawracanie się do Niego, ciągłe, żmudne naprawianie swego życia według zasad Reformacji jest dla ewangelików dniem wolnym, zagwarantowanym ustawowo. Na całym świecie spotykają się oni zwykle w tym dniu na uroczystym nabożeństwie, ale wspominają Reformację również podczas nabożeństwa w jedną z sąsiadujących ze świętem się od lat dialog teologiczny między obu Kościołami doprowadził do zbliżenia stanowisk na przykład w kwestiach usprawiedliwienia. 31 października 1999 r. – właśnie w święto Reformacji – podpisano w Augsburgu, kolebce Reformacji, wspólną Deklarację katolicko-luterańską nt. nauki o usprawiedliwieniu. Różnice dotyczą roli i znaczenia Pisma Świętego, interpretacji ofiary Mszy św. czy urzędu w Kościele – te właśnie zagadnienia na początku XVI w. podzieliły katolików i zwolenników którego luteranizm jest częścią, stanowi drugą pod względem liczby wyznawców, po katolicyzmie, gałąź chrześcijaństwa. Liczy ok. 400 mln przyjmuje się, że protestantyzm jako odrębny odłam chrześcijaństwa wyłonił się po 1517 r., przy czym za symboliczną datę jego narodzin przyjmuje się dzień 31 października tegoż roku, kiedy to niemiecki mnich augustiański Marcin Luter miał przybić na drzwiach kościoła katolickiego w Wittenberdze 95 tez podważających katolickie prawdy wiary, a zwłaszcza naukę o chociaż znawcy zagadnienia są obecnie przekonani, że ani w tym dniu, ani potem, ani w żadnym innym mieście Luter owych tez nie przybił, a cała sprawa jest późniejszym o kilkanaście lat wymysłem jego przyjaciela i ucznia – Filipa Melanchtona, to jednak ostatni dzień października uznaje się powszechnie za początek nie tylko luteranizmu, ale całej historycznie i genetycznie gałęzią protestantyzmu jest ewangelicyzm lub Kościoły reformacyjne, tzn. wywodzące się bezpośrednio z reformacji. Są to luteranie i ewangelicy reformowani (pochodzący od uczniów Jana Kalwina). Kościoły ewangelickie są najliczniejsze w protestantyzmie: obecnie na całym świecie żyje ok. 60 mln luteran i ponad 70 mln ewangelików reformowanych. Do nurtu ewangelickiego zaliczają się też metodyści, choć ich powstanie przypada na rok wielkim prądem w protestantyzmie są tzw. Kościoły wolne, zwane też niekiedy ewangelicznymi lub ewangelikalnymi dla odróżnienia od ewangelickich. Powstanie ich wiąże się z tzw. II reformacją, jaka dokonała się już wśród samych protestantów, głównie w Stanach Zjednoczonych na przełomie XVIII i XIX do tego czasu Kościoły reformacyjne coraz bardziej kostniały w swych doktrynach i życiu duchowym, co wywoływało niezadowolenie wielu, co wrażliwszych jednostek, którym nie odpowiadała albo nadmierna surowość Kościoła oficjalnego, albo – odwrotnie i częściej – nadmierny jego liberalizm i zeświecczenie. W ten sposób powstały takie wspólnoty wyznaniowe jak baptyści, uczniowie Chrystusa, wolni chrześcijanie (darbyści), chrześcijanie ewangeliczni, adwentyści dnia siódmego, mennonici, itp. Są w tej grupie duże wspólnoty, jak baptyści, których jest ok. 40 mln czy adwentyści – 10-12 mln, ale są też grupy niewielkie, jak wspomniani mennonici – niespełna milion dużym, a przy tym bardzo dynamicznie rozwijającym się obecnie, nurtem protestantyzmu jest pentekostalizm, czyli ruch zielonoświątkowy. Powstał on na przełomie XIX i XX stulecia na fali wspomnianej II cechuje wielka spontaniczność w modlitwie oraz – jak u wszystkich protestantów – uznawanie Pisma Świętego za jedyne źródło nauki chrześcijańskiej, chrzest w wieku dojrzałym, a w niektórych przypadkach także dar mówienia różnymi językami (glossolalia). Na całym świecie Kościoły i związki zielonoświątkowe, bardzo zresztą zróżnicowane wewnętrznie, liczą ok. 100 mln grupę stanowią wspólnoty, wywodzące się z protestantyzmu, ale które tak daleko odeszły w swym nauczaniu od wielu podstawowych zasad chrześcijaństwa, że trudno je zaliczać do chrześcijańskich, więc i protestanckich. Są to świadkowie Jehowy – podważający wiarę w Trójcę Świętą i bóstwo Chrystusa, mormoni – mający własną Biblię w postaci Księgi Mormona (złożonej zresztą z 11 innych ksiąg) i uznający w praktyce swego założyciela Josepha Smitha za równego Chrystusowi, kwakrzy (Towarzystwo Przyjaciół) – odrzucający liturgię i sakramentologię i szereg innych od tego, że te wspólnoty religijne uznają autorytet Pisma Świętego, nie sposób zaliczyć ich do Czytelniku,cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie! Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz prosimy Cię o wsparcie portalu za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz Powrót do artykułuŚwięto Reformacji31 października 2011 | 12:29 | pb, ej (KAI) / pm Ⓒ ⓅŚwięto Reformacji obchodzą 31 października ewangelicy na całym świecie. Przypada ono w dniu ogłoszenia w 1517 r. przez ks. Marcina Lutra słynnych 95 tez przeciwko odpustom, przeznaczonych do dysputy na uniwersytecie w to zapoczątkowało Reformację. Stała się ona początkiem końca jedności chrześcijaństwa zachodniego, zapoczątkowując kolejne podziały w coraz to słabszych i mniejszych Kościołach. Wspomnienie tego wydarzenia dotyczy w zasadzie głównie luteran, ale nawiązują doń również ewangelicy, reformowani i samych ewangelików wspominanie Reformacji nie jest świętowaniem rozdarcia w Kościele, ale ma ono swój wymiar teologiczny, który może być bliski wszystkim chrześcijanom. Pamiątkę Reformacji obchodzi się po to, by wciąż na nowo uświadamiać sobie, co przyniosła ona i inni ewangelicy uważają, że odnowa, która dokonała się w XVI wieku, nie była wydarzeniem jednorazowym, ale jest procesem. Kościół jako społeczność, złożona równocześnie ze świętych i grzeszników, wciąż na nowo wymaga oczyszczenia i odnowienia, czyli reformy. Potrzebuje jej każdy, niezależnie od przynależności wyznaniowej. Istotą prawdziwego życia z Bogiem jest nieustanne nawracanie się do Niego, ciągłe, żmudne naprawianie swego życia według zasad Reformacji jest dla ewangelików dniem wolnym, zagwarantowanym ustawowo. Na całym świecie spotykają się oni zwykle w tym dniu na uroczystym nabożeństwie, ale wspominają Reformację również podczas nabożeństwa w jedną z sąsiadujących ze świętem się od lat dialog teologiczny między obu Kościołami doprowadził do zbliżenia stanowisk na przykład w kwestiach usprawiedliwienia. 31 października 1999 r. – właśnie w święto Reformacji – podpisano w Augsburgu, kolebce Reformacji, wspólną Deklarację katolicko-luterańską nt. nauki o usprawiedliwieniu. Różnice dotyczą roli i znaczenia Pisma Świętego, interpretacji ofiary Mszy św. czy urzędu w Kościele – te właśnie zagadnienia na początku XVI w. podzieliły katolików i zwolenników którego luteranizm jest częścią, stanowi drugą pod względem liczby wyznawców, po katolicyzmie, gałąź chrześcijaństwa. Liczy ok. 400 mln przyjmuje się, że protestantyzm jako odrębny odłam chrześcijaństwa wyłonił się po 1517 r., przy czym za symboliczną datę jego narodzin przyjmuje się dzień 31 października tegoż roku, kiedy to niemiecki mnich augustiański Marcin Luter miał przybić na drzwiach kościoła katolickiego w Wittenberdze 95 tez podważających katolickie prawdy wiary, a zwłaszcza naukę o chociaż znawcy zagadnienia są obecnie przekonani, że ani w tym dniu, ani potem, ani w żadnym innym mieście Luter owych tez nie przybił, a cała sprawa jest późniejszym o kilkanaście lat wymysłem jego przyjaciela i ucznia – Filipa Melanchtona, to jednak ostatni dzień października uznaje się powszechnie za początek nie tylko luteranizmu, ale całej historycznie i genetycznie gałęzią protestantyzmu jest ewangelicyzm lub Kościoły reformacyjne, tzn. wywodzące się bezpośrednio z reformacji. Są to luteranie i ewangelicy reformowani (pochodzący od uczniów Jana Kalwina). Kościoły ewangelickie są najliczniejsze w protestantyzmie: obecnie na całym świecie żyje ok. 60 mln luteran i ponad 70 mln ewangelików reformowanych. Do nurtu ewangelickiego zaliczają się też metodyści, choć ich powstanie przypada na rok wielkim prądem w protestantyzmie są tzw. Kościoły wolne, zwane też niekiedy ewangelicznymi lub ewangelikalnymi dla odróżnienia od ewangelickich. Powstanie ich wiąże się z tzw. II reformacją, jaka dokonała się już wśród samych protestantów, głównie w Stanach Zjednoczonych na przełomie XVIII i XIX do tego czasu Kościoły reformacyjne coraz bardziej kostniały w swych doktrynach i życiu duchowym, co wywoływało niezadowolenie wielu, co wrażliwszych jednostek, którym nie odpowiadała albo nadmierna surowość Kościoła oficjalnego, albo – odwrotnie i częściej – nadmierny jego liberalizm i zeświecczenie. W ten sposób powstały takie wspólnoty wyznaniowe jak baptyści, uczniowie Chrystusa, wolni chrześcijanie (darbyści), chrześcijanie ewangeliczni, adwentyści dnia siódmego, mennonici, itp. Są w tej grupie duże wspólnoty, jak baptyści, których jest ok. 40 mln czy adwentyści – 10-12 mln, ale są też grupy niewielkie, jak wspomniani mennonici – niespełna milion dużym, a przy tym bardzo dynamicznie rozwijającym się obecnie, nurtem protestantyzmu jest pentekostalizm, czyli ruch zielonoświątkowy. Powstał on na przełomie XIX i XX stulecia na fali wspomnianej II cechuje wielka spontaniczność w modlitwie oraz – jak u wszystkich protestantów – uznawanie Pisma Świętego za jedyne źródło nauki chrześcijańskiej, chrzest w wieku dojrzałym, a w niektórych przypadkach także dar mówienia różnymi językami (glossolalia). Na całym świecie Kościoły i związki zielonoświątkowe, bardzo zresztą zróżnicowane wewnętrznie, liczą ok. 100 mln grupę stanowią wspólnoty, wywodzące się z protestantyzmu, ale które tak daleko odeszły w swym nauczaniu od wielu podstawowych zasad chrześcijaństwa, że trudno je zaliczać do chrześcijańskich, więc i protestanckich. Są to świadkowie Jehowy – podważający wiarę w Trójcę Świętą i bóstwo Chrystusa, mormoni – mający własną Biblię w postaci Księgi Mormona (złożonej zresztą z 11 innych ksiąg) i uznający w praktyce swego założyciela Josepha Smitha za równego Chrystusowi, kwakrzy (Towarzystwo Przyjaciół) – odrzucający liturgię i sakramentologię i szereg innych od tego, że te wspólnoty religijne uznają autorytet Pisma Świętego, nie sposób zaliczyć ich do Czytelniku,cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie! Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz prosimy Cię o wsparcie portalu za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj. soaHPcc.