🌔 Pan Tadeusz Cytaty Kto Mówi

Tadeusz Bartoś. Tadeusz Bartoś (ur. 1967) – polski filozof i teolog, publicysta, dr habilitowany, profesor nadzwyczajny na Akademii Humanistycznej im. Aleksandra Gieysztora w Pułtusku. Do 2007 dominikanin. Benedykt i konserwatyści tego typu, trzymając się sztywno tego, co jest niby odwieczną tradycją, całkowicie ją w rzeczywistości
Epilog to wiersz znajdujący się na końcu Pana Tadeusza Adama Mickiewicza. Został napisany po 1834 roku, a wydany pośmiertnie w 1861 roku. Epilog jest poetyckim podsumowaniem epopei i swoistym rozliczeniem poety z wiedziećEpilog nigdy nie został wydany za życia poety. Ocalały rękopis zawiera mnóstwo poprawek i skreśleń, stąd nie możemy mieć pewności, co do pełnych intencji autora Pan Tadeusz Epilog - streszczenie Epilog to słodko-gorzkie zakończenie powieści, które podkreśla cierpienie polskich emigrantów na obczyźnie. Mickiewicz ubolewa, że on i jego współtowarzysze nie potrafili zachować jedności i solidarności między sobą, mimo że uciekli z kraju w najtrudniejszym dla niego okresie."Biada nam zbiegi, żeśmy w czas morowy Lękliwe nieśli za granicę głowy!" W dalszej części Epilogu poeta rozlicza się z przedstawioną w epopei wizją ojczyzny. Poeta broni się przed zarzutami, że przemilczał trudną historię Polski (rozbiory, powstanie listopadowe, prześladowania carskie itp.):"Chciałem pominąć, ptak małego lotu, Pominąć strefy ulewy i grzmotu I szukać tylko cienia i pogody, Wieki dzieciństwa, domowe zagrody..." Poeta wierzy, że w chwili, gdy Polska odzyska niepodległość epopeja zostanie uznana za trafny portret przeszłości i wzorzec dla współczesnych. Mickiewicz ucieka myślami do sielskiego obrazu ojczyzny swojej młodości. Ma nadzieję, że Polska pełna energii i optymizmu powróci do swoich granic. "Ten kraj szczęśliwy, ubogi i ciasny! Jak świat jest boży, tak on był nasz własny!" Poeta kontrastuje swój naród z innymi narodami, które go otaczają. Surowo ocenia zachodnie rządy i społeczności, przeciwstawiając im polską gościnność, wierność tradycji, lojalność i waleczność. Przywołuje opowieść o chłopcu, który z piór ptaków zrobił skrzydła, dzięki którym wrócił do domu. Wyraża nadzieję, że emigranci wrócą do ojczyzny."Każdy ptak chłopcu jedno pióro zrucił, On zrobił skrzydła i do swoich wrócił" Na koniec poeta wyraża nadzieję, że jego dzieło trafi do szerokiego grona czytelników. Epilog interpretacja Podstawowym tematem Epilogu jest wygnanie. Poeta opuścił swój kraj, pozostawiając go cierpiącym pod obcą okupacją. Jest teraz wygnańcem na obcej ziemi. Razem z innymi emigrantami nie potrafi odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Wiersz koncentruje się również na temacie ojczyzny i tego, co naród oznacza dla swoich obywateli. Naród polski jest postrzegany jako ideał, który nigdy nie może zostać całkowicie utracony, a jedynie chwilowo zapomniany w trudnych czasach. Ta wizja Polski reprezentuje wszystkich Polaków, którzy mieszkają za granicą lub marzą o domu z dalekich ten artykuł?TAK NIEUdostępnij (Tadeusz spotyka Zosię bezpośrednio po przybyciu do Soplicowa w dworze, a jeszcze ściślej w swoim pokoju) 7. Kto i kiedy wygłosił "ważną naukę o grzeczności"? (Sędzia - w dzień przybycia Tadeusza wieczorem w zamku) 8. O kim mówi cytat: "ostatni z Horeszków, chociaż po kądzieli"? (mowa o Hrabi) 9. Kto był zakochany w Ewie Strona główna Kto, ile, kiedy... W obecnej chwili mamy 78 osób on-line, w tym 0 użytkowników! Konto u nas posiada już 28929 osób, a ostatnio dołączył niejaki endriu519!Ostatni głos oddano dzisiaj o 13: komentarz napisano 2021-07-01. Teksty > Śmieszne teksty > Pan Tadeusz Księga pierwsza Tadeusz do biurka zbliżył się powoli, "Mam czas" tak pomyślał " W Wordzie sie podszkolić". Odpalił komputer, poczekał chwil kilka I by móc pracować wystarczyła chwilka. Następna sekunda i Word był gotowy. Tadeusz odetchnął bo był w Wordzie nowy. Wiedział tylko tyle, co słyszał od Zosi Która się zgodziła wiedzę mu podnosić. Kurs komputerowy Zosia ukończyła I teraz to Tadzia powoli uczyła. Zaczął Tadek pisać, potem wyjustował, I czcionkę pogrubił, i pokolorował. Lecz nagle komputer wzrok jego przywabił, Bo ujrzał tam napis: "Follow the white rabbit". Zdziwił się Tadeusz i westchnął głęboko. Podrapal się w glowę, potarł silnie oko, Wstał z krzesła z rozmachem i wyjrzal przez okno. Co ujrzal? Deszcz padał, a tam królik moknął. Wybiegł więc na ganek, by złapać królika Lecz ten wciąż uciekał- taka bestia dzika. Dotarli na końcu do skrytej polany Wpadł tam pan Tadeusz i krzyknął "O rany!" Otóż Telimena będąc całkiem nago Stała tak na deszczu podparwszy sie lagą. "Jestes Tadeuszu" zaczęła rozmowę, Tadeusz stał sztywno nie mówiąc ni słowem. "Królik tresowany Cię tu przyprowadził, Spełnił swe zadanie i sobie poradził". "Co chciałaś ode mnie?" Tadeusz wydusił, Nie patrząc na damę zapytać się zmusił. "Sprawa straszna Tadziu i pomóc mi możesz, Ktoś ukradł me ciuchy. Tak więc mi pomożesz". Zdziwil się Tadeusz i spytał nieśmiało: "Jak że mam Ci pomóc w tym co ci się stało?" "To proste mój drogi. Pójdziesz więc do dworu I stamtąd przyniesiesz coś mi do ubioru". Zrobił tak Tadeusz jak mu nakazała I przyniósł jej ciuchy co by się ubrała. A, że znalazł tylko sutannę Robaka Więc zdziwiła damę garderoba taka. Lecz co bylo robić? Sutannę włożyła I tak to ubrana za Tadkiem ruszyła. Morał z tego taki niech wam pozostanie: Dzięki komputerom ujrzysz gołe panie. Księga druga Wielce podniecony wrócił Tadzio do domu O tajemnym spotkaniu nie mówiąc nikomu Wrócił do pokoju, zamknął się za drzwiami Bo jeden tylko obraz miał wciąż przed oczami Siadł przed komputerem, lecz nie włączyl Worda Bo przez mózg mu płynęła dzikich myśli horda Siedzi przed ekranem, lecz go coś rozprasza "Dobra" szepnął Tadzio i włączył Paintbrusha Stworzył Telimenę, praca była trudna Lecz w efekcie mu wyszła bitmapa przecudna Miał więc Telimenę w Windzie na tapecie Ale było mu mało, umiescił ją w necie Na darmowym serwerze, z którym się połączył Gdy się tylko przez Tepsę do sieci podłączył Pomyślał o Zosi - miła i wesoła, Ale nigdy przed Tadkiem nie stanęła goła "Idź do Telimeny" usłyszał w swej głowie "Dobra, pójdę, zobaczę co ona mi powie" "Jesteś Telimeno, chcę ci coś powiedzieć Już dłużej w mieszkaniu nie mogłem swym siedzieć Jesteś mi tak bliska, coś do Ciebie czuję" "Zgadza się, Tadziku - jestem Twoim wujem!" "Jakże to?" - krzyk Tadzia rozległ się dokoła "Widzialem Cię dzisiaj, byłaą cała goła" "Przykro mi to mówić, mój Tadziu kochany Jestem bratem Soplicy, tym drugim - niechcianym Nikt mnie nie rozumiał, nawet ksiądz w kościele A ja się po prostu źle czułam w swym ciele Musiałam wyjechać więc aż do Strasbourga, A kiedy wróciłam znów do Petersburga Nikt mnie nie poznawał, nie chciał przyznać racji Że się tam musiałam poddać operacji Ojciec wygnał z domu, nikt nie przenocowal Musiałam więc swe życie rozpocząć od nowa" Oto nowy morał już na Ciebie czeka By nie po wyglądzie oceniać człowieka. Księga trzecia Słysząc słowa damy zachwiał się Tadeusz Złapał się za głowę i strącił kapelusz. Świat mu przed oczami szybko zawirował I już po sekundzie na ziemi zlądował. Upadł tak jak kłoda bez życia na ziemię Strasząc Telimenę na serio szalenie. Podbiegła do niego, za rekę złapała No i odetchnęła - bo puls wyczuwała. Jednak się nie ruszał. Co z Tadkiem sięe stalo? Wyglądał na trupa- tak to wygladąło. Krzyknęła z przestrachem "Pomocy!! Pomocy!!" By nie czekać długo- ktoś się napatoczył. Najpierw wpadła Zosia, ksiądz Robak i Hrabia Ciekawi tak tego co się tu wyprawia. Ujrzeli panicza bez tchu na podłodze By w jednej to chwili umartwić się srodze. Tadek wciąż bez życia nie ruszał się wcale No a ludzi wokól przybywało stale. Natenczas Wojski chwycił na taśmie przypięty Swój róg bawoli długi, cętkowany, kręty. Takim to sposobem grał na pogotowie By się tu zjawiło i zbadało zdrowie Pana Tadeusza. Szpital był tuż blisko Więc przyjadą szybko. Chyba żeby ślisko Miało być na drodze, ale lato przecież Swoim ciepłem grzało. Pamiętał o lecie. Grał tak przez chwil kilka, aż usłyszał z dala Jak do Soplicowa erka za...dąła. Za minut piętnaście stanął był pod dworem Jankiel, który właśnie jadł chleb z pomidorem. Było w Soplicowie lekarzy dość wielu Ale nikt nie zechciał leczyć przy Jankielu. Mówiono już cuda o panu doktorze Nikt przeto nie wątpił, że teraz pomoże. Podszedł on do Tadzia postukał go w czoło I do wszystkich wokół szepnął niewesoło. "Nic tu nie poradzę, myślałem, że Zosię Przyjdzie mi wyleczyć. Ja Tadka mam w nosie. Nie jestem ja jego domowym lekarzem Nie moęe mu pomoc- tu się nie wykażę." Żegnając się zimno "No, na mnie już pora" Odjechał więc szybko kończąc pomidora. Zanim ktoś nastuka czwartą Tadka ksiegę* Wyjawie Wam morał mądry na potęgę. Skończy niejednego życie bohatera Reforma służb zdrowia. Jak, jasna cholera! Księga czwarta Gdy doktor odjechał ciszę wnet przerwała Zosia która zajście całe podsłuchała: "To przez Telimenę" - pośród łez krzyknęła "On tu przyszedł znaleźć w Tobie przyjaciela Jakżeś mogła go zranić prawdą tak bolesną Gdy on przyszedł tutaj po miłość cielesną? Gdyby do mnie tak przyszedł, szczerze wyznać muszę Oddałabym swe ciało a razem z nim duszę Dosyć mam już bowiem proszę drogich gości Tej straszliwie nudnej mojej niewinności" Księga piąta Tadeusz wnet się ocknął, przetarł blade lice Spojrzał wpierw na Zosię, potem na Soplicę Lecz gdy spojrzał tylko w oczy Telimenie Ujrzał bardzo dziwne zalotne spojrzenie Gdyż on się jej podobał, choć to jej bratanek, Zwłaszcza kiedy rano wychodził na ganek Robił dziesięć pompek na silnych ramionach W brudnym podkoszulku, starych kalesonach Tadeusz wtedy pojął, czemu ją tak lubi, Czemu ciągle marzy, że ją on poślubi. Leżał jednak dalej na brudnej podłodze Popatrzył na wszystkich, zachmurzył się srodze W nogach czuł mrowienie, w głowie dziwny zament Zerwał się na nogi, z półki zdjął atrament Zamaczał w nim pióro, spojrzał dookoła Pisał coś zaciekle, pot mu płynął z czoła Wsadził list w kopertę, zakleił dokładnie I w dolnej szufladzie polożył go na dnie. Nikt mu nie śmiał przerwać, wszyscy z boku stali I patrzyli na niego całkiem oniemiali Nie wiedzieli co robic, czy uciec czy zostać Każdy do szuflady miał zamiar się dostać Nikt nie okazywał zbytniej ciekawości, lecz każdy był ciekaw, co Tadzik wymościł Na kawałku papieru formatu A-cztery A Tadeusz wiedział, tam byly litery Litery się tworzyły w przeliczne wyrazy Z wyrazów powstały troche dłuższe frazy A wszystko pisane znakomitym wierszem, (Wszystko, co napisal, bylo jak najszczersze) Szufladę więc zamknął na kluczyk mosiężny Tak jakby w niej trzymał plik czeków pieniężnych. Klucz włożył do spodni i wyszedł na ganek (Choć wychodził tylko, kiedy był poranek) Wszyscy byli ciekawi, co tam napisane Otwarli więc szafkę, to było dość cwane Każdy z nich miał własny kluczyk zapasowy Tadzik o tym nie wiedział, bo był tutaj nowy. List otwarł Soplica, mówi "Ja mam prawo By list ten przeczytać, wy spadajcie żwawo" Soplica sam został i czytał te bajdy List był skierowany do jakiegoś Wajdy Tadeusz w nim pisał o tym Soplicowie, Że można go nakręcić, niech każdy się dowie Niech każdy zobaczy i niech puści pawia Na ujrzenie tego, co tu się wyprawia. Checią Tadzia było, a chęc była szczera By jego osobę zagrał sam Banderas Żeby Telimenę zagrała z wymogu Ta aktorka, ktorą widział w "Dekalogu" Soplica się zasępił, w środku cały skisiał Bo Tadeusz w Robaku chciał widzieć Barcisia! "Tego już za wiele, skreslę mu to słowo I miejsce Barcisia wypelnię na nowo Nie wiem kogo wpisać", aż z wrażenia usiadł "Wiem już, kto to będzie" i wpisał Bogusia Kopertę wnet zakleił, wysłał list jak trzeba "Może Bóg mi przebaczy i pójdę do nieba." A co z tego wyszło i czy mu się poszczęści Dowiemy się jednak chyba z szóstej części. Księga szósta Przemierzył list Tadka, czasu oceany Aż w końcu przez Wajdę został odebrany. Przeczytał go szybko dwa razy jak leci I po przeczytaniu wyrzucił do śmieci. Minęły dwie doby, wiatr zawiał z północy I list ów wyleciał tak z kosza jak z procy. Leciał dzień i drugi przeleciał pół Polski Aż w końcu go znalazł Władek Pasikowski. Przeczytał, pomyślał, zadumał przez chwilę I myślał już o tym zarobi nań ile. Co w liście ,dla niego wydało się super Aż z tego wrażenia on usiadł na kuper. Po chwili popędził w te pędy do domu I zaczął list pisać całkiem po kryjomu. Gdy list był gotowy na pocztę poleciał I wysłał go szybko- była wtedy trzecia. I znów list przemierzył czasu oceany, Aż w końcu przez Tadka zostal odebrany. Tadek właśnie Zosię namawiał do grzechu, Gdy przyszedł listonosz nie kryjąc uśmiechu, Zosia bowiem prawie już naga leżała I widział dokładnie co w sukni skrywała. Lecz przestał spoglądać widząc Tadeusza Szczególnie, że Tadek groźnie pięścią ruszał. Odebrał list Tadek i zaczął czytanie, I usta wykrzywił- to uśmiech wszedł na nie. Pisał Pasikowski, że film ten nakręci, Mieć musi jedynie ciąg dalszy opowieści*. Zosia nadal nago na trawie leżała Lecz się Tadeusza już nie doczekała. Ze złością włożyła znów suknię na siebie Tyłeczek podnosząc ubrudzony w glebie. I do Telimeny biegiem podążyła, Która to kobiecej miłości uczyła. Tadek nic nie widział, bo pisał i pisał Aż w końcu historię calutką opisał. Zrobił z tego paczkę i znaczek przykleił Potem wziął ją wysłał i tak się weselił, Że słychać go było w całym Soplicowie, A film już po chwili poukładal w glowie. Paczkę dostał Władek i zaczął czytanie Myśląc co tu zmieni, a co pozostanie. Po pracy miesiącu script był już gotowy. Zaczynał się właśnie takimi to słowy: "Litwo, kurwa, moja, ty, kurwa, jak zdrowie. Cię kurwa trza cenić ten się o tym dowie Kto cię, kurwa, stracił. Piękność twą opisuję Bo ja kurwa tesknię, tak kurwa to czuję.". Księga siódma Pasikowski do pracy wziął się bez wahania Nie mył się już z rana, nie jadał śniadania Pisał więc bez przerwy bez ładu i składu Jeden krótki wątek podam dla przykładu: "Natenczas Tadek chwycił do spodni przypięty Telefon - komórkę, bo był trochę spięty I wystukał numer, do ucha przycisnął Wzdął policzki jak banie w oczach krwią zablysnął Zsunął w dół powieki, wciągnął wgłąb pół brzucha Z całej siły wrzasnął: 'Czy ktoś mnie tam słucha? Co wy tam robicie na ruskiej granicy? Przecież chyba łapówę już wzięli celnicy Mieliście gorzałę przemycić już wczoraj Teraz już za późno, teraz już nie pora Czy w tamtych dwóch TIRach jest też amunicja? Bo na waszym tropie jest ruska milicja Dziś mieliście już być u Saszy w Zaganiu Co wy k... wiecie o transportowaniu?'" Scenariusz wnet napisał, (praca ma pierwszeństwo) W co drugiej linijce umieścił przekleństwo Scenariusz szybko wysłał więc do Tadeusza Bo bez zgody Tadka praca się nie ruszy Tadeusz podniecony przesyłkę otworzył Ostrożnie wziął w ręce, na stole położył Pierwsze, co Tadkowi rzuciło się w oczy Ledwie trzy litery: "PSY" - tytuł roboczy "O czym ten film będzie? O Kusym, Sokole? Jadę do Warszawy, chyba mu wpier..." Księga ósma Lecz zanim wyjechał podzwonił po świecie, Bo chciał zebrać kumpli co pomogą przecież. Sam nie dałby rady, a w grupie bezpieczniej, Więc takie dzwonienie uznał za konieczne. "Kto mógłby się przydać?" Wyciągnął notesy, W których trzymał wszystkich znajomych adresy. Po czasu kawałku miał listę gotową, I zaczął kolegów uraczać rozmową. John Rambo był pierwszy, zadzwonił do niego I szybko powiedział "Przyjeżdżaj kolego" Potem opowiedział jaka to cholera Jest z Pasikowskiego - tego reżysera. Rambo go wysłuchał i przybyć obiecał, A Tadek już nowy to numer wykręcał. Zadzwonił do Tomka Neo Andersona, Bo wiedział ze niezły z niego profesjonal. Neo wziął się zgodził nie mówiąc ni słowa Tak więc była w grupie osoba już nowa. Nie wiedział Tadeusz czy dzwonić tak z rana Lecz powziął decyzję: "Dzwonię do Conana" Conan obudzony zły był i się rzucał Lecz zmiękł gdy Tadeusz rzewnie się wysmucał. Narzekal na Władka, wyzywał od "cienia", I że tylko "kurwa" ma do powiedzenia. Powiedział "Przyjadę" slysząc jego żale I że do przybycia nie ma przeszkód wcale. Miał więc już Tadeusz całkiem sporą grupę Lecz myślał komu jeszcze pozawracac dupę. Dzwonił do Castora i brata Polluxa A takze do Ripley i do Franka Duxa. Wszyscy się zgodzili więc przestał już dzwonić Myśląc jakby tu czas co został roztrwonić. Wiedział bowiem Tadek, że czasu ma dużo Zanim tu przyjadą zmęczeni podróżą. Potem zejdzie dzionek na odpoczywaniu Więc czasu ten ogrom spędził na pisaniu. Odpisał do Władka żeby się szykował Na taką zabawę jaką mu gotował. Nie dbał pan Tadeusz o fakt zaskoczenia Powiedział więc to co miał do powiedzenia. Liczył się Tadeusz bardzo z takim faktem, Że się przygotuje Władek przed kontaktem. Lecz lubil wyzwania więc nie bał się wcale. "Co będzie to będzie", A będzie wspaniale. A że czasu jeszcze wciąż mu szmat pozostał Więc się on do Zosi pokoju przedostał I z Zosią przez dwa dni gorąco figlował, Tak się to do walki on tu przygotował. Księga dziewiąta Po figlach z Zosieńką nie chciał odpoczywać Bo kolejni goście zaczęli przybywać Wszyscy wymienieni, oprócz Andersona Bo mu synka powiła jego nowa żona Tadeusz chciał jechać. "Zaczekaj chwileczkę", Rzekł mu Podkomorzy i wyjął wódeczkę "Trzeba sobie wypić, jeśli jest okazja Szkoda, że nie przybył ten z "Trylogii" Azja Gościu jest zabawny, kiedy jest naprany Poza tym ma kasę, jest nieźle nadziany" "Nic to" rzekł Tadeusz, "Zaraz po kolacji Zapraszam was wszystkich do ostrej libacji" Rambo podczas picia dziwnie się zachował Najpierw głośno beknął, potem zwymiotował Dziwna niemoc także dotknęła Conana Zsunął on się z krzesła, czołgał na kolanach Nie ma już pożytku Tadeusz z Kastora Polluks, jak braciszek, też się rozchorował. Zosia, kiedy skutki libacji ujrzała Z bezsilnosci cała aż poczerwieniała Podeszła do Tadka, walnęła go kijem Tadzik tylko westchnął: "Kobieta mnie bije" W kilka godzin później, gdy powstał z podłogi Rozmasował mięśnie, rozprostował nogi Podszedł do Conana, ten na kocu leżał I oddać go Tadziowi wcale nie zamierzał, Bo było mu zimno, lecz go miał pod sobą Tadek zrezygnował, "Niech koc będzie z Tobą" Wszyscy spali twardo, nikt się nie podnosił, W pokoju się odór rzygowin unosił, Gdy nagle ktoś Tadka po ramieniu puka.* Podala wtem jemu Zosieńka notebooka, Mówiąc by do siebie maila wziął poszukał. Znalazł go dość szybko i zaraz przeczytał No i go zmroziło to, co tam wyczytał. Pisał Pasikowski, ze juz w dobrej wierze Rozpoczął on zdjęcia kręcić gdzieś w plenerze. Księga dziesiąta Pasikowski z Lusasem, gdy zostali sami, Połączyli "Tadzika" z "Gwiezdnymi Wojnami". Tadeusz, choć chłop z niego był co się zowie, Nie wychodził, bo wiedział o dziwnej chorobie. Od czego jej dostał? Tego on nie wiedział, Dobrze się czuł wtedy, gdy na dupie siedział. Gdy to Robak usłyszał krew się w nim wzburzyła. "Jak to ??? Tadeusza powaliła kiła ??? Kto nas teraz obroni przed Darthem Vaderem? Wszak bez Tadeusza my wszyscy są zerem !" Natenczas Wojski chwycił przy pasie wiszacy, Swój Miecz Świetlny - długi, jasny i błyszczący. Dołączył po chwili do niego Gerwazy: "Nikt nas nie pokona gdy walczymy razem! Miecz mój jest potężny - Scyzoryk się zowi, Nie sprosta mu nawet Obi-Wan Kenobi !" Potrzebny jest ktoś by Vaderowi sprostał, Wielu próbowało - żaden nie pozostał. "Zobaczymy" rzekł Robak "Bo w jedności siła, Poczekajmy na Tadka, może przejdzie kiła" Lecz Lucasa rzecz ta nie za bardzo wzrusza, Ma w zanadrzu ciąg dalszy - "Powrót Tadeusza". Księga jedenasta Bardzo chciał iść walczyć, ale nie mógł wcale Wiec jął Tadek Zosi streszczać swoje żale. Zosia nic nie mówiąc tylko go słuchała, Ale tak naprawdę cholera ją brała, Bo się umówiła w swiątyni dumania Razem z Telimeną na lekcję kochania. Lecz co było robić? Męża słuchać trzeba, A za tą cierpliwość można pójść do nieba. Tymczasem we dworze coraz bardziej wrzało. Coraz więcej szlachty wzięło się zbierało. Wszyscy chcieli głowy Grzegorza Lucasa, A każdy miał oręż przypięty do pasa. Czasu było mało, by powstrzymać jego Przed puszczeniem w obieg kopii filmu tego, W której to historia dworu z Soplicowa Dzieje się w kosmosie vel "Nadzieja nowa". Lecz ciągle czekano: może Tadeusza Najdzie sił na tyle, by mógł on się ruszać. Mogli iść bez niego lecz z nim było raźniej. W końcu on był młody i widział wyraźniej. Zebrał więc się wreszcie chłopstwa oddział srogi I wszyscy czekali na rozkaz do drogi. Robak był do rządu message wystosował, By tą demonstrację zalegalizował. Na wariata bowiem oni iść nie chcieli, A wszystko legalnie załatwić woleli. W końcu zobaczyli w wieczornym dzienniku, Że premier się zgodził. Ale było krzyku! Wszyscy się cieszyli, ruszać chcieli teraz, Bo każdy chciał głowy pana reżysera. Lecz zapał ostudził Wojski wraz z Robakiem: "Czekajmy do rana! Może wraz z chłopakiem Pójdziemy w tą drogę?! Może wyzdrowieje?! W końcu dużo się tu cudów przecież dzieje!" No i przeczekali nockę spiąc w śpiworach Aż nastał już ranek- bardzo wczesna pora. Nagle drzwi od dworu z hukiem się otwarły. Wszystkie serca naraz z wrażenia zamarły. W drzwiach stanął Tadeusz z takimi słowami "Czekajcie panowie, zaraz pójdę z wami!!!" Księga dwónasta Ruszyli więc raźno, wszyscy zwarci w hordę, Aby Lucasowi wspólnie obić mordę. Hejże na Lucasa! Tadzik wrzasnął srodze, Lecz jego kamraci dawno byli w drodze. Pobiegł więc za nimi z bosymi stopami, Dogonił ich wreszcie - "Niech moc bedzie z nami! Coście tacy szybcy i do zemsty skorzy?! Zdążym dojść do celu zanim sen nas zmorzy!" Lecz do wieczora kilka chwil bez mała, Zrobili sto metrów i noc ich zastała. Nie ujdą daleko przez otchłanie nocy, Pomni zagrożenia "Ciemnej Strony Mocy". Prześpim się do rana wszyscy rzekli zgodnie, Postawili straże, a z nimi pochodnie. Tadzik sen miał twardy i niezbyt spokojny, Cóż mu się sni? Jak nie Gwiezdne Wojny? Księga trzynasta A jednak nie wojny się Tadkowi śniły, A snił mu się problem dla niego wstydliwy. Otóż od dni paru, albo jeszcze dłużej Miał on erotyczne odchyły tak duże, Że nawet i Zosia kochać z nim się bała, Bo co on wymyśli nigdy nie wiedziała. Raz ją trachnął pejczem, potem znowu kijem Mówiąc że to lubi i dla tego żyje. Owszem - tak twierdziła, nawet było miłe, Gdy pejczem Tadeusz skroił czasem tyłek, Ale gdy to robił często no i silnie To już się przestała śmiać jemu przychylnie, Ale jeśli mogła to się wykręcała Z takiego to seksu - bo się bardzo bała. Innym znowu razem do łóżka ją przykuł, Lub się kazał drapać wprost to po języku. Wpadł doń z wibratorem mówiąc takie słowa: "Dzisiaj dwóch nas będzie, jesteśże gotowa?" Przyszedł też wraz z Hrabią - kazał siąść mu z boku I się im przyglądać. Milość była w toku, A Hrabia się patrzył rozpraszając Zosię. Mimo to Tadeusz miał to wszystko w nosie. Bez takich brewerii nie mógł mieć spełnienia Więc namawiał Zosię do ich to czynienia. Pewnego wieczora miarka się przebrała, Gdy w ubraniu damy jego to ujrzała. Miał na sobie kieckę, usta pomalował I w takim ubraniu w domu paradował. Na włosy perukę blondwłosą zarzucił, A pod nosem babskie przeboje był nucił. Wtedy coś w niej pękło, w oczy mu rzuciła, Że od teraz ważną rzecz postanowiła. Otóż koniec z seksem dokąd się nie zmieni. Przyrzekła na wszystko co swięte na Ziemi. Śniąc to takie rzeczy obudził się z krzykiem I nie mógł już zasnąć koszmaru wynikiem. Zanim wszyscy wstali miał on czasu dużo By przemyśleć rzeczy ważne przed podróżą. Przyrzekł sobie w duchu, że gdy się to skończy Prosto do psychiatry w podskokach podąży, Aby ten go zbadał stawiając diagnozę Co Tadeuszowi wreszcie dopomoże. Księga czternasta Tadzik w okno popatrzył, ziewnął, że aż miło Cóż to tak naprawdę dzisiaj mi się śniło? Myśl ta cały czas spokoju mu nie daje, Czyż to na myśl o Jabbie penisik mu staje? Z niedowieżaniem Tadzik głową kiwa, Chyba pojdę do baru, napiję się piwa. Reszta bandy też chętnie się napije, Na myśl o złotym trunku cieszą im się ryje. Wkrótce po wypitku wiara z baru wyszła, Gdyż dziś na zemstę właśnie pora przyszła. Zemsta to nie bajka ani żaden poker, Już ,już wyruszają na "Rancho Skywalker". Wkrótce się dokona, w końcu zemsta słodka, Zasłużona kara dziś Lucasa spotka. Lecz Grzesiu jak to Grzesiu, wcale nie jest frajer, Wita ich na progu i pociska bajer: "Welcome people, siemacie ludziska..." Lecz Tadkowi w dłoni miecz świetlny już błyska. Wysłowić się nie dał Grzesiowi biednemu, Odwrócił się na piecie i... odszedl, niewiedzieć czemu. Wszystkich zdumienie ogarnęło wielkie, Wszak w Tadeuszu nadzieje pokladali wszelkie. Tadeusz jął tłumaczyć każdemu co się da, "Moc wielki wpływ na umysły słabe ma". Księga pietnasta Tadeusz z wyprawy powrócił do domu Co myślał w swej głowie nie zdradził nikomu Zosia go na ganku miło przywitała I tajemny sygnał ręką przekazała Tadek na to czekal, wykrzyknął: "Pączuszku!" Jeszcze w tej minucie wylądował w łóżku, A Zosia nowy rodzaj igraszek wybrała Do czterech rogów lóżka Tadka przywiązała Tadeusz powiedział "Jesteś bardzo miła, Co dziś będziesz ze mną całą noc robiła? Przy łóżku nożyczki, maszyna do szycia" "Będziesz to pamiętał aż do końca życia" Tadkowi żołądek odezwał się z głodu, A Zosia wyjęła szpikulec do lodu. Na ten widok Tadek o jednym zamarzył, By szybko stąd uciec, już pobladł na twarzy Wpadł w pułapkę Zosi, to musiał jej przyznać "Słuchaj Tadeuszu, muszę Ci coś wyznać: Dzisiaj przyszła paczka od jakiegoś Johna W tej paczce leżala Twoja była żona. Właściwie nie cała, nawet nie połowa Tak naprawdę tylko jej odcięta głowa, A obok tej głowy, chyba dla pociechy Leżaly zwinięte w rulonik bebechy Leżala też kartka pośród tych bebechów A na niej spisana lista głównych grzechów Do łóżka więc mego musiałam Cię zwabić Przykro mi to mówić, lecz muszę Cię zabić Nie wciskaj mi kitu o Twojej miłości, Bo i tak odpowiesz za grzech nieczystości". Już Tadzio główkuje jak Zosię przekonać, Bo w tak młodym wieku nie chciałby on skonać. "Co ja biedny pocznę, co ja biedny zrobię?" Oczami swej duszy widział się już w grobie... strony: [1] [2] komentarz[2] | pan tadeusz, bohaterowie, motywy, wątki, streszczenie, plan wydarzeń. Pan Tadeusz cytaty i bohaterowie lektory CYTATY "Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie. Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, Kto cię stracil. Dziś piękność twa w calej ozdobie Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie." "To, że milczę, nie znaczy, że
Wybrane cytaty z Pana Tadeusza. „Litwo! Ojczyzno moja! ty jesteś jak zdrowie; Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie, Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie Widzę i opisuję, bo tęsknię po tobie." (fragment Inwokacji) „Słońce ostatnich kresów nieba dochodziło, Mniej silnie, ale szerzej niż we dnie świeciło, Całe zaczerwienione, jak zdrowe oblicze Gospodarza, gdy prace skończywszy rolnicze Na spoczynek powraca. Już krąg promienisty Spuszcza się na wierzch boru i już pomrok mglisty, Napełniając wierzchołki i gałęzie drzewa, Cały las wiąże w jedno i jakoby zlewa; I bór czernił się na kształ ogromnego gmachu, Słońce nad nim czerwone jak pożar na dachu; Wtem zapadło do głębi; jeszcze przez konary Błysnęło, jako świeca przez okienic szpary, I zgasło. (...)" (opis przyrody) „Jak łatwo może człowiek popsuć szczęście drugim W jednej chwili, a życiem nie naprawi długim!" „Bardziej niźli z miłości, może z głupiej pychy Zabiłem; więc pokora, wszedłem między mnichy, Ja, niegdyś dumny z rodu, ja, com był junakiem, Spuściłem głowę, kwestarz, zwałem się Robakiem, Że jako robak w prochu... Zły przykład dla Ojczyzny, zachętę do zdrady Trzeba było okupić dobrymi przykłady, Krwią, poświęceniem się... Biłem się za kraj; gdzie? jak? zmilczę; nie dla chwały Ziemskiej biegłem tylekroć na miecze, na strzały. Milej sobie wspominam, nie dzieła waleczne I głośne, ale czyny ciche, użyteczne, I cierpienia, których nikt... Udało mi się nieraz do kraju przedzierać, Rozkazy wodzów nosić, wiadomości zbierać, Układać zmowy - znają i Galicyjanie Ten kaptur mnisi - znają i Wielkopolanie!" (działalność konspiracyjna księdza Robaka) „Wojski pragnął młodzieńców poróżnionych zgodzić Przykładami mądrymi, więc zaczął wywodzić Historyją o dziku Nalibockich lasów I o kłótni Rejtana z książęciem Denassów, Ale goście tymczasem skończyli jeść lody I z zamku na dziedziniec wyszli dla ochłody." (fragment opowieści Wojskiego dotyczącej Rejtana, która nie znalazła swojego zakończenia w utworze)
Owoż pan Stolnik nieraz wzywał tego zucha, I ugaszczał w pałacu, zwłaszcza w czas sejmików, Popularny dla jego krewnych i stronników. Wąsal tak wzbił się w dumę łaskawym przyjęciem, Że mu się uroiło zostać pańskim zięciem. Do zamku nieproszony coraz częściej jeździł, W końcu u nas jak w swoim domu się zagnieździł. Cytaty z Pana TadeuszaNajlepsze cytaty z Pana TadeuszaCytaty Pan TadeuszKliknij w wybrany cytat, aby go skopiowaćNajlepsze cytaty z Pana TadeuszaPrzygotowałam dla Was duża kolekcję najlepszych cytatów z Pana Tadeusza. Poniżej znajdziecie najlepsze sentencje, które są czasami pozytywne a czasami smutne. Znajdziecie też piękne aforyzmy, inspirujące hasła oraz motywujące złote się nimi ze swoimi w wybrany cytat, aby go skopiować“Grzeczność nie jest nauką łatwą ani małą.(…)Grzeczność wszystkim należy, lecz każdemu inna.”“Kiedyż nam Pan Bóg wrócić z wędrówki dozwoliI znowu dom zamieszkać na ojczystej roli.”“Czuł niewymowny pociąg utopić się w błocie.”“I z dziecinną radością pociągnął za sznurek,By stary Dąbrowskiego usłyszeć mazurek.”“Więc kułak przycisnąwszy na schylonem czole,Biegł ku łąkom, gdzie stawy błyszczały w dole,I stanął nad błotnistym; w zielonawe tonieŁakomy wzrok wlepił i błotniste wonieZ rozkoszą ciągnął piersią, i otworzył ustaKu nim: bo samobójstwo jak każda rozpustaJest wymyślną; on w głowy szalonym zawrocieCzuł niewymowny pociąg utopić się w błocie.”“Panno święta, co Jasnej bronisz CzęstochowyI w Ostrej świecisz Bramie!“Poloneza czas zacząć.”“Urodzony w niewoli, okuty w powiciu,Ja tylko jedną taką wiosnę miałem w życiu.”“Znam! znam głos ten! to jest Targowica!“Mężczyźni, póki młodzi, chociaż w myślach zmienni,W uczuciach są od dziadów stalsi, bo serce młodzieńca proste i dziewiczeChowa wdzięczność za pierwsze miłości słodycze!“Jacyś Francuzi wymowniZrobili wynalazek: iż ludzie są równi.”“Bo Paryż częstą mody odmianą się chlubi,A co Francuz wymyśli, to Polak polubi.”“Tak, tak, mój Protazeńku, rzekł klucznik tak, mój Gerwazeńku!, rzekł woźny Protazy.”“Jestem kobietą, rządy nie należą do mnie,wszakże Pan będziesz mężem; ja do rady młodaCo pan urządzisz, na to całym sercem zgoda!“Litwo! Ojczyzno moja! Ty jesteś jak zdrowie;Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobieWidzę i opisuję, bo tęsknię po tobie.”“Siedzą wokoło wody, jak czarownic kupaGrzejąca się nad kotłem, w którym warzą trupa.”“Podkomorzy najwyższe brał miejsce za stołem;Z wieku mu i z urzędu ten zaszczyt należy,Idąc kłaniał się damom, starcom i młodzieży.”“Dzisiaj żyjem, jutro gnijem!“I nie przeczym, że nasi synowie i wnukiMają od starych więcej książkowej nauki;Ale co dzień postrzegam, jak młódź cierpi na tem,Że nie ma szkół uczących żyć z ludźmi i światem“Tak zwycięzców zwyciężył w końcu sen, brat śmierci.”“Cesarz idzie do Moskwy! daleka to droga,Jeśli Cesarz Jegomość wybrał się bez Boga!“Ach, to może ostatni! Patrzcie, patrzcie, młodzi,Może ostatni, co tak poloneza wodzi!“Głupi niedźwiedziu! gdybyś w mateczniku siedział,Nigdy by się o tobie Wojski nie dowiedział.”“Jak łatwo może człowiek popsuć szczęście drugimW jednej chwili, a życiem nie naprawi długim!“Ważne rzeczy, mój bracie! Wojna tuż nad nami!Wojna o Polskę! bracie! Będziem Polakami!“Dziś dla nas, w świecie nieproszonych gości,w całej przeszłości i w całej przyszłościJedna już jest kraina taka,w której jest trochę szczęścia dla Polaka.”“Żadne żaby nie grają tak pięknie jak polskie“Czy instrument niestrojny? czy się muzyk myli?Nie zmylił się mistrz taki!“(…)Kochajmy się, ale tak – z osobna.”“Któż zbadał puszcz litewskich przepastne krainyAż do samego środka, do jądra gęstwiny?“Woźny pas mu odwiązał, pas słucki, pas lity,Przy którym świecą gęste kutasy jak kity.”“Szukałeś wzroku mego, teraz go unikasz,Szukałeś rozmów ze mną, dziś uszy zamykasz,Jakby w słowach, we wzroku mym była trucizna!Dobrze mi tak, wiedziałam, kto jesteś! Mężczyzna!“Dziś dla nas, w świecie nieproszonych gości,W całej przeszłości i w całej przyszłościJedna już tylko jest kraina taka,W której jest trochę szczęścia dla Polaka:Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanieŚwięty i czysty jak pierwsze kochanie.”“Niech słowo kocham jeszcze raz z ust twych usłyszę,Niech je w sercu wyryję i w myśli zapiszę.”“Wpadam do Soplicowa, jak w centrum polszczyzny;Tam się człowiek napije, nadysze Ojczyzny!“To jedno puste miejsce nęci go i mamiJuż nie puste, bo on je napełnił myślami.”“Tu przerwał, lecz róg trzymał, wszystkim się zdawało,Że Wojski wciąż gra jeszcze, a to echo grało.”“Chłopcowi każda piękność zda się rówiennicąA niewinnemu każda kochanka dziewicą.”“Powtarzały je dęby dębom, bukom buki.”“Brama na wciąż otwarta przechodniom ogłasza,Że gościnna i wszystkich w gościnę zaprasza.”“Kraj lat dziecinnych! On zawsze zostanieŚwięty i czysty jak pierwsze kochanie“Lachy braty!Oj, biada mnie, żem nie miał choć jednej armaty!Dobrze mówił Suworow: Pomnij, Ryków kamrat,Żebyś nigdy na Lachów nie chodził bez armat!“Dwa serca, pałające na dwóch krańcach ziemi.”“[…] Krzyczał nieraz, do góry podniósłszy szklenicę,Że nie miał przyjaciela nad Jacka to maskarada, zapustna swawola,Po której miał przyjść wkrótce wielki post – niewola!“Kropić, kropić i kwita!“Zbyt często wielka dusza, myśl wielka, ukrytaW samotności, jak róża śród lasów rozkwita;Dosyć ją wynieść na świat, postawić przed słońcem,Aby widzów zdziwiła jasnych barw tysiącem!“Widać było z łez, które wylotem kontuszaotarł prędko, jak kochał Pana Tadeusza.”“Wiedz… że kto rośnie na widoku ludzi, Choć piękny, choć rozumny, efektów nie wzbudzi.”“Na obelgę śmiertelną dla uszu szlachcica,I której żaden nigdy nie słyszał Soplica,Zadrżał Tadeusz, twarz mu pobladła jak trupia,Tupnąwszy nogą, usta przyciąwszy, rzekł: Głupia!“Nigdy we dwóch nie strzelać do jednej źwierzyny.”“Kraje dzieciństwa, gdzie człowiek po świecieBiegł jak po łące, a znał tylko kwiecie…“O Matko Polsko! Ty tak świeżo w grobieZłożona – nie ma sił mówić o tobie!“Gdziem nie był, com nie cierpiał!“O wiosno! kto cię widział wtenczas w naszym kraju,Pamiętna wiosno wojny, wiosno urodzaju!O wiosno! kto cię widział, jak byłaś kwitnącaZbożami i trawami, a ludźmi błyszcząca,Obfita we zdarzenia, nadzieją brzemienna!Ja ciebie dotąd widzę, piękna maro senna!Urodzony w niewoli, okuty w powiciu,Ja tylko jedną taką wiosnę miałem w życiu.”“Mądrej głowie dość dwie słowie.”“Upadła nań i cała wzdłuż się rozpostarła,Łokcie na trawie, skronie na dłoniach oparła,Z głową w dół skłonioną; na dole, u głowy, Błysnął francuskiej książki papier welinowy;Nad alabastrowymi stronicami księgiWiły się czarne pukle i różowe wstęgi.”“Świątynia dumania.”“Dopóki wiara kwitła, szanowano prawa,Była wolność z porządkiem i z dostatkiem sława.”“Nie mogę być kochankiem, będę bohaterem.”“Tak nas powrócisz cudem na Ojczyzny łono.”“Żeś mnie uwiódł i teraz porzucił sierotę,To nic! Jesteś mężczyzną, znam waszą niecnotę…“Nieporządek miły!“O polska krwi!“Grzeczność nie jest nauką łatwą ani małą.”“Nazywam się Hreczecha, a od króla LechaŻaden za zającami nie jeździł Hreczecha.”“Niech Pociej Macieja,a nie Maciej Pocieja ma za dobrodzieja.”“Zaiste! nic tak w sercu uczuć nie rozpala,Jako kiedy się serce od serca jest to wiatr, on tylko małą świecę zdmuchnie,Wielki pożar od wiatru tym mocniej wybuchnie.”“Polskę oniemić, jest to Polskę zniemczyć.”“Domeyki i Doweyki wszystkie sprzeciwieństwaPochodziły, rzecz dziwna, z nazwisk podobieństwa.”“Robak wsparty na stole wpółgłośno rozprawiał,Tłum szlachty go otaczał i uszy nadstawiał,I nosy ku księdzowskiej chylił tabakierze;Brano z niej, i kichała szlachta jak moździerze.(…)Precz! gardzę tobą! jesteś kłamca, człowiek podły!Na obelgę śmiertelną dla uszu szlachcica,I której żaden nigdy nie słyszał Soplica,Zadrżał Tadeusz, twarz mu pobladła jak trupia,Tupnąwszy nogą, usta ścisnąwszy, rzekł:“Ach! kto choć na dnie serca ma dla przyjacielaChoćby iskierkę czucia, gdy się z nim rozdziela,Dobędzie się iskierka ta przy pożegnaniu,Jako ostatni płomyk życia przy skonaniu!“Miasto Gdańsk, niegdyś nasze, będzie znowu nasze!“Polak, chociaż stąd między narodami słynny,Że bardziej niźli życie kocha kraj rodzinny,Gotów zawżdy rzucić go, puścić się w kraj świata,W nędzy i poniewierce przeżyć długie lata,Walcząc z ludźmi i z losem, póki mu śród burzyPrzyświeca ta nadzieja, że Ojczyźnie służy.”“Takiej kawy jak w Polszcze nie ma w żadnym kraju.”“To wyrzekłszy, przewrócił talerz dnem do góryNa znak, że jeść nie będzie, i milczał ponury“Taki miał koniec zajazd ostatni na Litwie.”“Trzeba wiedzieć, że to jest Sopliców choroba,że im oprócz Ojczyzny nic się nie podoba.”“(…)I nie przeczym, że nasi synowie i wnukiMają od starych więcej książkowej naukiAle co dzień postrzegam, jak młódź cierpi na tem,Że nie ma szkół uczących żyć z ludźmi i światem.(…)“Tu kapusta, sędziwie schylając łysiny,Siedzi i zda się dumać o losach jarzyny;Tam, plącząc strąki w marchwi zielonej warkoczu,Wysmukły bob obraca na nią tysiąc oczu;Ówdzie podnosi złotą kitę kukuruza;“Myśl wielka zwykle usta do milczenia zmusza.”“Szabel nam nie zabraknie; szlachta na koń wsiędzie,Ja z synowcem na czele, i — jakoś to będzie!“Tym ładem, mawiał, domy i narody słyną,z jego upadkiem domy i narody giną.”“Któż Panu przeszkadza, kochać i być szczęśliwym!Mych przeznaczeń władza.”“Usnął ostatni w Litwie Woźny trybunału.”“Ja z synowcem na czele, i – jakoś to będzie!“Ja ciebie dotąd widzę, piękna maro senna!“Hajże na Soplicę!“O roku ów! kto ciebie widział w naszym kraju!“Jestem człowiek, sam własnych kaprysów się boję.”“Niechaj Moskal w las idzie pytać się dębiny,Kto jej dał patent rosnąć nad wszystkie krzewiny.”“Lecz powoli zaczęli drzemać i poziewać,Oko gaśnie za okiem, i cała gromadaKiwa głowami, każdy, gdzie siedział, tam pada:Ten z misą, ten nad kuflem, ten przy wołu zwyciężców zwyciężył w końcu sen, brat śmierci.”“Choć młodzież nieraz jego zasięgała zdania,Bo nikt lepiej nad niego nie znał milczał, szczyptę wziętą z tabakiery ważyłW palcach i długo dumał, nim ją w końcu zażył;Kichnął aż cała izba rozległa się echem,I potrząsając głową rzekł z gorzkim uśmiechem…“Nikt z Panów nie był w Petersburku?Chcecie może plan widzieć? mam plan miasta na biurku.”“O wiosno! kto cię widział wtenczas w naszym kraju,Pamiętna wiosno wojny, wiosno urodzaju!“Bo serce nie jest sługa, nie zna, co to pany,I nie da się przemocą okuwać w kajdany.”“(Wicher)Łbem grunt wierci, z nóg piasek sypie gwiazdom w oczy.”“Nie będę – rzekł Hrabia – szczęścia Pani kłócił. I oczy pełne smutku i wzgardy odwrócił.”“Było cymbalistów wielu,Ale żaden z nich nie śmiał zagrać przy Jankielu.”“Zaiste! nic tak uczuć w sercach nie rozpala,Jako kiedy się serce od serca jest to wiatr, on tylko małą świecę zdmuchnie,Wielki pożar od wiatru tym mocniej wybuchnie.”“Sen szlachecki był jeszcze twardszy niż sen muszy:Żaden nie bzyka, leżą wszyscy jak bez duszy,Chociaż byli chwytani silnemi rękomaI przewracani jako na przewiąsłach słoma.”“I ja tam z gośćmi byłem, miód i wino piłem,A com widział i słyszał, w księgi umieściłem.”“Uroczysty obrzęd grzybobrania.”“To wiem, że kto chce bić się, niech Kropidło chwyta,Kto umierać, ten księdza niech woła, i kwita!“Moja nimfa tajemna pono gęsi pasie!“Nie masz zgody, mopanku.”“Jam jest Jacek Soplica…“A przed ucztą potrzeba dom oczyścić ze śmieci;Oczyścić dom, powtarzam, oczyścić dom, dzieci!“Zaczęła się prędka, zmieszana rozmowa,W której lat kilku dzieje chciano zamknąć w słowaKrótkie i poplątane, w ciąg powieści, pytań,Wykrzykników i westchnień, i nowych powitań.”“Nie ma szkół uczących żyć z ludźmi i światem.”“Przyjechawszy z wojażu upodobał mury,Tłumacząc, ze gotyckiej są architektury;Choć Sędzia z dokumentów przekonywał o tem,że architekt był majstrem z Wilna, nie zaś gotem.” Tagi: ⭐O mnie Jestem doświadczoną kobietą, wróżką i numerologiem. Moja sprawność w interpretacji rozkładów kart tarota i uzupełnianie jej numerologią zadziwia często nawet mnie, stąd pewnie tak spore zainteresowanie moimi wróżbami. Oprócz wiedzy teoretycznej i praktycznej, wykazuję się również szczerością w moich wróżbach, dlatego masz pewność, że powiem Ci zawsze to co pokazały mi karty a nie to,co chcesz usłyszeć Zawsze stawiam na szczerość i prawdę rozkładając karty, ponieważ to zawsze popłaca. Więcej o mnie przeczytacie Państwo tutaj: o mnie W przypadku zainteresowania moimi wróżbami proszę o kontakt pod tym adresem e-mail: wrozka@ Lub za pomocą formularza kontaktowego na stronie zamów wróżbę. Pozdrawiam serdecznie. 4ZUHm2.